Trzymałam kciuki, żeby serial "The Darkness" okazał się być mocnym thrillerem i jednocześnie jedną z flagowych produkcji od SkyShowtime. Liczyłam na historię skąpaną w chłodzie Reyjkaviku, silną kobiecą bohaterkę i misternie utkaną intrygę. Niestety nie do końca jestem zadowolona z tego, co dostałam.
OCENA
W październiku minionego roku pojawiła się informacja o ekranizacji thrillerów Ragnara Jónassona z cyklu o komisarz Huldzie. Pierwszy tom zadebiutował we wrześniu 2018 r. i trzeba przyznać, że tchnął powiew świeżości do kryminalnego gatunku - Jónasson postanowił bowiem oprzeć swoją prozę o unikatową konstrukcję, w myśl której główna bohaterka, Hulda Hermannsdóttir, w każdym tomie będzie młodsza o 10 lat. W serialu policjantkę poznajemy w przededniu emerytury, kiedy to ma do rozwiązania ostatnią zagadkę w swojej karierze.
The Darkness: recenzja serialu kryminalnego od SkyShowtime
Hulda Hermannsdóttir (Lena Olin) zostaje przydzielona do swojej ostatniej sprawy przed przejściem na emeryturę. Mowa tu o morderstwie kobiety, które wstrząsnęło islandzką społecznością - zamarznięte na lód ciało denatki zostało bowiem znalezione w samym sercu lodowca. Hulda nie działa jednak sama - policjantce zostaje przydzielony do pomocy nowy, młodszy od niej partner (Jack Bannon). Oboje odkrywają, że sprawa sięga korzeniami dalej niż się spodziewali.
Nie jest to jedyna rzecz, która zaprząta głowę doświadczonej detektywce - chwilę przed znalezieniem uwięzionej w lodzie ofiary Hulda bada sprawę wypadku pewnego mężczyzny, do którego doprowadziła pozornie przypadkowa kobieta. Szybko okazuje się, że sprawczyni znała jego tożsamość, a wypadek wcale nie był niezamierzony. Tymczasem demony przeszłości pani komisarz coraz częściej nie dają jej spokoju, a życie prywatne nie pozwoli jej uporządkować swoich spraw przed nadchodzącą emeryturą.
Zacznę od tego, że jestem ogromną fanką nie tylko skandynawskiej literatury i kina, ale Skandynawii jako takiej - nordic noir wzbudza we mnie tęsknotę do zimowych krain. Oglądając produkcje prosto z północy spodziewam się chłodnych kadrów okraszonych mroczną i krwawą tajemnicą, a w przypadku produkcji obyczajowych - w typowy dla Skandynawów sposób wysunięcia na pierwszy plan relacji międzyludzkich odartych ze wszelkiej sztuczności. Chociaż w "The Darkness" tego pierwszego jest aż nadto, to na tym drugim, i równie ważnym aspekcie, niestety mocno się zawiodłam.
Sama zbrodnia została zbudowana bardzo interesująco dzięki wprowadzeniu aspektu kulturowego i problemów, które się z nim wiążą. Widz ma jednak okazję skupić się nie tylko na tym jednym wątku - pojawia się również sprawa wypadku drogowego, która na pierwszy rzut oka może wydawać się niepotrzebna, ale ma też jeden konkretny cel: pokazać charakter głównej bohaterki.
W Huldę Hermannsdóttir wcieliła się 69-letnia Lena Olin i trzeba przyznać, że jest to oryginalne rozwiązanie - w końcu na ekranie nie pojawił się ani zmięty przez życie detektyw-alkoholik, ani nieopierzony geniusz, ani pewna siebie młoda inspektorka, a dojrzała pani komisarz, która wie, czego chce od życia. Wiąże się to również z tym, że Hulda skupia się nie tylko na swojej pracy - jest również żoną i matką, co rzutuje na jej obowiązki zawodowe. Kobieta musi się ponadto odnaleźć w zupełnie nowej sytuacji i współpracować z młodym śledczym. Wprowadzenie takiej bohaterki bardzo mi się podobało.
Problem pojawił się natomiast w innym aspekcie, mianowicie: mimo że akcja serialu rozgrywa się na Islandii, a w bohaterów wcielają się w większości islandzcy aktorzy, to z jakiegoś powodu twórcy zdecydowali się napisać scenariusz po angielsku. I to niestety odebrało "The Darkness" autentyczności - miałam wrażenie, że aktorzy starali się jak najbardziej oddać charakter swoich bohaterów, lecz bariera językowa bardzo im w tym przeszkadzała, przez co nie mogli w pełni oddać się grze. I to było na ekranie bardzo widoczne. Serial jest poza tym trochę przeciągnięty - mimo intrygującej tajemnicy, nie mogłam się w nim do końca zanurzyć i w pewnym momencie zaczął mi się po prostu dłużyć.
Choć "The Darkness" nie do końca dorównuje innym produkcjom tego typu, które można znaleźć w serwisie SkyShowtime, wciąż ostatecznie mogę go polecić fanom gatunku jako lekką produkcją na jesienne wieczory. Choćby dla samego islandzkiego klimatu warto ten serial obejrzeć. Ja natomiast jestem raczej zaintrygowana tym, co wydarzyło się w powieściach Ragnara Jónassona i myślę, że akurat w moim przypadku lektura okaże się być lepszym wyborem niż serial od SkyShowtime.
O produkcjach w SkyShowtime czytaj w Spider's Web:
- Wielka promocja SkyShowtime wystartowała. Najlepszy pakiet dostępny taniej na zawsze
- "Hysteria!" opanowała SkyShowtime. Oceniamy serialowy horror
- SkyShowtime: nowości. Premiery filmów i seriali w 2024 roku
- "South Park" trafił do Polski. 2 świetne filmy wreszcie w VOD
- SkyShowtime wprowadza nowy, mega plan. Filmy i seriale nareszcie w 4K