Tym razem Netflix nie oszukiwał. Wreszcie zrobił prawdziwy film akcji, a nie taki jak zawsze
"Chaos" z buta wjeżdża w każdego, kto spodziewa się kolejnego tytułu z taśmy produkcyjnej akcyjniaków Netfliksa. To kino pełnokrwiste, brutalne, a nie popierdółka do obejrzenia w weekend i zapomnienia. Tego zresztą należało się spodziewać, bo za film odpowiada Gareth Evans, który wcześniej dostarczył nam dwie części "The Raid".
OCENA

Prawdopodobnie to właśnie przez odrębność "Chaosu" musieliśmy na niego czekać dłużej, niż byśmy sobie tego życzyli. Produkcja była gotowa już w 2021 roku i Netflix planował ją wypuścić, jako jeden ze swoich głośniejszych premier. W końcu pamięć po dwóch częściach "The Raid", które parę lat wcześniej szturmem podbiły serca fanów kina akcji na całym świecie, była jeszcze żywa. W temacie zapadła jednak cisza i mówiło się, że platforma po prostu nie wie, jak ten film sprzedać. Już wtedy nikt nie spodziewał się, żeby miał on pasować do ugrzecznionych i wygładzonych tytułów sensacyjnych, jakimi serwis nas regularnie karmi.
"Chaos" rzeczywiście nie pieści się z widzami, jak "Znowu w akcji" czy "The Old Guard". To wysmakowane i dopieszczone choreograficznie kino akcji, przez co bliżej mu do dwóch części "Tylera Rake'a". Choć je też połyka na śniadanie, kolejnym "The Raid" również nie jest. Brakuje w nim kogoś takiego jak Iko Uwais - mistrza indonezyjskich sztuk walk pencak silat. Trudno oczekiwać, żeby Tom Hardy w głównej roli popisywał się podobną płynnością ruchów i widowiskowymi kopniakami. To nie jego styl. Jest raczej czołgiem, co oczywiście również okazuje się przyjemne dla oka, gdy przychodzi mu poturbować hordy przeciwników. Musimy na to jednak poczekać.
Chaos - recenzja nowego filmu akcji Netfliksa
Sam Gareth Evans określał już "Chaos" jako list miłosny do hongkońskiego kina akcji przełomu lat 80. i 90. Chętnie więc nawiązuje do stylu heroic bloodshed movies, ale nie spodziewajcie się nadużywania slow motion i gołębi fruwających między kulami. Bardziej chodzi o duszną i gęstą atmosferę, którą reżyser buduje od samego początku swej opowieści. Może bywa ona zbyt nachalna, bo muzyka jest dość manipulacyjna i dodaje ciężkości tam, gdzie niekoniecznie jest ona potrzebna. Nawet pościg samochodowy przestaje być przez to sensacyjną atrakcją, a zaczyna nas przyciskać i powodować dyskomfort.
"Chaos" może i nie atakuje widzów licznymi scenami akcji, ale też daleko mu do kina spod znaku "spokojnie, zaraz się rozkręci". Od samego początku chwyta nas za gardło i nie chce puścić. Evans rozsmakowuje się w klimacie noir, przez co wiecznie przykryte nocą miasto ze swoimi ciemnymi zaułkami staje się wręcz pełnoprawnym bohaterem. Reżyser ma oko do stylizacji, gdyż lubi przełamywać jego mrok neonowymi światłami w klubie czy Chinatown. Z tego względu świat przedstawiony wciąga jak bagno i hipnotyzuje intensywnymi barwami. Odrzuca i fascynuje jednocześnie.
Charakteryzująca świat przedstawiony ambiwalencja ciągle podporządkowuje się opowiadanej historii. Bo tutaj każdy ma coś za uszami. Nawet grany przez Hardy'ego detektyw z wydziału zabójstw. Walker pomógł burmistrzowi wydostać się z tarapatów i chcąc w pełni spłacić swój dług wobec skorumpowanego polityka, rusza tropem jego syna. Chłopak znalazł się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie, bo przypadkiem wziął udział w rzezi, w której zginął syn przywódczyni potężnej japońskiej organizacji przestępczej. Chwilę wcześniej dokonał zuchwałej, acz feralnej kradzieży narkotyków. W jej trakcie został ranny jeden z policjantów, przez co chce go dorwać również grupa skorumpowanych gliniarzy. Główny bohater ściga się więc z czasem i dwiema bezwzględnymi frakcjami.
Evans wchodzi na tereny generycznego kina akcji, ale wszelkie klisze wynagradza pomysłową narracją. Jego opowieść zapracowuje na swój tytuł, bo na ekranie rzeczywiście panuje chaos, którego wrażenie wzmagają retrospekcje, zaburzające linearną narrację. Dzięki temu reżyser opowiada szybko, dynamicznie i bezwzględnie, szykując nas na danie główne. Ten film robią bowiem dwie rozbudowane sekwencje akcji, których twórcy "Johna Wicka" by się nie powstydzili. Przestrzeń jest w nich wykorzystywana po mistrzowsku, kiedy z kolejnych zakamarków wychodzą grupy przeciwników. Główny bohater przebija się przez nich wszystkim, co akurat wpada mu w rękę. I nie ma nawet chwili wytchnienia, bo twórcy stawiają na ciągłą intensyfikację dostarczanych nam atrakcji. Cały czas rozszerzają więc pole do wymyślnych kaskaderskich popisów. Inscenizacja wraz z choreografią zapierają dech w piersiach, a potem nas jeszcze w te piersi kopią.
"Chaos" robi się filmem tak intensywnym, że można przy nim zadyszkę złapać. Nie boi się krwi i lubuje się w przemocy, którą co prawda podaje z nihilistycznym zacięciem, ale jednocześnie wznosi do rangi sztuki. W ten sposób otrzymujemy kino żywe, zadziorne, wręcz agresywne. Evans prowadzi swoją historię, jakby chciał nam w mordę dać. A kiedy łapie nas już z opuszczoną gardą, trafia prosto w szczękę.
Więcej o nowościach Netfliksa poczytasz na Spider's Web:
- Na taki film akcji użytkownicy Netfliksa czekali od dawna. Platforma nie patyczkuje się z widzami
- Ten świetny film akcji jest hitem Netfliksa. Ale w Polsce obejrzysz go gdzie indziej
- Najlepsze filmy akcji Netfliksa doczekają się spin-offa. Wiemy, kto zagra główną rolę
- Netflix ma nowy hit. Przy tym filmie akcji widzowie zapominają, żeby oddychać
- Nie marnujcie czasu na nowy thriller akcji na Netfliksie. To potwarz dla tego gatunku
Premiera "Chaosu" w piątek, 25 kwietnia na Netfliksie.
- Tytuł filmu: Chaos
- Rok produkcji: 2025
- Czas trwania: 105 minut
- Reżyser: Gareth Evans
- Aktorzy: Tom Hardy, Jessie Mei Li, Justin Cornwell
- Nasza ocena: 7/10