Nie napiszę nic odkrywczego, jeżeli użyję stwierdzenia, że na platformy streamingowe wpadają często dość dziwne produkcje. Niektóre z nich okazują się być wyjątkowo udanymi perełkami, a inne nie chcą nawet udawać, że się starają. Nie zawsze trafi się na coś dobrego, prawda? Tak było w przypadku tytułu „W domu potwora”, który można obejrzeć, niestety, w serwisie Netflix. Przyznam szczerze, jeszcze nigdy nie widziałam tak bardzo mdłego i nudnego horroru. O czym jest dziwny hit platformy?
Mogłabym w tym miejscu domniemywać, co podkusiło reżysera tego filmu oraz jaka wizja towarzyszyła mu w trakcie tworzenia. Jednak chyba nie chcę zagłębiać się w to aż tak bardzo. Jestem mi dobrze z tą nieświadomością, a rzadko kiedy mam podobne odczucie. Jest to w całości kreacja niesamowicie dziwna. Powstała chyba tylko po to, aby egzystować sobie gdzieś w odmętach streamingu. Dlaczego więc nagle znalazła się w rankingu najbardziej popularnych produkcji ogromnego serwisu, jakim jest Netflix? Na to pytanie raczej nikt nie zna odpowiedzi. Jakimś cudem przyciągnęła do siebie wielu widzów, aczkolwiek był to raczej przypadek, którego teraz żałują. Udowadniają to głównie bardzo niepochlebne oceny oraz opinie na różnych portalach. Tak, wcześniej tego nie sprawdzałam i teraz biję się w pierś. Zapewne oszczędziłabym wtedy tych jakże nieprzyjemnych wrażeń zarówno wam, jak i sobie.
W domu potwora: o czym jest horror na Netfliksie?
Film „W domu potwora” opowiada o tragicznej sytuacji, w której znalazła się dwójka dzieci. Pewnego dnia Rabin (Sultan Hamonangan) i Alana (Anantya Kirana) wybrali się po szkole do salonu gier, aby spędzić trochę czasu na łowieniu pluszowych zabawek z maszyny. Nagle chłopak znika z budynku. Jego przyjaciółka postanawia go poszukać. Szybko okazuje się, że Rabin został wciągnięty do podejrzanego czarnego samochodu. Pojazd podążał wcześniej za nimi całą drogę. Obok niego stoi tajemniczy mężczyzna z brodą. Wygląda dość niepozornie – ciemna kurta, czapka z daszkiem na głowie i neutralny wyraz twarzy. Coś niepokojącego jest jednak w jego oczach, a to właśnie zauważa Alana. Chce uciec jak najszybciej, ale napastnik łapie ją, knebluje i wkłada do bagażnika, gdzie znajduje się już śmiertelnie wystraszony Rabin. Teraz przyjaciele razem znajdują się w ogromnym niebezpieczeństwie. Nie mają pojęcia, dokąd wiezie ich nieznajomy i co ma zamiar z nimi zrobić.
Gdy w końcu docierają na miejsce, okazuje się, że trafili do domu na odludziu. Napastnik wyjmuje z samochodu chłopaka i wnosi go do środka. Dziewczynka zostaje w bagażniku, z którego dość sprawnie udaje jej się wydostać. Ucieka z budynku, ale w połowie drogi uświadamia sobie, że nie może zostawić przyjaciela. Postanawia mu pomóc, więc wraca do tego przerażającego miejsca. Wie, że musi przeprowadzić odsiecz po cichu, ponieważ nie ma szans w bezpośredniej walce z porywaczem. Szuka więc skutecznego rozwiązania tej sytuacji, przypadkowo odkrywając, co groźny mężczyzna robi z uprowadzonymi dziećmi. W każdym pokoju potyka się o niepokojące narzędzia. Musi patrzeć na często niezwykle krwawe i przerażające widoki, ale nie może wydać przy tym żadnego dźwięku. Jej głównym celem jest pomoc przyjacielowi.
