Wczoraj widziałam nowy hit Netfliksa, dzisiaj ledwo go pamiętam. Tak bywa na weselach
Zbliża się lato, nic więc dziwnego, że widzowie wprowadzają się powoli w wakacyjny nastrój. Drinki, plaża, muzyka i dobra zabawa. Czy jakieś wyjątkowe wydarzenie przychodzi wam już na myśl? Jeżeli pomyśleliście o weselu, to trafiliście w dziesiątkę. Bohaterowie filmu „Matka panny młodej” spotykają się właśnie po to, aby wspólnie wziąć udział w ceremonii i to nie byle jakiej, gdyż będzie śledził ją cały Internet. Brzmi całkiem interesująco, ale ogląda się to zdecydowanie gorzej.
Widzowie ostatnimi czasy wybierają na różnych platformach streamingowych klimaty dość, można powiedzieć, egzotyczne. Niedawno ogromną popularnością w serwisie Amazon Prime Video cieszył się tytuł „Bilet do raju” z Georgem Clooneyem i Julią Roberts w rolach głównych. Trzeba przyznać, że ta produkcja jest prosta, ale też wdzięczna. Jest przede wszystkim bardzo komfortowa w oglądaniu. Zwyczajnie sprawia dużo przyjemności. Inaczej jest w przypadku filmu stosunkowo podobnego, czyli „Matki panny młodej”. Tutaj absurd goni absurd i to w ten najgorszy sposób. Zamiast radości widzowie czują jedynie ciarki żenady na swoich ciałach. Nie da się zwyczajnie brać tego na poważnie. Chociaż tytuł ma swoje mocniejsze momenty, to nawet one nie są w stanie zrekompensować tego dziwnego oraz skrajnie krępującego finału. Cóż, ktoś musiał się za to wziąć, a mnie zmusił do tego zawodowy obowiązek.
Matka panny młodej: o czym jest letni film na Netfliksie? Recenzja
Film „Matka panny młodej”, zgodnie z tytułem, umieszcza w centrum wydarzeń Lanę (Brooke Shields). Jest ona kobietą bardzo wykształconą. Osiąga też wiele sukcesów zawodowych. Jednak jej głowę zaprząta głównie życie córki. Młoda Emma (Miranda Cosgrove) pewnego dnia zaskakuje swoją rodzicielkę informacją dotyczącą swoich zaręczyn. Z wielką dumą ogłasza, że w niedługim czasie ma zamiar wziąć ślub z RJ-em (Sean Teale). Oczywiście nie może być to wydarzenie kameralne, gdyż dziewczyna jest popularną influencerką. Cały świat powinien zatem cieszyć się razem z nią. Uroczystość ma odbyć się na jednej z tropikalnych wysp. Rodzina i przyjaciele wybierają się tam wcześniej, aby mieć dłuższą chwilę na przygotowanie się, ale też na zwyczajny odpoczynek od codziennych obowiązków. Wszystko wskazuje na to, że obędzie się bez niepotrzebnych afer, kłótni lub nieporozumień. Przynajmniej na początku.
Jednym z zaproszonych gości jest oczywiście ojciec pana młodego, Will (Benjamin Bratt). Okazuje się, że jest to, niewidziany od dziesięcioleci, były partner Lany. Kobieta była w nim swego czasu szaleńczo zakochana. Nigdy do końca nie pogodziła się z tym, że pewnego dnia jej ukochany zniknął bez słowa, pozostawiając ją kompletnie samą. Oboje ułożyli sobie później życie po swojemu, ale mimo upływu czasu nie potrafili o sobie zapomnieć. W końcu mają okazję szczerze ze sobą porozmawiać, ale trzeba przyznać, że okoliczności im nie sprzyjają. Powinni skupić się na swoich dzieciach, a nie rozwiązywać dawne konflikty. Czy zdają sobie z tego sprawę? Tak. Czy postanawiają jednak zlekceważyć ten fakt? Ależ oczywiście. To właśnie ich relacje wychodzą na pierwszy plan. Będą próbowali przede wszystkim dojść do porozumienia, ale te starania mogą zakończyć się niespodziewanym romansem.
