"Chcę nieść wiedźmińskie słowo" - mówi nam Lauren Schmidt Hissrich, twórczyni serialowego "Wiedźmina"
Wiedźmin nadchodzi. Tym razem jednak nie od bramy Powroźniczej i nie jest już postacią całkiem tajemniczą. Ma kształt, rzeszę oddanych fanów na całym świecie, a także konkretne i bardzo ambitne plany na podbój świata. O 2. sezonie "Wiedźmina" i rozwoju marki rozmawiamy z showrunnerką serialu, Lauren Schmidt Hissrich.
"Wiedźmin" od serwisu Netflix wraca z 2. sezonem, ale to niejedyny temat naszej rozmowy z showrunnerką Lauren Schmidt Hissrich. Wygląda bowiem na to, że czerwony serwis VOD z postaci i świata wykreowanych przez Andrzeja Sapkowskiego stworzy potężną i wielogatunkową markę. O zmianach względem powieści, planach na przyszłość i o budowie uniwersum przeczytacie w poniższej rozmowie.
Lauren Schmidt Hissrich - rozmowa o 2. sezonie Wiedźmina
Konrad Chwast: Czy pamiętasz, na co zwróciłaś uwagę, kiedy pierwszy raz czytałaś powieści Sapkowskiego, jakie było twoje pierwsze wrażenie po lekturze?
Lauren Schmidt Hissrich: Pierwszą pozycją, którą przeczytałam - i to na rok przed pracą nad serialem Netfliksa - było "Ostatnie życzenie". Pamiętam, że pomyślałam, że ta książka jest naprawdę zwariowana. Wcześniej czytałam najróżniejsze utwory fantasy, ale u Sapkowskiego było coś, czego nie widziałem nigdy wcześniej w tym gatunku - opowieść sama sam siebie nie traktuje do końca serio. To książki osadzone w fantastycznym świecie, ale też bardzo dowcipne, pisane z przymrużeniem oka, co bardzo mi się podobało.
Byłam też zachwycona opowiadaniami, które najpierw były pisane do czasopism, a potem zebrane razem w książce. Podobała mi się ich narracyjna struktura, bo pokazywały najpierw najróżniejsze przygody Geralta, a potem w genialny sposób połączono je opowiadaniem "Głos rozsądku". Myślę, że to skłoniło mnie do myślenia, że widzowie powinni zaakceptować sposób opowiedzenia tej historii za pomocą różnych linii czasowych, co zrobiliśmy w 1. sezonie. To niektórym krytykom się nie podobało, ale słyszałam też trochę pozytywnych głosów. To, że Sapkowski znalazł sposób, żeby opowiedzieć te historie jako całość, częściowo zainspirowało mnie, aby również spróbować.
2. sezon "Wiedźmina" znacznie bardziej odbiega od książkowego pierwowzoru niż jego poprzednik. Jaki jest twój cel i co chcesz osiągnąć, gdy piszesz zupełnie nowe fragmenty scenariusza, których nie ma w powieści?
To naprawdę świetne pytanie. Tomasz Bagiński, który jest jednym z naszych producentów wykonawczych i który wychował się na powieściach o wiedźminie, powiedział powodzenia z "Krwią elfów", gdy zaczynaliśmy pracę nad 2. sezonem - bo tam po prostu niewiele się dzieje! To oczywiście wspaniała książka i doskonały początek sagi, ale tak naprawdę jest ona stawianiem fundamentów pod kolejne powieści - opowiadaniem o polityce, próbą zrozumienia Kontynentu, oczywiście w innej formie niż opowiadania. Wiedzieliśmy, zaczynając pracę nad sezonem, że będziemy potrzebowali sporo inwencji twórczej. W pokoju scenarzystów zajęliśmy się wybieraniem tych elementów z książki, które są nam potrzebne. Wiesz, chodzi o te wszystkie fragmenty, których po prostu nie chciałam odpuścić. Jak na przykład wizyta Geralta i Ciri w Kaer Morhen, gdzie wiedźmin szkoli ją i uczy, jak się bronić, co moim zdaniem jest esencją fabuły "Krwi elfów". To samo dotyczy również wątku Triss. Ale już Yennefer w powieści znika na dwie trzecie książki. Nie wiadomo, co się z nią stało po bitwie pod Sodden, pojawia się dopiero wtedy, gdy Geralt jej potrzebuje. Byłam bardzo dumna z tego, jak w 1. sezonie udało nam się połączyć ze sobą bohaterów i doprowadzić ich wątki do Geralta, więc postanowiliśmy to samo zrobić nowej serii.
Zmiany dotyczące samego Geralta to jeszcze inna sprawa. W jego przypadku najbardziej interesowała mnie jego emocjonalna podróż. W "Krwi Elfów" pojawia się pierwszy raz wątek jego córki, ojca, powrotu do braci, pytania o to, co oznacza dla niego bycie wiedźminem. Ale jak to dokładnie ma wyglądać? W książce można poświęcać całe rozdziały na opis tego, co dzieje się w głowie bohaterów, ale my w serialu musimy zobaczyć to w akcji. Moim zdaniem Geralt jest najlepszy wtedy, gdy próbuje rozwiązać jakąś zagadkę lub gdy walczy z potworami. Odpowiadając na pytanie, co jest naszym celem - chcemy, aby elementy, które działają i są potrzebne w naszej historii, połączyć z tym, co jest w książkach. I przede wszystkim, żeby to połączenie było ekscytujące.
