REKLAMA

Polacy kochają "Wiedźmina", ale go nie lubią. Za granicą serial oceniany jest lepiej

Za nami pierwsza część 3. sezonu "Wiedźmina" - na kolejne epizody musimy poczekać jeszcze miesiąc. Odbiór "trójki" jest dokładnie taki, jak można było przypuszczać: mimo tego, że najnowsza odsłona niemal pod każdym względem bije poprzednią na głowę, niechęć naszych rodaków wydaje się znacznie większa. Nietrudno domyślić się, z czego to wynika - podobnie jak fakt, że za granicą seria została przyjęta znacznie cieplej.

wiedźmin sezon 3 serial netflix opinie za granicą recenzje oceny
REKLAMA

Znaleźć pozytywne komentarze Polaków na temat 3. sezonu "Wiedźmina" jest niebywale trudno. Niewiele rzeczy tak zjednoczyło nasz spolaryzowany na każdej płaszczyźnie naród, jak wściekłość skierowana w stronę showrunnerki Lauren S. Hissrich i Netfliksa. Oczywiście, część zarzutów to bzdura i kwestia uprzedzeń, ale znaczną część z nich jestem w stanie zrozumieć - sam przez długie lata czekałem na godną adaptację jednego z moich ulubionych cyklów książek. "Wiedźmin" Andrzeja Sapkowskiego był pod wieloma względami rewolucją na rynku polskiej fantastyki, a i współcześnie zaskakuje progresywnością (której z jakiegoś powodu niektórzy nie chcą zauważać), stylem, budową charakterów, emocjami. Ta proza zasłużyła na duży budżet, rozmach, znane nazwiska i pokazanie całemu światu. Po pierwszym sezonie, który okazał się skromny, ale przyzwoity, nadzieje na znacznie lepszą kontynuację rosły. A potem skurczyły się niemal do zera - udany film animowany z uniwersum okazał się zmyłką. 2. sezon głównego serialu z adaptacji stał się "wariacją na temat", a prequelowy "Rodowód krwi" - całkowitą porażką.

Przykre, bo potencjał był olbrzymi. "Wiedźmin" znalazł przecież wielu fanów w szerokim zagranicznym świecie - najpierw za pośrednictwem gier CD Projekt RED, potem dzięki pierwszemu sezonowi serialu, za sprawą którego m.in. Amerykanie rzucili się na materiał źródłowy, windując nazwisko Sapkowskiego na listach autorów bestsellerów. Netflix trzymał w garści kurę znoszącą złote jaja.

Gdy jednak rodacy zauważyli, że adaptacja ucieka od źródła coraz dalej, a cała ich wymarzona (i przekłamana, bo wykreowana głównie przez twórców gier, nie zaś miksującego różne tropy kulturowe pisarza) słowiańskość wyparowała, wpadli we wściekłość. Sam cierpiałem, gdy 2. sezon pogrzebał moje marzenia o jakościowej ekranizacji tej wspaniałej sagi - mogę się zatem z nimi utożsamić. No, przynajmniej do momentu, w którym dyskusja nie schodzi na ciemnoskóre elfy. Trudno dziwić się Netfliksowi, że dba o inkluzywność, chcąc trafić do jak największego grona odbiorców - nawet kosztem niektórych rozpalonych do czerwoności polskich internautów, dla których wszystko, co otwarte i multikulturowe, musi od razu oznaczać moralną zgniliznę, neomarksizm czy inne podobne chochoły.

Czytaj także:

REKLAMA

Wiedźmin: 3. sezon za granicą

Wydaje mi się zatem zasadne, że zagraniczni dziennikarze ocenili 3. sezon znacznie wyżej, niż ci polscy. Choć osobiście jestem rozbawiony faktem, że wielu z nich stawało na rzęsach, by bronić brzydszej, głupszej i znacznie bardziej odbiegającej od oryginału "dwójki", a dopiero teraz postanowili popłynąć z prądem gniewu - wystawiając na przykład oceny 3/10, podczas gdy poprzedniej serii wlepiali zaskakujące 6 czy nawet 7.

Dlaczego za granicą "Wiedźmin" ma lepszą prasę? Cóż, sprawa jest prostsza, niż się wydaje: amerykański odbiorca, w większości nieznający książkowego oryginału, widzi w nim po prostu kolejny serial fantasy w ciekawym settingu (zasługa Sapkowskiego), z interesującym głównym wątkiem fabularnym, odniesieniami do współczesnych nam społecznych problemów (znów: Sapkowski) i ciekawymi postaciami (mimo tego, że do oryginalnych nie mają podjazdu).

Nie zdają sobie sprawy, jak kiepsko serialowe dialogi wypadają w porównaniu z tymi oryginalnymi, jak bardzo spłycono część postaci, jak wielkim niezrozumieniem części refleksji czy wydarzeń z książek wykazała się pani Hissrich. 3. sezon "Wiedźmina" to generyczne, ale przyzwoite i zapewniające co nieco niezobowiązującej rozrywki serialowe fantasy, które i tak wypada lepiej, niż większość odcinkowych produkcji w tym gatunku (inna sprawa, że dużej konkurencji nie ma - ale już na przykład "Rodowód krwi" w USA został przecież bezlitośnie zmiażdżony). Nie pojmują, jak wiele dobra zostało tu przerobionego i czy wręcz zmasakrowanego. Traktują serial jak dzieło w pełni autonomiczne, nie mając porównania. Niestety nikt, kto czytał książki o wiedźminie i w jakiś sposób je ceni, nie da rady podejść do tej adaptacji w taki sposób.

REKLAMA

Nie powinno zatem być zaskoczeniem, że wszystkie trzy sezony otrzymały łącznie 82 proc. pozytywnych ocen od krytyków, a 64 proc. od widzów w popularnym agregatorze Rotten Tomatoes. Najnowsza seria to 83 proc dobrych opinii. Gorzej w przypadku tzw. "audience score": średnia 2,7 na 5 to efekt jedynie 44 proc. pozytywnych not, zakładając, że zaczynają się one od 3/5. Metacritic to z kolei pozytywne 63 punkty od prasy i 6,6 od widzów. A największa baza filmowa na świecie, czyli IMDb? 8,1/19 przy 526 tys. głosów!

Różnice dostrzegalne są też w komentarzach - zagraniczne wpisy dotyczące serialu są znacznie bardziej przychylne, podczas gdy Polacy w większości przypadków krytykują. Wszędzie. Na każdym kroku. Tak się kończy zbyt swobodne trawestowanie "dóbr narodowych" - nawet jeśli zdecydowana większość rodaków przez ostatnich trzydzieści lat miała oryginał w głębokim poważaniu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA