REKLAMA

Hej dzieciaki ery VHS, nowy hit Netfliksa został skrojony właśnie pod was

Akcja, pościgi, roboty, krwiożercza roślina z kosmosu - łatwiej wymienić, czego w "Wojownikach przyszłości" nie ma, niż to, na co natkniemy się podczas seansu. Hongkoński film napędzany jest bezkompromisową akcją. Od niedawna można go oglądać na platformie Netflix.

wojownicy przyszłości netflix co oglądać
REKLAMA

W sierpniu tego roku "Wojownicy przyszłości" zawitali w hongkońskich kinach i... rozbiły bank. Takiego azjatyckiego hitu jeszcze tam nie było. Produkcja pobiła wszelkie rekordy popularności. Teraz czaruje użytkowników Netfliksa na całym świecie. Również w Polsce. Produkcja pojawiła się na platformie w miniony piątek i od czasu swojej premiery nie chce zejść z wysokich miejsc listy najpopularniejszych filmów w naszym kraju.

W czym tkwi sekret popularności "Wojowników przyszłości"? To napędzane akcją widowisko science fiction, które dostarcza mnóstwa adrenaliny. Prawdziwa bomba. Bo reżyser widzów tu nie oszczędza, tylko z uporem maniaka mnoży kolejne atrakcje.

REKLAMA

Wojownicy przyszłości - 5 powodów, żeby obejrzeć nowy hit platformy Netflix

W "Wojownikach przyszłości" trafiamy do świata po apokalipsie. Wojny i inne działania człowieka doprowadziły do zniszczenia naturalnego środowiska. W celu jego naprawienia zbudowano nowoczesny system zwany Skynetem (nie, nie chodzi o sztuczną inteligencję, wysyłającą terminatory do przeszłości). I kiedy wszystko już zmierza ku lepszemu, w Ziemię uderza meteoryt z tajemniczą rośliną. Żebyście mnie nie oskarżyli o rzucanie spoilerami, dodam, że o wszystkich przywołanych tutaj wydarzeniach dowiadujemy się z pierwszych pięciu minut filmu.

Ten film ma kosmiczne robale...

Zgodnie z wytycznymi Alfreda Hitchcocka "Wojownicy przyszłości" zaczynają się od trzęsienia ziemi, a potem akcja już tylko przyśpiesza. Jak się okazuje, roślina z meteorytu rozrasta się z każdym deszczem, niszcząc wszystko po drodze. Z drugiej jednak strony Pandora oczyszcza też atmosferę. Grupa żołnierzy ma ją więc unieszkodliwić, zmieniając jej geny w taki sposób, aby nie straciła zbawiennych właściwości. W trakcie samobójczej wręcz misji coś idzie nie tak i bohaterowie muszą improwizować.

Wchodząc do Pandory żołnierze trafiają na grupę niespodziewanych wrogów. W środku rośliny zalęgły się bowiem krwiożercze robale. W tym wypadku skojarzenia z "Żołnierzami kosmosu" będą jak najbardziej uzasadnione. A jakby wam mrugnięć do obeznanego widza było mało, to w dalszej części filmu pojawią się też odniesienia do serii "Obcy".

Wojownicy przyszłości - Netflix

...i roboty

Wspominałem już, że ludzie mają na swych usługach roboty? Mogłem zapomnieć. W każdym razie mają i w dodatku dysponują też specjalnymi zbrojami, które dają im nadnaturalne zdolności (trochę w stylu Iron Mana). Tak, atrakcji jest aż nadmiar. Żebyście mnie dobrze zrozumieli: w filmie są kosmiczne robale z kosmicznej rośliny, roboty i osoby w metalowych zbrojach. I oni wszyscy ze sobą walczą, bo reżyser dobrze wie, jak połączyć to wszystko w jedno wielkie spektakularne widowisko.

Wartka akcja

Przy takim natłoku atrakcji fabuła staje się zbędna. I faktycznie Yuen Fai NG nawet nie zawraca sobie nią głowy. Pomijając już scenariuszowe dziury, bohaterowie to gatunkowe klisze, a wszelkie zwroty akcji wyczuwa się na kilometr. Reżyser ewidentnie nie stawiają sobie za cel zaskoczenia widzów swoją opowieścią. On chce wprawić nas w osłupienie, dlatego dociska pedał gazu do samej dechy i ani na moment nie ściąga z niego stopy. Dzięki temu "Wojowników przyszłości" ogląda się niczym "Szybkich i wściekłych". Twórcy z uśmiechem na ustach przekraczają tu kolejne granice absurdu, w imię bezkompromisowej rozrywki.

Efekty specjalne

Powodów, dla których "Wojownicy przyszłości" zbudowani są z ekscesu i przesady, można doszukiwać się w fakcie, że Yuen Fai NG jest przede wszystkim twórcą efektów specjalnych. Stworzył po prostu film, w którym to one grają pierwsze skrzypce. Nie są wybitne, ale nie kłują też w oczy. Dodatkowo w najbardziej spektakularnych momentach ruchy kamery i montaż skutecznie odwracają naszą uwagę od ich niedociągnięć. Daje to bardzo oldschoolowy i B-klasowy posmak.

REKLAMA

Klimat jak z VHS-owych klasyków

Każdy, kto dzieciństwo i sporą część okresu dojrzewania spędził między półkami wypożyczalni VHS, nie będzie miał wątpliwości: "Wojownicy przyszłości" właśnie tam odnaleźliby się doskonale. Lepszej propozycji na seans w piątkowy, czy sobotni wieczór - samotny lub w towarzystwie - nie znajdziecie.

Film "Wojownicy przyszłości" obejrzycie na platformie Netflix.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA