W bibliotece Apple TV+ pojawił się nowy serial o tytule „W obronie syna”. Gra w nim Chris Evans, czyli aktor znany z roli Kapitana Ameryki w filmach Marvela.
OCENA
Apple TV+ zadebiutowało bardzo skromnie, ale w swojej ofercie ma prawdziwe perełki. Co prawda „See” okazało się ogromnym niewypałem, a pierwszy odcinek antologii „Niesamowite opowieści” od Stevena Spielberga też rozczarowuje, ale same „The Morning Show” lub „Servant” byłyby warte opłacania abonamentu.
„W obronie syna” ma ambicję stać się kolejną produkcją, dla której będzie warto wykupić dostęp do całej biblioteki VOD od Apple'a.
W jej ramach od piątku dostępne są zaś tradycyjnie już pierwsze trzy odcinki liczącego tym razem osiem epizodów sezonu, a kolejne będą emitowane co tydzień. Warto przy tym zaznaczyć, że w przypadku „Defending Jacob” mamy do czynienia, podobnie jak miało to miejsce z „Truth Be Told”, nie z tasiemcem, który będzie się ciągnął kilka lat, a z limitowaną serią.
Daje to nadzieję na to, że „W obronie syna” dostanie satysfakcjonujące zakończenie bez cliffhangera, ale czy faktycznie tak się stanie, dowiemy się dopiero za kilka tygodni. Jak na razie możemy podziwiać jedynie zawiązywanie się akcji. Już na samym początku poznajemy zaś głównego bohatera, który zostaje postawiony w bardzo niezręcznej, bolesnej sytuacji.
Chris Evans gra w „Defending Jacob” prawnika Andy’ego Barbera, którego 14-letni syn Jake został oskarżony o morderstwo.
Taki cios potrafiłby złamać najsilniejszych, ale bohater, w którego wciela się aktor portretujący w filmach Marvela bodaj najsłynniejszego amerykańskiego superbohatera, ma w sobie wolę walki. Na pierwszym przesłuchaniu, którego jesteśmy świadkami, obiecuje, że to, na czym mu zależy, to prawda. Jaka ona jest, jeszcze nie wiemy — a przynajmniej nie na początku.
Wygląda na to, że będziemy jej dociekać razem z bohaterami przez kolejne tygodnie, a „W obronie syna” może stać się prawdziwym emocjonalnym rollercoasterem. Serial buduje napięcie poprzez nielinearną narrację, bo z głównej linii czasowej cofamy się w przeszłość, gdy Jake (Jaeden Martell) nie był jeszcze postawiony w stan oskarżenia, a życie toczyło się swoim normalnym torem.
Dzięki temu we flashbackach możemy obserwować to codzienne, nudne i niemal całkowicie zwyczajne życie rodziny Barberów.
Do tej familii zalicza się też Laurie Barber (Michelle Dockery), czyli żona Andy’ego i matka Jacoba. W serialu pojawiają się też w głównych rolach Cherry Jones jako Joanna Klein (adwokatka Jake’a) i Pablo Schreiber jako Neal Logiudice (prokurator w jego sprawie), a także Betty Gabriel w roli Pauli Duffy i Sakina Jaffrey, która wciela się w Lynn Canavan. W rolach powracających mamy zobaczyć zaś jeszcze J.K. Simmonsa.
Scenariusz serialu „W obronie syna” jest przy tym adaptacją powieści „Defending Jacob” autorstwa Williama Landaya z 2012 r. Serial na jej podstawie dla Apple’a stworzył Mark Bomback („Szklana pułapka 4.0”, „The Wolverine”). To właśnie on został scenarzystą pierwszego odcinka, a jego reżyserią zajął się Morten Tyldum („Odpowiednik”, „Jack Ryan”).
Twórcy wykonali zaś kawał dobrej rzemieślniczej roboty.
Nie jest to co prawda arcydzieło, ale dobrze się to wszystko ogląda. Intryga wydaje się ciekawa, pojawiają się zwroty akcji, a bohaterowie nie są wcale sztampowi — chociaż na pierwszy rzut oka mogą wydawać się trochę nijacy, to bardzo szybko okazuje się, że nie są to tylko puste w środku skorupy ani typowe archetypy, a ludzie z krwi i kości. Obserwowanie ich relacji na ekranie niezwykle wciąga i bardzo łatwo jest zacząć przejmować się ich losem.
Największe uznanie należy się tutaj odtwórcy głównej roli, bo chociaż Chris Evans wcielał się w przywódcę Avengersów latami, to całkiem nieźle odnajduje się też w zupełnie innej sytuacji i Steve Rogers nie przyćmił Barbera. Andy w jego interpretacji to silny i wrażliwy mężczyzna, który faktycznie chce się dowiedzieć, co tak naprawdę się stało, nawet jeśli miałoby to sprawić mu ogromny ból.
Odkryć prawdę na temat wydarzeń, które miały miejsce na dziesięć miesięcy przed główną linią czasową nowego serialu w Apple TV+ chciałbym również i ja, dlatego już teraz wiem, że będę kolejne odcinki udostępniane przez firmę z Cupertino raz w tygodniu oglądał. Daję twórcom kredyt zaufania i mam ogromną nadzieję, że się na nich nie zawiodę i w kolejny piątkowy wieczór z pewnością będę śledził kolejne perypetie Barberów.