REKLAMA

„Dead Ringers” to nowy serial Prime Video, który ryje beret. Nie da się tego inaczej ująć

"Dead Ringers" to po części serial medyczny, ale nie spodziewajcie się telenoweli na miarę "Chirurgów". W tym remake'u filmu Davida Cronenberga Alice Birch nie bierze jeńców. Przez sześć godzinnych odcinków tapla się w krwi ciężarnych kobiet, jednocześnie badając najmroczniejsze zakątki zwichrowanych umysłów uzależnionych od siebie bliźniaczek. Wyszedł kawał psychodelicznej produkcji, która hipnotyzuje i odrzuca.

dead ringers amazon prime video co obejrzeć
REKLAMA

Jak to już u Davida Cronenberga bywa, "Nierozłączni" to film konceptualny. Reżysera nie tyle interesuje sama historia, co przedstawienie swoich przemyśleń o kondycji człowieka. A dokładniej: naszych ciał. Dlatego, chociaż głównych bohaterów łączy niezwykła psychiczna więź, twórca w głębokim poważaniu ma metafizykę. Skupia się tylko na tym, co może manifestować się fizycznie. Tym samym w ramach syndromu odstawiennego współuzależnienie Beverly'ego i Elliota przybiera dla nas namacalną postać. Ciało, ciało, tylko ciało. Produkcja poza ciałem niczego nie dostrzega. Pojmuje je w kategoriach naukowych i odziera z płciowości. Dzięki temu szykując remake z genderową woltą, Alice Birch nie musiała nawet nadawać protagonistkom nowych imion.

Serialowe "Dead Ringers" już w pierwszej scenie przerzuca wektor zainteresowań na seksualność, kiedy to posiłek bliźniaczek Mantle przerywa nieznajomy mężczyzna, pytając, czy były kiedykolwiek w trójkącie z facetem. Płciowość, a w szczególności kobiecość będzie przewijać się przez całą produkcję. Bohaterki są położnymi, które marzą o własnej klinice z nowoczesnym laboratorium, aby zmienić sposób rodzenia dzieci. "Ciąża to nie choroba" - Beverly powtarza jak mantrę, kiedy słyszy, że przecież w szpitalu wszystko odbywa się, jak należy. Ona chce mieć wpływ na biologię, ratować życie matek, objąć je należytą opieką. Elliot zresztą też, ale głównie ze względu na siostrę. No i oczywiście dla pieniędzy.

Czytaj także:

REKLAMA

Dead Ringers - recenzja nowego serialu Amazon Prime Video

Pierwszy odcinek "Dead Ringers" otwiera znane nam z filmu wątki. Widzimy, jak bliźniaczki zamieniają się miejscami, a Elliot podrywa słynną aktorkę, aby pomóc Beverly przełamać pierwsze lody. Już wtedy produkcja ewidentnie planuje zapuszczać się w rejony, w stronę których "Nierozłączni" co najwyżej nieśmiało spoglądali. Dlatego o wiele więcej miejsca poświęcono tu staraniom bohaterek o sponsora. I w tych właśnie momentach, kiedy tytuł staje na własnych nogach, okazuje się najciekawszy. Bo Birch próbuje wydobyć z tej historii coś nowego, coś swojego.

Twórczyni chętnie wykorzystuje tu doświadczenia z czasów, kiedy była scenarzystką 2. sezonu "Sukcesji". Sceny spotkań, kolacji, biznesowych lunchów, stają się istnym horrorem. Trzymają w napięciu nawet bardziej, niż wydarzenia nastawione na sensację. Twórczyni bezlitośnie krytykuje kapitalizm, który jak w soczewce skupia się w postaci Rebecki Parker. Gdy bohaterka słyszy bon moty o inkluzywności, na jej twarzy maluje się ironiczny grymas. Uśmiecha się dopiero na wieść, że protagonistki bez końca mogą odraczać u swoich pacjentek proces menopauzy, bo to może przynieść duże zyski.