„W domu potwora” morderca i ofiara wesoło bawią się w berka
Brzmi to wszystko całkiem intrygująco, prawda? Samo założenie faktycznie potrafi przyciągnąć uwagę. Osobiście byłam ciekawa, jak to zostanie rozegrane. Niestety szybko okazało się, że koncepcja była dobra, ale jej wykonanie – wręcz tragiczne. Chyba nigdy tak bardzo nie znudził mnie film, którego głównym celem od początku było trzymanie widza w pełnym napięciu. Jest coś niepokojącego i przerażającego w tym, jak mała dziewczynka próbuje przemykać się niezauważenie w domu groźnego przestępcy. Musi wykazać się niezwykłym sprytem oraz zwinnością, aby uratować swojego przyjaciela. Jednak cała akcja okazuje się być miałka, nijaka i przede wszystkim kompletnie nieangażująca. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że w pewnym momencie na ekranie pojawia się jeszcze jedna postać, która chce zabić dziecko. Miała być to osoba o szalonym, niepokojącym spojrzeniu. Ktoś, kto jest nieobliczalny i śmiertelnie niebezpieczny. Po prostu psychopata. Zamiast tego możemy obserwować pokaz miernego aktorstwa, a ta bohaterka, bo jest to kobieta, jest kuriozalna, skrajnie przerysowana, a czasami nawet dość zabawna. Raczej nie o to chodziło reżyserowi, gdyż produkcja „W domu potwora” przez cały czas stara się nam udowodnić, że traktuje to wszystko całkowicie na poważnie. Tak się tworzy udany kabaret, gratulacje.
Jest w tym dziwnym tworze jeszcze jeden aspekt, o którym z pewnością warto wspomnieć. Otóż w tym filmie nie pada praktycznie żadne słowo. Jedynie imiona postaci zostają wypowiedziane kilkukrotnie. Parę razy można też usłyszeć paniczny krzyk, a poza tym – nic więcej. Najwidoczniej był to kolejny artystyczny zamysł, który kompletnie się nie sprawdza, a do tego jest niezrozumiały w ogólnym odbiorze. Mógł on być naprawdę skuteczny, ale czegoś mu brakuje. Esencji? Pomysłu? Ciężko stwierdzić, czegoś na pewno. Jednak to nie widzowie powinni szukać rozwiązań. Oni powinni otrzymać coś wartego uwagi, intrygującego i angażującego. Zamiast tego muszą zadowolić się jednym z gorszych thrillerów 2024 roku. Szkoda, ponieważ niespodziewany sukces „Cichego miejsca” udowodnił, że podobną koncepcję da się zrealizować na tyle dobrze, że fani z utęsknieniem czekają na kolejną część. Podczas seansu filmu „W domu potwora” nie doświadczymy grozy, nie będziemy przerażeni. Zamiast tego przez cały czas będziemy się zastanawiać, dlaczego dziewczyna tyle razy wraca do tego domu, skoro gdyby zdecydowała się pobiec po pomoc, to najprawdopodobniej byłaby już na miejscu. Tak, radiowóz w końcu przyjeżdża i, nie zgadniecie, zajęło mu to kilka minut.
Zatem czy warto poświęcać swój cenny czas na zapoznanie się z tą produkcją? Zdecydowanie nie i piszę to z pełną odpowiedzialnością za własne słowa. Tytuł „W domu potwora” niczym się nie wyróżnia. Widać, że nie było na niego konkretnego pomysłu realizacyjnego. Wiele aspektów nie ma tutaj sensu, działania postaci nie są w ogóle zrozumiałe, a akcja jest całkowicie nieciekawa. Może brak dialogów miał zachęcić widzów do własnej interpretacji zdarzeń na ekranie. Problem jest jednak taki, że nikomu nie chce się tego robić, bo film nie wzbudza żadnych emocji. Jest to zdecydowanie przerost formy nad treścią i nie jestem w stanie pojąć, dlaczego trafiło to do rankingu najchętniej oglądanych w Polsce propozycji Netfliksa. W serwisie znajduje się wiele więcej niesamowicie intrygujących produkcji true crime i nie tylko. Wybierzcie coś z tej listy, a topkę możecie śmiało zlekceważyć. Zapewniam, że nikt nie będzie miał z tego powodu wyrzutów sumienia.
Film „W domu potwora”, na własną odpowiedzialność, można obejrzeć na platformie Netflix.
Więcej o produkcjach dostępnych w serwisie Netflix, czytaj na łamach Spider's Web: