„Bo we mnie jest seks” to najnowszy z serii współczesnych filmów poświęconych PRL-owi. Jego główną bohaterką jest gwiazda tamtych czasów Kalina Jędrusik. Jak grająca ją Maria Dębska wypadła na pełnym zwiastunie? Materiał wywoła dużą burzę w sieci.
Skąd taki wniosek? Już wypuszczony kilka tygodni temu 40-sekundowy teaser wzbudził dużo kontrowersji i wywołał ostry spór wśród internautów oraz fanów Kaliny Jędrusik. Część z nich uważała, że Maria Dębska nie pasuje do tej roli, a sam film jawi się jako tania i nastawiona na szokowanie produkcja. Inni dostrzegali zaś w aktorce idealną osobę do odgrywania peerelowskiego symbolu seksu. Na podstawie opublikowanego właśnie pełnoprawnego zwiastuna można zaś już stwierdzić, że te dwie zwaśnione strony nie pogodzą się przynajmniej do premiery samego filmu.
W trakcie trwającego półtorej minuty materiału kamera spoczywa niemal wyłącznie na głównej bohaterce. Fani stylu i szyku Kaliny Jędrusik z pewnością nie będą czuć się zawiedzeni, bo niektóre z kreacji noszonych przez Marię Dębską prezentują się doprawdy zjawiskowo. Odtworzenie PRL-u też wypada twórcom całkiem nieźle, choć nie wszystkim przypadnie pewnie do gustu przygaszony dobór kolorystyki. Większy problem widać jednak od strony fabularnej. W zwiastunie co rusz padają hasła o kobiecej wolności, buncie i sile, ale za każdym razem z offu. Sceny z samego filmu koncentrują się na czymś zupełnie innym.
„Bo we mnie jest seks” zdaje się być zainteresowany tylko tym, z kim Kalina Jędrusik poszła do łóżka, a z kim nie.
Grana przez Marię Dębską bohaterka była seksualną ikoną lat 60. w Polsce i nikt nie każe twórcom filmu unikać tego tematu. To byłoby nie tylko marnotrawstwo, co wręcz głupota. Tylko czy naprawdę musieli budować cały zwiastun na bazie życia seksualnego Kaliny Jędrusik? Tak jakby w historii tej postaci nie było żadnych innych ciekawych motywów czy momentów. Być może po premierze filmu okaże się, że w rzeczywistości akcenty fabuły rozłożono zupełnie inaczej, ale przynajmniej na razie wygląda na to, jakby dystrybutor miał tylko jeden pomysł na promowanie „Bo we mnie jest seks”. Część widzów pewnie uda się w ten sposób przekonać do wizyty w kinie, ale wielu to może ostatecznie odrzucić od produkcji poświęconej polskim latom 60.
- Czytaj także: Kto szuka nowych gwiazd modelingu? Na pewno nie program „Top Model”, który zamienił się wylęgarnię influencerów.
* Autorem zdjęcia głównego jest Bartek Mrozowski/NEXT FILM.