Dead Ringers - Amazon Prime Video

To nie tak, że Birch definitywnie odcina się od "Nierozłącznych". Składa hołd filmowi Cronenberga, czyniąc swój serial wyjątkowo cielesnym. Bez zbędnej estetyzacji pokazuje nam sceny porodów - naturalnych czy przez cesarskie cięcie. Krew zalewa ekran z coraz większym natężeniem. Twórczyni wręcz w niej pływa, szykując nas do brutalnego finału. Ale tam, gdzie oryginał badał status quo, gdzie analizował ludzkie ciało, szukając interesujących anomalii, tutaj mamy do czynienia z próbą zmiany zastanego stanu rzeczy, zabawą w Pana Boga. To istny koszmar Wojciecha Roszkowskiego - autora podręcznika do HiT-u - w którym dąży się do reprodukcji ze znikomym udziałem mężczyzny, a dzieci "wytwarza" w laboratorium.

Dead Ringers to dzieło oryginalne, zrealizowane z pomysłem

Twórczość Cronenberga daje się sprowadzić do b-klasowych kategorii. Za jej nadrzędny cel można uznać obrzydzenie widzów, jak zrobiły to siostry Soska w remake'u "Wściekłości". Birch omija tę pułapkę szerokim łukiem i nawet nie idzie tropem prostych powtórzeń i przetworzeń. Kiedy w drugim odcinku z głośników dobiegnie was muzyka klasyczna, zorientujecie się nawet, że bardziej niż w reżysera "Videodrome", zapatrzona jest w Stanleya Kubricka. Przemawia do nas z jego emfazą, aby długie statyczne ujęcia z każdą sceną coraz mocniej buzowały od niepokoju. Z tego względu spoglądanie na produkcję przez pryzmat pierwowzoru - opartego zresztą na książce "Twins" Bari Wood i Jacka Geaslanda - wyrządziłoby jej wielką krzywdę.

REKLAMA

Birch porzuca surowość oryginału, żeby łączyć realizm, brutalizm ludzkiego życia, z surrealizmem. Zdarza jej się w tym przesadzać, kiedy idealizm Beverly nieudolnie uzasadnia losem czarnoskórych niewolnic, zmuszanych do rodzenia dzieci swoich panów. Twórczyni ucieka w rejony oniryzmu i symboliki, gdyż chce dosadnie pokazać niuanse psychiki swoich bohaterek. Dlatego kompozycja kadrów opiera się tu na symetrii i dualizmie. W końcu bliźniaczki są awersem i rewersem tej samej monety. Z tego względu kamera wszędzie, a nie tylko w lustrach, szuka odbić jednej czy drugiej protagonistki. Skupia się wręcz na ich powidokach, żeby jak najczęściej dwoiły nam się w oczach.

Nawet jeśli wszystko wygląda stylowo, a Rachel Weisz bez reszty zatraca się w podwójnej roli, "Dead Ringers" na dobre wyszłoby, gdyby było krótsze. Birch mogłaby też nieco powstrzymać swoje tabloidowe zapędy, bo i bez Parker serwującej własnego konia na kolację, ta produkcja pozostałaby ostra jak chirurgiczny skalpel. Mimo wszystkich niedociągnięć i przesady, serialowi należą się brawa za odwagę w wymykaniu się ustalonym schematom. Otrzymujemy bowiem dzieło nieprzyzwoite, które wciąga widzów w perwersyjną grę i prowokuje, bawiąc się naszymi przyzwyczajeniami odbiorczymi. Chociaż takie zapewnienia recenzentów należy zwykle wkładać między bajki, w tym wypadku mi uwierzcie: ten tytuł wstrząśnie wami tak bardzo, że po seansie poczujecie się jak po głupim jasiu.

Premiera serialu "Dead Ringers" 21 kwietnia na Amazon Prime Video.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA