Zack Snyder – wizjoner czy król pretensjonalności? Dlaczego „Liga Sprawiedliwości” ma format 4:3?
„Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera” okazała się dużym sukcesem HBO i samego reżysera. Debiut produkcji wypuszczonej w formacie 4:3 i dodatkowej czarno-białej wersji dosyć niespodziewanie rozpoczęły zaś dyskusję o artyzmie gnębionym przez hollywoodzkie wytwórnie.
Od premiery nowej „Ligi Sprawiedliwości” na HBO GO minęły już ponad dwa tygodnie. Był to czas burzliwych wydarzeń wokół filmowego uniwersum DCEU. Fani cyklu wykreowanego przez Zacka Snydera zareagowali na debiutującą produkcję bardzo pozytywnie i szybko zaangażowali nowe siły w akcję opatrzoną hashtagiem #RestoreTheSnyderVerse. Przyszłe losy DCEU będą jednak bardziej zależeć od wyniku wewnętrznego sporu toczącego spółkę WarnerMedia. W jednym narożniku stoi HBO Max a w drugim wytwórnia Warner Bros. i naprawdę trudno stwierdzić, kto wyjdzie z tego pojedynku zwycięsko.
Nieco niespodziewanie „Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera” stała się również nowym zapalnikiem w dyskusji o artyzmie filmów superbohaterskich. Część filmowców starej daty takich jak Martin Scorsese czy Ken Loach określa produkcje spod znaku Marvela czy DC mianem parków rozrywki. Według nich nie mamy przy okazji MCU do czynienia z prawdziwym kinem, a raczej tanią rozrywką dla zjadaczy popkornu posuniętą do jak ostatecznych granic. Winnymi takiego stanu rzeczy mają być szefowie wytwórni koncentrujący się tylko i wyłącznie na zarobkach.
Los filmów „Liga Sprawiedliwości” i „Legion samobójców” pokazuje, że w tego typu spojrzeniu jest trochę prawdy. Dlatego fani tak mocno apelowali o Snyder Cut czy Ayer Cut.
W obu przypadkach pogoń za cyferkami i chęć skopiowania sukcesów Marvela doprowadziła Warner Bros. do odrzucenia kreatywnej wizji reżyserów. Odejście Zacka Snydera było bezpośrednio spowodowane rodzinną tragedią, ale niechęć kierownictwa do reżysera odpowiedzialnego za „Człowieka ze stali” i „Batman v Superman” pojawiła się znacznie wcześniej. Na jego miejsce sprowadzono Jossa Whedona w nadziei na odtworzenie magii MCU, a efekt końcowy nieudolnego połączenie dwóch skrajnie różnych estetyk zakończył się piramidalną klęską. Kto by pomyślał...
Dlatego w oczach wielu fanów Snydera czterogodzinna „Liga Sprawiedliwości” była gestem nieposkromionej artystycznej ekspresji. Sam Amerykanin poszedł zresztą za tym tropem i w wielu miejscach postanowił pójść wbrew ustalonym konwencjom. Dlatego zdecydował na czterogodzinną epicką opowieść, wypuszczoną na HBO w proporcjach 4:3 (a w wersji specjalnej dodatkowo w czerni i bieli).
Skąd czarne paski po bokach ekranu w filmie „Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera”? To całkiem proste.
Standardowe ekrany kinowe mają przeważnie format 1,85:1 lub 2,39:1, czyli są szerokie w poziomie i wąskie w pionie. Ekrany IMAX-a są jednak zbliżone wyglądem bardziej do klasycznych telewizorów, dlatego dla tej sieci kręci się często pojedyncze sceny (lub całe wersje) w standardzie 4:3. A Zack Snyder zakochał się w nim w trakcie ponownego oglądania scen „Batman v Superman. Świt sprawiedliwości” stworzonych właśnie dla IMAX-ów. Postanowił więc stworzyć swój następny film pod taki format. Szefowie wytwórni optowali za popularniejszym układem i wypuścili „Ligę Sprawiedliwości” pod proporcje pasujące do kin.
- Czytaj także: Czy premiera nowej wersji „Justice League” to sukces toksycznych fanów?
Podczas prac nad Snyder Cut reżyser miał wolną rękę i mógł powrócić do oryginalnego planu, urzeczywistniając wizję pokazywania superbohaterów jako wysokich, wręcz strzelistych istot przypominających posągi bardziej niż ludzi. A wymiary 4:3 zdecydowanie w tym pomagają, bo pokazany w ten sposób obraz wydaje się rozciągnięty w pionie.
Zack Snyder dostał szansę na pokazanie swojej wizji bez zewnętrznych ingerencji. Co jest o tyle problematyczne, że wielu krytyków uważa go za mistrza kiczu.
W historii filmów superbohaterskich nie brakowało oczywiście reżyserów, którzy byli w stanie odcisnąć własne piętno na ekranizowanej postaci. Tim Burton przerabiał Batmana na swoją modłę, Taika Waititi potrafił zrobić z „Thor: Ragnarok” komedię w swoim stylu, a trylogia Nolana jest przecież określana w taki sposób nie bez powodu. Zackowi Snyderowi też się to udało. Choć oczywiście efekty końcowe stworzone jego ręką można oceniać różnie.
Osobiście nie jestem wielkim fanem jego pomysłu na Supermana (choć akurat znienawidzona przez część fanów scena śmierci Zoda mi nie przeszkadza) i mam problem z niektórymi pretensjonalnymi elementami kreowanej przez niego dla DCEU narracji. Wydaje mi się jednak, że w stylu Zacka Snydera nie ma nic wewnętrznie złego. Po prostu należy go dopasować do odpowiedniego materiału źródłowego.
Zack Snyder nigdy nie poświęca swojej wizji. Nawet jeśli czasem powinien.
Do „300” pasował on akurat idealnie, a z kolei „Strażnicy” nie mogliby dostać mniej odpowiedniego reżysera. W przypadku filmowego uniwersum DC sprawa jest bardziej skomplikowana. Natomiast kopiowanie Marvela to naprawdę idiotyczne wyjście. Nie tylko dlatego, że jest całkowicie odtwórcze. Po prostu próba zrobienia z Batmana postaci dowcipkującej w tempie godnym Petera Parkera idzie w poprzek dekadom istnienia tego bohatera. Tak samo Superman musi być pomnikowy i potężny, do czego należałoby dodać odpowiedni kontrast w osobie Clarka Kenta (to właśnie ten element zawodził w „Człowieku ze stali”).
Cokolwiek by o Snyderze nie mówić, to zależało mu na wspomnianych postaciach. Podobnie jak na Flashu czy Cyborgu, których wątki w wersji Whedona wręcz zmasakrowano. Historia zawarta w „Lidze Sprawiedliwości” była dla niego ważna. Czy to takie złe, że chce ją opowiedzieć po swojemu? Tak, potrafi być pretensjonalny, gdy mówi o formacie 4:3 jako wyborze pozwalającym zachować artystyczną uczciwość z samym sobą. Ale dlaczego tak wiele osób nawołuje zewsząd do pełnej uniformizacji? Nie każdy film superbohaterski musi być taki sam, wyglądać tak samo i zamykać się w odpowiednich dla kinowego zarobku dwóch godzinach. W tym akurat w pełni się z Zackiem Snyderem zgadzam.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.