Czy to będzie jesienny hit ramówki TVP? O tym przekonamy się niedługo, bo "Dewajtis" już dzisiaj zadebiutuje na antenie telewizyjnej jedynki. Sprawdzamy, czy warto obejrzeć nowy serial kostiumowy publicznego nadawcy.
"Przy tej powieści płakały nasze prababki, babki i matki. Ten utwór wzrusza po dziś dzień" - mówił na uroczystej premierze "Dewajtis" prezes TVP Mateusz Matyszkowicz. Nowy serial publicznego nadawcy powstał bowiem na podstawie jednej z najbardziej znanych książek Marii Rodziewiczówny. Akcja rozgrywa się na XIX-wiecznej Żmudzi. Na przestrzeni siedmiu godzinnych odcinków widzowie mogą śledzić losy zaściankowo dworskiej społeczności, dla której nadrzędną kwestią jest honor, dbanie o wartości rodzinne i majątek. Gdy ideały te zostaną wystawione na próbę, bohaterom przypomni o nich tytułowy prastary dąb.
W głównego bohatera wciela się Karol Dziuba znany m.in. z "Zenka", czy "Korony królów. Jagiellonów". Grany przez niego Marek Czertwan, to młody chłopak, który zobowiązuje się zaopiekować majątkiem ziemskim Poświcie, należącym do przyjaciela umierającego ojca - zaginionego powstańca i magnata Kazimierza Orwida.
Na Spider's Web regularnie piszemy o produkcjach TVP:
Dewajtis - co wiemy o serialu TVP?
W rozmowie dla programu "Pytanie na śniadanie" Ilona Łepkowska, która sprawowała opiekę artystyczną nad scenariuszem autorstwa Ariadny Lewańskiej, Moniki Franczak i Pawła Jurka, przyznała, że w głównym bohaterze powieści Rodziewiczówny najbardziej urzekła ją m.in. jego tragedia. To bowiem człowiek nieszczęśliwy, poświęcający swoją przyszłość w imię danego słowa. Ewidentnie fabuła serialu ma zmierzać właśnie w tym kierunku, o czym świadczy już sam początek, kiedy to Marek prosi tytułowy dąb o poradę życiową. W pierwszym odcinku twórcy nie tyle skupiają się jednak na rozwoju jego postaci, co wprowadzeniu nas w świat przedstawiony.
Po seansie pierwszego odcinka mogę z całą pewnością stwierdzić, że "Dewajtis" to serial piękny. To, co w powieściach nudzi najbardziej, tu uwodzi swoim majestatem, bo landschafty uchodzące za XIX-wieczną Polskę wyglądają cudownie. W tych idyllicznych krajobrazach pojawiają się mężczyźni koniecznie z bujnym wąsem na twarzy i zawsze eleganckie kobiety. Od strony wizualnej produkcja dopracowana została w każdym szczególe, dlatego widz rzeczywiście może poczuć się, jakby przeniósł się w czasie. Idzie wręcz zachłysnąć się wiejskim powietrzem i tym całym sielskim klimatem.
Wydane na serial złotówki (TVP na pewno nie skąpiło) widać w kostiumach bohaterów, za które odpowiada Elżbieta Radke i imponującej scenografii Jacka Mocnego. Akurat te elementy nie straszą tu, jak w historycznych telenowelach publicznego nadawcy. Twórcy dołożyli wszelkich starań, aby jak najwierniej odzwierciedlić realia epoki. Chociaż w sferze wizualnej wyszło im to doskonale, to w kwestii scenariuszowych mogli nieco pohamować swe zapędy.
Scenarzyści nie pozwalają nam uwierzyć w wykreowany na ekranie świat. Nie dopuszczają nas do głębszych emocji, bo postanowili, że bohaterowie będą przemawiać piękną polską frazą, która przynależy do kart książek pozytywistycznych. Na ekranie brzmi jednak sztucznie i archaiczne. Jest to o tyle uciążliwe, że chodzi o produkcję opierająca się na gadaniu. Aktorzy w dialogach zarysowują nam całe tło historyczne, opowiadają o dawnych wydarzeniach, rzucają kolejnymi nazwiskami i obnażają następne niuanse opowieści. "Dewajtis" okazuje się najbardziej literackim serialem od czasu wydania ostatniej powieści w odcinkach.
Może i dobrze, że twórcy mówią, zamiast pokazywać, bo gdy porywają się na scenę batalistyczną, to wychodzi im inscenizacja z taniego dokumentu historycznego. Niemniej scenariusz "Dewajtis" jest tak drętwy, że nawet zdolni i utalentowani przecież aktorzy nie pomagają w jego uwiarygodnieniu. Młode pokolenie (m.in. Michalina Olszańska, Anna Bielawska, Elżbieta Trzaskoś) wszelkimi możliwymi środkami stara się coś wycisnąć z przeciąganych dialogów, ale niewiele mogą zdziałać. Trudno się temu dziwić, skoro ten sam problem mają bardziej doświadczeni koledzy i koleżanki po fachu. Mirosław Baka sam cierpi, kiedy jako ojciec głównego bohatera musi na łożu śmierci wygłaszać kolejne monologi. Małgorzacie Pieczyńskiej udaje się co prawda roztoczyć wokół siebie aurę złej macochy, ale kosztuje ją to zdecydowanie zbyt dużo wysiłku. W efekcie serial razi sztucznością.
Dewajtis - kiedy premiera serialu TVP?
Za reżyserię siedmiu odcinków odpowiada Filip Zylber, który prowadzi opowieść w równie siermiężny sposób, jak trylogię komedii romantycznych Netfliksa "Miłość do kwadratu", czy odcinki "Ojca Mateusza", "Wojennych dziewczyn", bądź "O mnie się nie martw". Jakby tego było mało w "Dewajtis" pełno jest niepotrzebnych ujęć, a te potrzebne zostają niemiłosiernie rozciągnięte w czasie. Idzie się nieźle wynudzić podczas seansu pierwszego odcinka. Wygląda to (brzmi zresztą też), jak "Wilczyca", tylko obdarta ze swojego kampowego charakteru.
"Dewajtis" nie należy do czołówki seriali TVP. Właściwie cierpi na większość problemów najgorszych produkcji publicznego nadawcy. Nadmierny dydaktyzm i sztuczność obnażają ziejącą z tej opowieści pustkę, którą twórcy nieumiejętnie próbują zakrywać przytłaczającym monumentalizmem i wylewającym się z każdej sceny patosem. Wychodzi nad wyraz sztywno. Można bronić pierwszego odcinka, twierdząc, że to dopiero rozkładanie pionków na planszy wielowątkowej fabuły i produkcja zaraz się rozkręci. Nie mam jednak zamiaru tego sprawdzać.
Premiera serialu "Dewajtis" dzisiaj o 20:20 na antenie TVP1. Pierwszy odcinek już teraz można obejrzeć na VOD.TVP.