„Matka panny młodej” wypada w tym filmie najgorzej
Opis fabuły jest dość skromny, prawda? Uwierzcie mi, bardzo starałam się wyciągnąć z tego cokolwiek więcej niż dwa zdania. Film „Matka panny młodej” to historia, której zakończenia można się domyślić dosłownie w momencie, gdy Lana i Will przypadkowo na siebie wpadają. Pierwsza przychodząca do głowy myśl najprawdopodobniej będzie właśnie tą właściwą. Jest to wszystko tak proste, że aż boli. Dosłownie każda scena jest na wskroś przewidywalna. Można śmiało stwierdzić, że standardowy, stary jak świat schemat komedii romantycznej został zachowany. Ta produkcja nie wyróżnia się niczym od innych tytułów z tego gatunku. Owszem, podczas seansu można się nawet uśmiechnąć i to kilka razy, ale widz łapie się już po prostu czegokolwiek, aby nie mieć ostatecznie poczucia straconego czasu. Tonący brzytwy się chwyta, prawda? Dokładnie tak jest w tym przypadku. Nawet postacie w tym tytule są skrajnie przerysowane. Wygląda to trochę tak, jakby całość była robiona wręcz na siłę i bez sensownego planu. Taki tam filmowy zapychacz na wolne letnie popołudnie. Żarty są wymuszone, fabuła jest naciągana, bohaterowie mają maksymalnie jedną cechę charakteru. Klapa, po prostu klapa.
Jedno trzeba jednak tej produkcji oddać. Klimat wesela udzielił się nawet odbiorcom, a ja jestem wśród nich. Dlaczego? Otóż obejrzałam film „Matka panny młodej” wieczorem, a rano następnego dnia kompletnie go nie pamiętałam. A nawet nie piłam, przysięgam. Ten tytuł jest zwyczajnie tak nudny i nieciekawy, że szkoda zaśmiecać sobie nim głowę. Jeżeli ktoś faktycznie ma ochotę na klasyczne romansidło, to w ofercie różnych serwisów streamingowych jest wiele innych, znacznie lepszych propozycji z tego gatunku. Naprawdę nie warto oglądać danego filmu tylko dlatego, że znajduje się on obecnie, z niewidomych mi przyczyn, w rankingu najchętniej oglądanych produkcji na Netfliksie. Uwierzcie mi, wiem to z własnego doświadczenia. Czasami zwyczajnie prosta miłosna historia potrafi urzec, a nawet skraść serca widzów. W tym przypadku jest odwrotnie. Tytuł „Matka panny młodej” wręcz od siebie odpycha. Jeżeli nadal mi nie wierzycie, to polecam przewinąć sobie całość aż do ostatnich scen. Nie bójcie się spoilerów, tutaj przebieg historii i tak był oczywisty. Finał polega na tym, że to inna para, nie ta, która wzięła ślub, kradnie show. W sumie nieistotne są już perypetie młodych zakochanych, kto by o nich pamiętał, skoro są ważniejsze sprawy. Cóż, tak to już w tym świecie jest.
Nie mogę powiedzieć, że jestem zawiedziona filmem „Matka panny młodej”, ponieważ tak naprawdę niczego wielkiego się nie spodziewałam. Nie miałam kompletnie żadnych oczekiwań, nie było więc też czego spełniać. Szkoda tylko czasu i nerwów, gdyż uczucia towarzyszące widzowi podczas seansu do najprzyjemniejszych nie należą, ujmując to w dość łagodnych słowach. Można w tym miejscu użyć określania, które moim zdaniem pasuje do tej produkcji idealnie (przypominam, że panna młoda jest influencerką). Film jest instagramowy – wygląda ładnie, ale w środku nie ma nic. Piękne widoki nie zrekompensują jednak totalnego braku sensu. Z tym was zostawię.
Jeżeli macie za dużo wolnego czasu, to film „Matka panny młodej” można obejrzeć na platformie Netflix.
Więcej o produkcjach dostępnych na platformie Netflix, czytaj na łamach Spider's Web: