Widziałam 3. sezon serialu „Bridgertonowie” i jestem w szoku. Ten sam tytuł, wielkie zmiany
Na tę premierę czekało z pewnością wielu fanów jednej z najpopularniejszych serii platformy Netflix. Jeżeli również tęskniliście za barwnymi kostiumami i miłosnymi historiami z wyższych sfer, to mam dla was dobrą wiadomość. Można już śmiało obejrzeć 3. sezon serialu „Bridgertonowie”. Bohaterowie powracają na wasze ekrany w pełnej okazałości, ale nie wszystko jest dokładnie takie samo, jak było wcześniej.
W tym miejscu warto zaznaczyć, że Phoebe Dynevor nie wystąpiła w najnowszej odsłonie produkcji. Aktorka wcielała się w postać Daphne Bridgerton i to właśnie jej miłosne perypetie widzowie mogli śledzić w pierwszy sezonie. Dynevor już jakiś czas temu wspominała w wywiadach o swoich odczuciach dotyczących odgrywanej bohaterki. Zaznaczała, że udało jej się zrobić z nią wszystko, co sobie zaplanowała. Zwyczajnie nie potrafiła sobie wyobrazić jakiejkolwiek kontynuacji jej historii. Oczywiście po raz kolejny w tytule „Bridgertonowie” nie pojawił się też Regé-Jean Page, który był serialowym wybrankiem serca Daphne oraz księciem Hastings. Ten fakt akurat nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem, ponieważ aktora nie można było oglądać już nawet w drugim sezonie. Czy ich brak jest ostatecznie odczuwalny podczas sensu najnowszej odsłony serii? Zdecydowanie nie i bardzo dobrze. Jest to doskonały dowód na to, że ta produkcja ma jeszcze wiele do zaoferowania oraz potrafi wybronić się samodzielnie. Zresztą w końcu widzowie mogą zagłębić się w historię jednej z najciekawszych postaci, czyli Penelopy Featherington, ukrywającej swoje prawdziwe oblicze pod pseudonimem Lady Whistledown. Niektórzy znają już tajemnicę dziewczyny, ale to nie oznacza, że nie ma ona już znacznego wpływu na życia wszystkich członków socjety. Wręcz przeciwnie, autorka najpopularniejszych artykułów plotkarskich staje się jeszcze bardziej bezpośrednia, zadziorna i… bezwzględna. Nawet dla samej siebie.
Bridgertonowie: o czym jest 3. sezon serialu Netfliksa?
3. sezon serialu „Bridgertonowie” rozpoczyna się, można powiedzieć, standardowo. Startuje kolejny sezon matrymonialny, a to wiąże się oczywiście z nowymi debiutami pięknych i młodych kobiet. Tym razem swojego męża szuka Francesca Bridgerton (Hannah Dodd), czyli jedna z młodszych córek Lady Violet Bridgerton (Ruth Gemmell). Dziewczyna nie jest w stanie w pełni skupić się na swoim najważniejszym obecnie, według niektórych przynajmniej, zadaniu. Pochłania ją głównie muzyka. Cały swój wolny czas poświęca na grę na pianinie. Nie tylko rozwija swoje umiejętności, ale przede wszystkim ucieka od przytłaczającej rzeczywistości. Jej matka bardzo martwi się, że przez tego typu podejście nie uda jej się znaleźć wybranka serca. Bardzo zależy jej na tym, aby córka miała szansę przeżyć miłość swojego życia. Nie chodzi jej jedynie o puste spełnienie wymogów społeczeństwa.
W dniu prezentacji Francesci przed królową Charlotte (Golda Rosheuvel) przed rodzinnym domem pojawia się Colin Bridgerton (Luke Newton). Chłopak wrócił właśnie ze swoich letnich podróży, podczas których zwiedził wiele europejskich krajów. Powiedzieć, że wygląda nieco inaczej niż zawsze, to jak nie powiedzieć nic. Colin zmienił się nie tylko wizualnie, ale ma także zupełnie nowe usposobienie. Z dość nieśmiałego, wycofanego i niepewnego siebie dzieciaka, stał się mężczyzną, którego teraz pożądają praktycznie wszystkie szukające mężów kobiety. Nie może odgonić się od adoratorek. Nic dziwnego, skoro każdej z nich posyła zalotne spojrzenia oraz wymowne uśmieszki.