Skoro jesteśmy przy Yennefer, to w serialu zrobiliście ją jeszcze zimniejszą i trochę podlejszą niż w powieściach. Dlaczego?
Wielu krytyków po obejrzeniu pierwszego sezonu pisało mi, że ona nie jest wystarczająco chłodna (śmiech). Ale to ciekawe, bo nie wydaje mi się, żeby Yennefer była zimna. Myślę, że jest raczej wyrachowana. Ona ma swój cel, dąży do niego i nie zwraca uwagi na to, czy ktoś po drodze ucierpi. Kluczowe dla niej jest, aby dostać to, czego chce. Nie masz się jednak czego bać, myślę, że pod koniec sezonu widzowie dalej będą ją lubili. W tym jej wątku musieliśmy pokazać głębię tego, jak bardzo jest zdesperowana, a potem pozwolić jej zasłużyć na odkupienie.
"Wiedźmin" - budowa uniwersum serialu Netflixa
Porozmawiajmy trochę szerzej. W filmie "Wiedźmin: Zmora Wilka" widzimy młodość Vesemira, w planach macie "The Witcher: Blood Origin", który opowie o dziejącej się wiele setek lat wcześniej erze elfów. Skąd decyzja o wyborze akurat tych, tak odległych sobie opowieści?
Nasz pierwszy serial, "Wiedźmin", musi być na podstawie książek, nawet jeśli musimy je trochę przerobić albo wykreować jakieś własne elementy. Moim celem, jeśli chodzi o spin-offy, jest wybranie takiego momentu w czasie, czy takiego wydarzenia, którego Sapkowski nawet do końca nie rozwinął, a tym bardziej my nie mieliśmy na niego czasu w serialu. Koniunkcja sfer jest tego doskonałym przykładem. I w pierwszym, i w drugim sezonie są takie momenty, kiedy będą pojawiać się pytania, jak wyglądał świat, zanim stał się tym, który znamy z serialu, jakie są kamienie milowe jego rozwoju. Ponadto same elfy są bardzo ważne dla naszego serialu, zwłaszcza dla 2. sezonu, a nawet dla 3., gdy pojawią się Scoia'tael. W pewnym momencie zaczęliśmy po prostu rozmawiać o elfach - co przeszły, kiedy stały się ofiarami, a także jakie były, kiedy to one wcielały się w rolę oprawców. Potem zaczęliśmy mówić o Koniunkcji sfer, która wspomniana jest w książkach, ale nigdy nie jest dokładnie wyjaśniona. To mi się wydało bardzo żyznym terytorium.
Z animacją było podobnie, tylko że ona akurat jest jednym małym kawałkiem historii, który lepiej pomoże zrozumieć nam główny serial, ale też jednocześnie opowiedzieć całkiem samodzielną historię.
Sapkowski jest mistrzem rozrzucania po swoich powieściach małych informacji o wielkich tematach, które zwykle do końca pozostają tajemnicą.
To jedna z moich ulubionych rzeczy w adaptowaniu jego powieści. Nawet w sezonie 1. musieliśmy budować historię Yennefer z małych fragmentów tekstu, które można było znaleźć w najróżniejszych miejscach opowiadań i sagi. Tworzyliśmy historię, której on nigdy nie napisał, ale nawiązywał do niej trochę ukradkiem.
Od czego zaczęła się twoja praca nad budową uniwersum "Wiedźmina" i skąd pomysł na nie?
Najważniejszą rzeczą w budowaniu uniwersum jest niezaczynanie od budowania go (śmiech), bo to przecież nie dlatego dołączyłam do pracy nad serialem i na pewno nie oczekiwałam tego na początku. Pracowałam nad "Wiedźminem" od sierpnia 2017 roku. Moim celem przez dwa lata było stworzenie serialu, który ludzie polubią, na etapie samej produkcji nie wiesz, czy twoja praca po prostu będzie rezonowała. Nie chciałam stawiać od razu całego gmachu, a zaledwie jeden budynek, jeden serial telewizyjny. Z czasem można używać go jako platformy do trafienia do różnych grup publiczności.
Dam ci przykład, moi synowie są wielkimi fanami anime. W pewnym momencie pomyślałem sobie, że ten gatunek będzie idealnym wehikułem do opowiedzenia wiedźmińskich historii i to z kilku powodów. Po pierwsze można trafić do nowych widzów, bo są ludzie kochający anime, którzy nie oglądali nigdy "Wiedźmina". Po drugie możemy opowiedzieć historie, których nie jesteśmy w stanie zmieścić w naszych flagowym okręcie.
Może zabrzmi to trochę tandetnie, ale od początku bardzo chciałam głosić wiedźmińskie słowo. Na przykład w Stanach Zjednoczonych większość ludzi nigdy nie przeczytała książek, a markę znali głównie z gier komputerowych, jeśli w ogóle znali "Wiedźmina". Tydzień po premierze naszego serialu powieści wylądowały na liście bestselerów New York Timesa. I to jest dla mnie naprawdę ekscytujące.
2. sezon "Wiedźmina" 17 grudnia na Netflix Polska.