REKLAMA

"Wiedźmin", 2. sezon - recenzja. To przeciętny serial i kiepska adaptacja

"Wiedźmin" na Netflix Polska już 17 grudnia 2021 roku. Dwa lata czekaliśmy na ten moment. I tak jak nadejść musiał czas miecza i topora, czas pogardy, tak i nieubłaganie nadchodzi 2. sezon "Wiedźmina". Jak wypadła kontynuacja hitu Netfliksa i przede wszystkim, czy poprawiono błędy poprzednika? Przeczytajcie naszą przedpremierową recenzję 2. sezonu "Wiedźmina".

wiedzmin recenzja
REKLAMA

W tym tekście unikam spoilerów z fabuły 2. sezonu "Wiedźmina".

Po premierze 1. sezonu "Wiedźmina" było naprawdę gorąco. I tak duże emocje podsycała jeszcze machina marketingowa Netfliksa, podkreślając na każdym kroku wyjątkowość swojej produkcji. Ta strategia miała pokazać, że serwis doskonale wie, na czym polega różnica między prozą Sapkowskiego, a innymi dziełami fantasy. Wyciągnięcie tej esencji na plakaty w dość banalnym, ale wiele mówiącym haśle "Najgorsze potwory rodzą się w nas samych", można było uznać za zapowiedź mrocznej i przede wszystkim niejednoznacznej wizji scenarzystów.

Premierowy sezon "Wiedźmina" zebrał jednak mieszane oceny. Nie brakowało w nim co prawda tej dwuznaczności, miejscami ciężkiego klimatu, ale krytycy często podkreślali niedostatki realizacyjne i drobne problemy narracyjne. Widzom to jednak nie przeszkadzało, a sam serial w pierwszych tygodniach obejrzano astronomiczną liczbę razy, czyniąc go przez chwilę, najpopularniejszym tytułem w serwisie. 2. sezon "Wiedźmina" mógł więc być dobrą okazją, aby doszlifować to, co nie udało się w pierwszym, a wolność, którą może zapewnić rosnący budżet i pewność dotycząca kontynuacji, powinny pomóc serialowi znaleźć własny język. Czy to się udało?

REKLAMA

Wiedźmin - recenzja 2. sezonu. Przedpremierowa opinia o serialu

Wiedźmin, 2 sezon - opinie

"Wiedźmin" w 2. sezonie wygląda zdecydowanie lepiej niż w "jedynce".

Nowy "Wiedźmin" od Netfliksa już od pierwszego odcinka, a nawet od pierwszych minut, mówi wprost, że robota została wykonana dobrze, a problemy poprawione. Kadry są szerokie, efekty specjalne zdecydowanie lepsze. Nawet scenografia, do której co złośliwsi przyczepiali się w 1. sezonie, uległa poprawie. Zniknęły wąskie, klaustrofobiczne kadry, miasta i miasteczka obciążono brudem, błotem, a nawet biegającymi pod nogami bohaterów kurami. Bardzo to wszystko nastrojowe, gdy trzeba baśniowe, innym razem obleczone mrokiem. Niestety, kostiumy dalej wyglądają tak, jakby właśnie ściągnięto je z wieszaków w teatralnej garderobie. Paradoksalnie czasem gra to na korzyść samej serii. W jednej ze scen Yennefer porusza się w jakiejś miejskiej przestrzeni, a jej nieskazitelny płaszcz powiewając, kontrastuje z okoliczną, wyjątkowo brudną, scenerią.

Wizualnie nowy "Wiedźmin" kontynuuje to, co udało się wcześniej, poprawia to, co się nie udało.  Niestety tego samego nie da się powiedzieć o tym, jak opowiada swoją historię.

Na podstawowym poziomie nowe przygody Geralta kontynuują to, co pokazano nam poprzednio, nie ma tu rewolucji w sposobie opowiadania. Jest więc sporo potworów, wiele przygód, niczym z awanturniczej opowieści, a showrunnerka, Lauren Schmidt Hissrich, otwiera kolejne rozdziały opowieści o samym świecie. Słowem - jeśli podobał ci się poprzedni sezon, to znajdziesz tu mniej więcej to samo, tylko więcej i trochę bardziej. Im dalej jednak widz zagłębia się w sezon, tym bardziej widoczne staje się, że twórcy nie do końca poradzili sobie z materiałem źródłowym.