Na tę scenę patrzeć musi niestety Penelope Featherington (Nicola Coughlan). Jest ona od bardzo dawna szaleńczo zakochana w Colinie. Tuż przed jego wyjazdem usłyszała, że chłopak nigdy nie mógłby się z nią związać, ponieważ traktuje ją tylko i wyłącznie jak przyjaciółkę. Oczywiście użył wówczas o wiele mocniejszych słów, ale nie warto ich przytaczać, gdyż są one niesamowicie przykre. Penelope w końcu postanawia zapomnieć o nieodwzajemnionej miłości. Postanawia znaleźć sobie innego męża, który będzie spełniał konkretne kryteria. Przede wszystkim musi dawać swojej żonie przestrzeń i swobodę. Najlepiej, żeby w ogóle nie zajmował zbyt dużo jej czasu. To pozwoliłoby dziewczynie na dalsze pisanie jako Lady Whistledown, bez ciągłej obawy o odkrycie jej prawdziwej tożsamości. Szczere uczucie nie jest dla niej już aż tak istotne. Problem pojawia się, gdy Penelope musi zachwycić swoimi wdziękami potencjalnych kandydatów. Nie ma w tym doświadczenia, ponieważ dotychczas była wiecznie wyśmiewaną, cichą dziewczyną stojącą cały czas pod ścianą podczas wystawnych bali. Colin nie jest w stanie na to patrzeć. Chce odzyskać utraconą przyjaźń, ale wie, że na początku musi jakoś sprawić, że dawna koleżanka znów mu zaufa. Proponuje więc pewien układ. Pomoże dziewczynie zyskać pewność siebie, potrzebną do znalezienia męża, a jeżeli to się uda, to ona da drugą szansę ich relacji. Penelope nie ma wyjścia. Jeżeli chce mieć jakąkolwiek szansę na rynku matrymonialnym, musi się zgodzić. Tak rozpoczyna się ich nowa wspólna historia, która ostatecznie może przerodzić się w dość niespodziewane uczucie, do czego serial „Bridgertonowie” zdążył już nas przyzwyczaić.
W tym barwnym świecie zrobiło się bardziej intymnie i duszno
Na samym początku trzeba poruszyć jedną, wielce istotną kwestię. 3. sezon serialu „Bridgertonowie” jest wyjątkowo… erotyczny. Oczywiście wcześniej widzowie również byli świadkami wielu intymnych scen, a już w szczególności wtedy, gdy dani bohaterowie byli już po ślubie, ale teraz wychodzą one czasami wręcz na pierwszy plan. Są niesamowicie uwypuklone, sensualne i pełne pasji. Tego po tej produkcji akurat się nie spodziewałam, ale to nie oznacza, że w którym którymkolwiek momencie poczułam się zgorszona. Zaskoczona owszem, ale nie zniesmaczona. Po emisji 2. sezonu pojawiło się wiele pozytywnych głosów fanów, którzy wspominali o tym, że relacje Anthony’ego i Kate opierają się na cichym pożądaniu, a nie na obcesowym pociągu seksualnym, jak miało to miejsce między Daphne a Simonem w pierwszej odsłonie serii. Wtedy też chwalono serial za wykreowanie zupełnie innego rodzaju energii. Ukrytej, nienamacalnej, ale przy tym wyjątkowo elektryzującej.
Najwidoczniej twórcy stwierdzili, że teraz trzeba dodać do produkcji nieco pikanterii. Była to decyzja bardzo odważna i nadal do końca nie jestem pewna, czy dobra. Oczywiście nie jest to teraz tylko i wyłącznie erotyk, ale intymnych uniesień zdecydowanie nie brakuje. Ogląda się to raczej bez zbędnego skrępowania. Tego właśnie bałam się najbardziej, gdy zrozumiałam, w jaką stronę podążają poszczególne wątki. Na szczęście okazało się, że żadnej postaci na ekranie nie będę musiała podglądać przez dziurkę od klucza w drzwiach sypialni. Sceny erotyczne nie wzbudzają uczucia dyskomfortu, ale jednak dzieciom bym tego nie pokazywała.
