REKLAMA

X-Wing Alliance

Fani Star Wars do dziś pamiętają X-Wing - jedną z najlepszych serii opartych na niesamowitym filmie, ustępującą liczbą graczy tylko Jedi Knight. X-Wing Alliance jest ostatnią częścią tej słynnej trylogii - ale czy równie dobrą jak poprzedniczki? W momencie premiery została uznana najgorszą z trójcy, choć muszę przyznać, że wcale tak źle nie jest. Zwłaszcza teraz, gdy dobrych symulatorów lotu (przede wszystkim tak ekskluzywnym towarem jak statki kosmiczne) jest coraz mniej.

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Tym razem - w przeciwieństwie do poprzedniczek - wcielimy się w rolę handlarza, nie pilota myśliwca. Przez większość gry latamy statkiem zupełnie odmiennym od małych X-Wingów czy Tie Fighterów. Otóż zasiądziemy za sterami Sokoła Milenium. Nie dokładnie tego, który posiadał Han Solo, ale równie potężnego. Początki są dość trudne - sterowanie jest bardzo rozbudowane, skrótów na klawiaturze wiele, a do tego gra wymaga joysticka. Uprzedzając pytania - gamepad też się nada, ale znacznie zmniejsza przyjemność czerpaną z X-Wing Alliance. Nasze pierwsze misje wyglądają dość prosto - dostarcz towar z punktu A do B i wróć z kasą/innym towarem. Pracujemy dla swojego ojca, więc przynajmniej przez pierwsze godziny będziemy mieć spokój. Zabawa zaczyna się z czasem - Imperium dobiera się do naszych towarów, wrogów coraz więcej, a i chętni do handlu to zwykle rebelianci... Jak to zwykle bywa, w końcu niezniszczalne Imperium dopiera się do tyłków rodzinnego biznesu, a nasz bohater - Ace - dołącza do rebelii. I tu się zaczyna zabawa. Twórcy gry wsadzają nas między innymi do X-Winga, weźmiemy też udział w dywersyjnych misjach, latając Tie Fighterem - zaś ostatnia misja to arcydzieło, przedstawia ona bowiem Bitwę o Endor. Tak, dobierzemy się też do Gwiazdy Śmierci.

REKLAMA

Fabuła jest bardzo powiązana z filmami - przejawia się to już na samym początku, gdy bohaterowie rozmawiają o Skywalkerze jako o znakomitym przykładzie rebelianta. Potem, gdy Ace dołącza do sił działających przeciw Imperium, zobaczymy podczas misji wiele postaci znanych z filmów i gier. Ostateczna Bitwa o Endor także jest zgodna z fabułą filmów - fani na pewno nieraz się uśmiechną, gdy spotkają nawiązana do filmów Lucasa.

Jak wygląda samo latanie? Teoretycznie prosto, nie używamy wielu klawiszy do przemieszczania się po kosmosie. Przydaje się tu naprawdę dobry joystick, gdyż momentami może być naprawdę trudno - na samym początku przygody zwykły Tie Fighter jest o niebo silniejszy od naszego Sokoła. Dopiero z jakimś czasem nabieramy siły, ale wtedy pojawiają się trudniejsi do pokonania przeciwnicy. Wracając do kontrolowania statku, mamy przyciski odpowiadające za zmienianie celów - gdy już kogoś namierzymy, wystarczy nakierować celownik statku na naszego przeciwnika (najlepiej jego tylną część), ewentualnie przesiąść się do działek i rozwalić wrogi okręt. Zabawa komplikuje się, gdy wykonujemy misje handlarza - trzeba posługiwać się także klawiaturą - dokować, pobierać towar, a także - uwaga - wchodzić w nadprzestrzeń.

Poziom trudności jest dość wysoki - niektóre misje mogą nieźle wkurzyć, choć na szczęście większość jest w miarę krótka i nie dostarcza wielu problemów. Twórcy uznali, że nie ma co przedłużać gry przez bezsensowne jej utrudnianie - i bardzo dobrze, bo X-Wing Alliance i tak zajmie doświadczonemu graczowi kilkanaście godzin. A to nie koniec, bo pozostają jeszcze dowolnie modyfikowane scenariusze bojowe i multiplayer - który niestety nie jest już popularny i wielu chętnych do zabawy w sieci nie widać. Choć zawsze można zmusić znajomych do kupna gry, bo zabawa przez sieć stoi na wysokim poziomie. Brawa dla Lucasarts, że stworzyli tak doskonały multiplayer już w roku 1999.

REKLAMA

Grafika z czasem się zestarzała. Nie ma co się oszukiwać, nikt już nie doceni gigantycznego modelu Gwiazdy Śmierci. Co prawda jest w Internecie kilka modyfikacji usprawniających oprawę wideo, ale nawet największy makijaż nie poprawi wyglądu tej brzyduli. Oczywiście nie jest aż tak koszmarnie - gracze nie przywiązujący do grafiki zbyt wielkiej uwagi nadal będą się przednio bawić, zaś reszta zawsze może zacisnąć zęby. Trójwymiar to nowość w serii - X-Wing Alliance zawsze wygląda lepiej od dwuwymiarowego, pierwszego X-Winga. Na plus zaliczyć można interfejs, bardzo oryginalny i przełomowy. Największe symulatory nadal wykorzystują pomysły z klasyka Lucasarts - przelotka EVE Online prezentuje się prawie identycznie jak ta z Alliance. Ba, nawet niektóre strzelaniny wykorzystują podobny system namierzania celów! Oprawa dźwiękowa stoi na poziomie podobnym do grafiki - nieco już się zestarzała. Odgłosy przypominają raczej te ze starej trylogii, nie nowej, co jest niestety wadą. Na szczęście jest to gra oparta na Star Wars, więc na brak dobrej muzyki nie ma co narzekać.

Polecam X-Wing Alliance każdemu fanowi Star Wars, symulatorów i oryginalnych gier. Ba, tak naprawdę tego klasyka może spróbować każdy - nie zabrakło tu planowania akcji, strategii, dynamicznych strzelanin i humorystycznych dialogów między pilotami. Warto kupić grę choćby dla Bitwy o Endor, tak epickiej walki z "bossem" nie widziałem jeszcze nigdy!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA