"Continental" może i dzieje się w świecie "Johna Wicka", ale nie ma z nim wiele wspólnego
„The Continental”, czyli serialowy spin-off serii filmów „John Wick”, okazał się czymś zupełnie innym, niż się spodziewałem. No i bardzo dobrze, że trafił akurat na Prime Video, a nie do innego serwisu streamingowego, bo inaczej trudno byłoby się tu połapać.
OCENA
„John Wick” jest królem kina akcji, tak jak lew to król puszczy. W czasach, gdy „Niezniszczalni” rozmienili się na drobne, to Keanu Reeves dźwiga na swoich barkach cały gatunek. Nic dziwnego, że włodarze Hollywoodu wpadli na pomysł, by jego kinowy i już zakończony (no, przynajmniej w teorii…) cykl o stoickim zabójcy mszczącym się za śmierć psa przekuć w serial i wypuścić go w streamingu.
Czytaj inne nasze teksty na temat seriali i filmów z Prime Video:
Tak właśnie powstał Choca… „The Continental”.
Spodziewałem się, że nowy limitowany serial, podzielony na trzy półtoragodzinne odcinki (co przywodzi skojarzenia z „Sherlockiem” od BBC!), będzie takim soft-rebootem, tylko z innym bohaterem w tym samym uniwersum i zagra na tych samych strunach. Na szczęście twórcy nie poszli po linii najmniejszego oporu i postanowili zaszaleć, poczynając od przeniesienia akcji ze współczesności do lat 70. ubiegłego wieku (pomijając krótki prolog osadzony dwie dekady wcześniej).
Tak jak „John Wick” był od początku historią Jonathana, który wraz z każdym filmem rzucał światła na kolejne kręgi tego przeżartego na wskroś przez zło świata, tak tutaj obserwujemy akcję z kilku różnych perspektyw. Z początku można się pogubić w tym, kto jest kim, ale na szczęście funkcja X-Ray w Prime Video od Amazonu pomogła nieco połapać się w mnogości nowych postaci oraz… młodszych wersji bohaterów, których już znamy. Nie każdego łatwo rozpoznać!
Tych postaci jest zresztą masa, począwszy od Winstona Scotta, czyli późniejszego właściciela Continentala w Nowym Jorku. Tutaj jest jeszcze młodym chłopakiem, który robił swoje interesy w Londynie, ale zmuszony został do wycieczki za ocean, gdyż jego brat, Frankie Scott, nieźle nawywijał (czyli okradł szefa tytułowego hotelu, w którego wciela się sam Mel Gibson). Doprowadza to do spotkania mężczyzny, który uratował nie raz Johnowi Wickowi życie, z Charonem.
Winstona trudno jednak nazwać tym głównym bohaterem.
Serial po prologu rysującym nam relację między braćmi zaczyna się od sekwencji, w której obserwujemy, co dokładnie nabroił Frankie. On i Winston nie są tutaj jednak w centrum, bo na pierwszym planie mamy jeszcze wiele innych postaci. Z jednej strony jest para policjantów, a zmęczony życiem mężczyzna próbuj przekonać żywiołową kobietę, by odpuściła sobie śledztwo wokół Continentala, a z drugiej rodzeństwo, które walczy o utrzymanie dojo ich ojca.
Nie przeczę, że spodziewałem się tego jednego głównego bohatera, ale go nie ma - i może dlatego nie budzi aż takich emocji, jak „John Wick”, gdzie wszystko było takie… osobiste. Tutaj momentami bardziej czuję się jak przy kolejnej odsłonie serialowego „Fargo”, gdzie powolnie budujemy napięcie na kanwie takiej komedii pomyłek, aby potem całe zeszło w jednej scenie, gdy bohaterowie złączeni splotem nieprawdopodobnych wypadków w końcu na siebie wpadają.
Nowa produkcja Prime Video nie jest przy tym rozciągniętym na 4,5 godziny filmem pełnym strzelanin i pościgów przerywanych jedynie okazjonalnymi i niezwykle pompatycznymi dialogami, tylko ma bardziej serialową strukturę. Skaczemy od wątku do wątku, od lokacji do lokacji, a tutaj to dynamiczne sceny przerywają dialogi, a nie na odwrót. Ponownie: spodziewałem się zupełnie czegoś innego i po pierwszym odcinku jeszcze nie wiem, czy ta inna formuła mi pasuje, czy nie.
Nie jestem przy tym przekonany, że takie rozwinięcie świata „Johna Wicka” było nam w ogóle potrzebne.
„The Continental” w brutalny sposób odziera tytułową lokalizację z aury tajemniczości. Zajmująca go organizacja istnieje od wieków, ale nie jest tutaj czymś nieuchwytnym, nieokreślonym, obcym. Sprowadza bohaterów (a w zasadzie złoczyńców!) na ziemię; społeczeństwo morderców na zlecenie, posługujących się jakimś starożytnym kodeksem postępowania, na naszych oczach zmienia się w bandę pospolitych gangusów, którzy robią po prostu szemrane interesy.
Dotychczas mieliśmy iluzję, że w tym świecie zabójców te prawdziwe pieniądze już dawno straciły powab i smak, a członkowie tej kasty są ponad przyziemnymi potrzebami zwykłych ludzi. To byli ci najlepsi z najlepszych, którzy niczym w grze wideo przeszli na ten już ostatni poziom wtajemniczenia, na którym podstawowa waluta świata przestaje mieć znaczenie, a liczy się już wyłącznie ta druga, odblokowywana wraz ze zbliżaniem się do la grande finale.
W przypadku serialu „Continental: w świecie Johna Wicka” tego uczucia jednak nie ma - bo chociaż mamy tu wirtuozów broni palnej, to w ich działaniach nie ma tego boskiego pierwiastka. Kto jednak wie, być może na naszych oczach „The Continental” przejdzie pełną restrukturyzację, a my będziemy mogli obserwować w czasie rzeczywistym, jak organizacja pod wodzą Winstona Scotta przeobrazi się w taką, jaką znamy z filmów. I w sumie właśnie to najbardziej chciałbym teraz zobaczyć.