3. sezon serialu Bridgertonowie skupia się nie tylko na Lady Whistledown i bardzo dobrze
Tak, serial „Bridgertonowie” zdecydowanie skłania się aktualnie w stronę starszej grupy odbiorców. Nie chodzi jedynie o intymne relacje bohaterów, ale też o ich życiowe problemy. Nie chcę w tym miejscu przytaczać żadnych konkretnych przykładów, aby nikomu nie zepsuć seansu, ale wspomnę, że produkcja Netfliksa porusza w trzecim sezonie tematy poczucia przynależności, braku niezależności ekonomicznej oraz podejmowania samodzielnych życiowych decyzji. Oczywiście romansu nie zabrało, przecież czym byliby „Bridgertonowie”, gdyby zrezygnowano z tego aspektu, ale nie zawsze pochłaniają one całą uwagę widzów. Tym razem możemy śledzić o wiele więcej wątków. Na ekranie często pojawiają się postacie, których losy są niesamowicie intrygujące, a wcale nie znajdują się one w centrum wydarzeń. To akurat bardzo dobrze, gdyż serial już wcześniej wykreował wielu interesujących bohaterów drugoplanowych. Dobrze, że o nich nie zapomniano, bo byłaby to ogromna strata. Tytuł „Bridgertonowie” wybrzmiewa zatem w nieco poważniejszych tonach, ale tym samym nie rezygnuje z charakterystycznych dla niego cech - humoru, przerysowania i luźno prowadzonych dialogów. Esencja została zachowana, to dokładnie mam na myśli. Wciąż jest barwnie, kostiumy są niesamowite, a fryzury królowej… coraz bardziej wymyślne.
A co z Lady Whistledown? Przecież to właśnie ona wiedzie prym w najnowszym sezonie. Ujmę to w ten sposób, nie ma ona łatwo. Jeżeli wcześniej odczuwaliście współczucie, żal lub nawet złość w związku z tym, jak dziewczyna jest traktowana przez innych członków socjety, to teraz w niektórych momentach będziecie wręcz wściekli. Przez cały czas obserwujemy na ekranie, jak Penelope walczy o swoje szczęście. W końcu chce wyrażać prawdziwą siebie nie tylko na kartkach papieru. Stawia własne samopoczucie na pierwszym miejscu. I co? Cały świat jest przeciwko niej. Niektóre sceny, w których jest ona nękana przez inne kobiety, potrafią zaboleć.
Nic nie może iść po jej myśli w świecie, gdzie każde potknięcie jest bacznie obserwowane, a niekonwencjonalne zachowania są szeroko omawiane tzw. głośnym szeptem, aby osoba obgadywana dokładnie wiedziała, że to właśnie o nią chodzi. Na szczęście zakończenie sugeruje, że Penelope w końcu dostała szansę na spełnienie oraz szczerą miłość. W tym miejscu warto zaznaczyć, że 3. sezon serialu został podzielony na dwie części. Aktualnie możemy zapoznać się z pierwszą, a na kontynuację trzeba czekać do czerwca bieżącego roku. To oznacza, że jeszcze wszystko może obrócić się o 180 stopni. Być może, aczkolwiek i tak jestem w szoku, że twórcy nie zdecydowali się na klasyczny cliffhanger. Od razu oddali w ręce widzów to, czego tak bardzo oczekiwali. Osobiście wyczuwam tutaj lekki podstęp, ale o tym, czy miałam rację, przekonam się dopiero za miesiąc. Zatem czy warto wrócić do świata „Bridgertonów” w trzecim sezonie? Zdecydowanie tak, ponieważ jeszcze może nas bardzo zaskoczyć.
Wszystkie sezony serialu „Bridgertonowie” można obejrzeć na na platformie Netflix.
Więcej o serialu „Bridgertonowie” czytaj na łamach Spider's Web: