3. sezon "Ty" został moim ulubionym. Zapowiadała się nudna powtórka z rozrywki podlana rozwodnionym sosem, ale twórcy zdecydowali się nie męczyć widza. Zamiast klonów pierwszego i drugiego sezonu mamy więc szaloną i absurdalną jazdę bez trzymanki.
OCENA
W 3. sezonie "Ty" Joe (Penn Badgley) ląduje w kolejnym kręgu swojego prywatnego amerykańskiego piekła. Po znienawidzonym Los Angeles, pełnym celebrytów, wegan i zapatrzonych w smartfony hipsterów, trafia w jeszcze głębsze czeluści amerykańskiego koszmaru - na przedmieścia. W królestwie wystrzyżonych od linijki trawników, dwulicowych matek i mężczyzn opętanych ciągłym monitorowaniem pomiaru tłuszczu i odzyskiwaniem Prawdziwej Męskości, wszystko wygląda sztucznie, jest oswojone i nieprawdziwe. Tak jak jego małżeństwo.
Ty: sezon 3 - opinia o serialu Netflixa
Drugi sezon, szybko przypomnę, kończy się, gdy Joe ma zabić Love (Victoria Pedretti), ale ta oświadcza, że jest w ciąży. Zamiast krwawego mordu dostajemy więc ślub, zamiast ucieczki, osiedlenie się na przedmieściach, zamiast samotnego łowcy, faceta, który musi zmienić pieluszkę bobasowi i jakoś dogadać z zabójczo impulsywną żoną. Kiedy więc Joe, jak każdy nałogowiec, znów wpada w sidła swojej obsesji i zaczyna się za bardzo interesować nową atrakcyjną sąsiadką, nie dostajemy nudnej powtórki z rozrywki, ale ruszamy w zupełnie nowe i zaskakujące miejsce.
Nie dajcie się oszukać pierwszym odcinkiem, który wygląda jak swoiste szybkie streszczanie poprzednich sezonów. Nowy sezon "Ty" jest z jednej strony bardziej fantastyczny niż poprzednie, a z drugiej wreszcie pozwala się z bohaterami choć trochę utożsamić. Relacja dwóch niezrównoważonych zabójców, którzy zrobią wszystko, żeby mieć przy sobie osoby, na których punkcie mają obsesję, to jazda bez trzymanki. Autorzy scenariusza musieli być świadomi tego, jak absurdalna w tym wymiarze robi się ich opowieść i w pełni to zaakceptowali. Furda więc rozsądek, czas się ponieść szaleństwu - impulsywnym mordom, zakopywaniu zwłok w lesie przy akompaniamencie dziecięcego płaczu i grupie mężczyzn, który wyje do księżyca, żeby obudzić wewnętrzne zwierze. To szaleństwo miejscami jest wyborne, jeśli tylko zgodzicie się wymienić dreszcze niepokoju, które poprzednio wywoływały działania Joe, na wybuchy niczym nieskrępowanego śmiechu.
Z drugiej strony 3. sezon "Ty" ma kilka momentów, które ludziom po ślubie (albo w długim związku) mogą się wydawać niepokojąco znajome. I nie, nie chodzi mi tu o chęć okazjonalnego zamordowania współmałżonka, kiedy zamiast śmietanki kupi śmietanę (a przynajmniej nie tylko o to), ale o rzeczy banalniejsze - problemy z komunikowaniem potrzeb, lęk przed odrzuceniem, plączące się nam po relacjach zaszłości z dzieciństwa i chwilową erotyczną fascynację sąsiadem albo sąsiadką. Joe i Love próbują ratować związek i w końcu wybierają się na terapię dla par. Choć bez wątpienia wynoszą z niej coś dla siebie, trudno pomóc ludziom, którzy psychologowi mówią, że "stłukli wazę", gdy chodzi im o zamordowanie człowieka.
Ty - sezon 4 już zapowiedziany
I okej, mam poczucie, że kierunek, w którym poszli twórcy serialu, nie wszystkim może odpowiadać. Mniej tu już mroku, napięcia i elementów thrillera, a więcej szaleństwa, absurdu i czarnego humoru, który w poprzednim sezonie do opowieści przemycał głównie Forty (odpoczywaj w spokoju cukiereczku). Proporcje zostały zmieszane i to dało opowieści konieczny jej powiew świeżości. Czy w tym kierunku pójdą także kolejne sezony? Trudno powiedzieć, na razie wiemy o nich tyle, że będą. Niedawno Netflix nie czekając nawet na wyniki oglądalności sezonu 3, zapowiedział 4. Cóż, grzechem byłoby, gdyby gra słowna z You 4 i 4 You się zmarnowała.