Założenia 2. sezonu "Wiedźmina" są znacznie ambitniejsze, niż poprzedniej serii. Wcześniej trzeba było położyć podwaliny pod świat, zbudować zainteresowanie widzów, rozrysowując bohaterów i główne wątki. Do tego celu sprytnie wykorzystano kilka odmiennych linii czasowych, rozbudowano szczątkową wiedzę z opowiadań zawartych w tomach "Ostatnie życzenie" i "Miecz przeznaczenia", podkręcono trochę historię Yennefer, rozbudowano wątek magów i w ten sposób wprawiono świat w ruch. Nowa seria, oparta o "Krew elfów" miała trochę inne zadanie. Tu trzeba już zagęszczać, rozwijać nowo postawiony świat, wprowadzać kolejnych bohaterów i rozwijać intrygę. Jednak pierwszy tom opowiadań o wiedźminie Geralcie i jego przeznaczeniu, nie nadaje się do przełożenia na język serialu w proporcji jeden do jednego, bo to on w gruncie rzeczy jest tym - ponownym, ale jednak - wprowadzeniem do świata, wprowadzeniem do intrygi całej pięciotomowej sagi. Scenarzyści nie mieli więc innego wyjścia – musieli napisać tę historię na nowo. I to zadanie ich przerosło.

wiedzmin sezon 2 recenzja opinie
Wiedźmin, 2 sezon - recenzja

Na papierze wszystko wygląda świetnie, drobne głupotki fabularne i problemy narracyjne można przełknąć, bo rekompensuje to dynamiczna akcja. Gdy jednak fabuła zwalnia na chwilę, a my dostajemy czas sam na sam z bohaterami, coraz mocniej widać scenariuszowe problemy, fabularne dziury i przede wszystkim… dojmującą przeciętność i banał.

REKLAMA

Wszędzie tam, gdzie fabuła 2. sezonu "Wiedźmina" trzyma się oryginału, czuć w serialu wyjątkowość świata, bohaterów, a nawet przygód i problemów moralnych, które tak często targały powieściowymi bohaterami. Gdy jednak scenarzyści zaczynają pisać swoje historie i wątki, zaczynają pojawiać się problemy, a serial zupełnie traci swój blask i staje się zwykłym, do bólu generycznym, powtarzalnym serialem fantasy. Poprzedni sezon "Wiedźmina", mimo wielu zmian i wykastrowania dialogów między innymi z dowcipu, trzymał się ram oryginału, ten nowy widać, że szuka swojej drogi, ale zupełnie nie potrafi zejść ze ścieżki, którą wyznaczają banalne opowieści o magach, smokach, wojowniczkach i wojownikach. Gdy u Sapkowskiego pojawiał się znany trop, ten brał go, rozkładał na czynniki pierwsze, często ośmieszał (choć z czułością) i dopiero pokazywał go czytelnikowi. W serialu nikt nie zadaje sobie tego trudu, tłukąc po raz kolejny te same opowieści, z zaangażowaniem, jakby odkrywał nowy kontynent.

Obejrzałem 6 z 8 odcinków 2. sezonu "Wiedźmina", które mają za kilka dni trafić na platformę Netflix. Przez te kilka godzin spędzonych z Geraltem, Ciri, Yennefer i resztą wesołej, choć doświadczanej fantastycznymi  problemami zgrai bohaterów, wiedziałem, że serial znajdzie swoich odbiorców. Podobnie jak w przypadku poprzedniego sezonu, widzowie docenią naprawdę niezłą obsadę (obok świetnego Henry’ego Cavilla coraz lepiej radzi sobie wcielająca się w Ciri Freya Allan, dobrą robotę robi też Joey Batey, czyli Jaskier). Publiczność zwróci też uwagę na kilka świetnie wyreżyserowanych starć z potworami (nawet dla tych kilku scen warto serial obejrzeć).

Gdyby zestawić ze sobą zalety i wady serialu, to te pewnie by się równoważyły, czyniąc z "Wiedźmina" przeciętniaka bez większych ambicji na bycie czymś więcej, niż tylko kolejną, mdłą opowieścią fantastyczną. Ja odbieram go jednak jako produkcję zmarnowanych szans, która nie jest w stanie dobrze wykorzystać tego, co ma najcenniejsze, czyli wybitnego materiału źródłowego. Takie marnotrawstwo trudno jest rozgrzeszyć.

Premiera 2. sezonu "Wiedźmina" 17 grudnia na Netflix Polska.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA