Internety hejtują rapsy Doroty Masłowskiej. Niech wam się nie podoba, ale lans na "wy*ebanie" jest dziaderski
Dorota wydała singiel Motyle. Masłowska rapuje w nim o pożądaniu, byciu tu i teraz, o cielesności. Jest bezkompromisowa, chciałoby się rzec - jest sobą. A internety szaleją: że co to w ogóle jest, kto to widział, obrzydliwy ten twerk i w ogóle kim jest Dorota?! Hitem jest Young Multi, 25-letni youtuber i raper, który parioduje chyba Lil Pumpa. A może i nie "chyba", bo rzeczywiście trudno wymagać, by koleś zza Oceanu miał pojęcie o tym, kim jest Dorota Masłowska.
Ustalmy sobie jasno - tu nie chodzi o to, czy Dorota nagrała dobry kawałek. On się może podobać, ale nie musi. Śpiew i rap Masłowskiej, niegdyś Mister D., są specyficzne. Literatka i wokalistka ma wadę wymowy, nie sądzę, żeby w podstawówce wybierali ją do śpiewania piosenek w białym kołnierzyku przed publicznością. Ale hej, to jest Masłowska, ona łamie schematy i w odróżnieniu od wielu innych artystek, tych o czystym brzmieniu, ma coś do powiedzenia. To widać w jej książkach, to słychać było na albumie "Społeczeństwo jest niemiłe" i słychać teraz. Masłowska w kawałku Motyle oraz w swojej twórczości w ogóle, zbiera odłamki szkła, czasem z wybitego okna, czasem z butelki po piwie, i układa z nich witraże. Możemy się w nich przejrzeć, nieraz jak w krzywym zwierciadle, ale ten zniekształcony obraz, często przez hiperbolę, powie nam coś o nas samych albo o naszych sąsiadach. O Polakach, o ludzkiej naturze.
Na Dorotę i jej Motyle nie sposób patrzeć w oderwaniu od jej poprzednich dokonań, od jej postaci medialnej. To nie jest jakiś random - jak to poetycko zauważył Multi - ale dorosła kobieta z dużym dorobkiem, której twórczość była wydarzeniem. Jest unikalna, wyjątkowa. I znowu - to nie peany na cześć, bo mam dystans do wielu jej książek i nie wszystkie mnie porwały. To pewne uznanie jej statusu. Nikt, a przynajmniej niewielu, żeby nie być kategorycznym, nie pisze jak Masłowska i nie ma takiego daru snucia historii. Jej gawęda ubrana w styl pato ma olbrzymią wartość literacką i pokazuje jej wrażliwość jako artystki.
Hejt na Motyle Doroty. Young Multi komentuje singiel Masłowskiej
Tymczasem Dorota wydaje singiel, sygnowany przez Solara i label SBM A, a w internecie wylewa się wiadro pomyj. Jestem przekonana, że większość tego linczu to młodsze pokolenie, tzw. Z-tki, którego reprezentantem jest choćby Young Multi. Komentarze pod teledyskiem są różne, przeważa krytyka. Od takiej, że to beznadziejne do naprawdę chamskiej, ale i pokazującej zupełne niezrozumienie, z czym się obcuje.
Multi postanowił skomentować kawałek Doroty, Motyle. Wiecie, w tej takiej modnej formie, że ktoś nie ma zielonego pojęcia, co jest czym, ale ma fanów, więc niezależnie od tego, co powie, zbierze oklaski. W porządku, takie czasy, kiedyś były i dzisiaj są. Już i tak odsłoniłam się za bardzo, że jestem stara, ale nie na tyle, by nie potraktować mnie jak świeże mięso i dojechać na jakimś TikToku, bo to się dzisiaj robi z millenialsami, co noszą wąskie spodnie i podobają im się niepoprawne oraz obrazoburcze żarty.
25-latek już na wstępie, po tym jak wszedł na Wikipedię, żeby sprawdzić, kim jest Dorota (doceniam brak wstydu za pewną niewiedzę, ja bym jednak sprawdziła najpierw, a potem mędrkowała), czyta, że Masłowska to "laureatka Nagrody Najk". Uszom nie wierzę, uszy mi więdną, przecież to się kupy nie trzyma, że może ta Dorota to w tych najkach tę nagrodę odbierała, no ale nie. Nagroda jest najk, hajp i stajl. Widać, że Multiemu się troszkę oberwało, bo na swoim kanale pod lajwem pisze tak (pisownia oryginalna):
"Nie znacie formy streamów" jako koronny argument bawi mnie pysznie niczym słodki ekler. Multi, nawet jeśli my nie znamy streamów, bo pewnie też bym się załapała na grono "starszyzny", to ty w oderwaniu od kilkudziesięcioletniego dorobku, bez przygotowania, recenzujesz coś, czemu poświęcasz czas w trakcie wyrażania opinii. Może i tak się teraz robi, szybko, od razu, bez refleksji, ale minimum przyzwoitości wymaga, by z czymś się zderzyć bardziej. Może i to będzie dotkliwe, ale w gruncie rzeczy, jeśli z tego zrezygnujemy, internet stanie się miejscem, w którym wszyscy będą pleść trzy po trzy, a wysłuchany zostanie ten, kto będzie krzyczał głośniej. Oh wait...
Napisałam, że nie chodzi o to, czy Masłowska nagrała fajny kawałek, czy nie. I tak jest w istocie. To nie jest forma, muzyka dla każdego i Masłowska nie jest dla każdego. I dzięki bogu, bo dzięki temu jest jakaś, a to nie jest takie proste być jakimś, zapamiętanym i budzącym emocje. Wyznaję jednak prostą zasadę - im bardziej chcesz coś skrytykować, im bardziej widzisz, że ci coś nie pasuje, tym mocniej musisz zgłębić temat. Zapoznać się z kontekstem, z całością. To taka forma obrony przed atakiem - wtedy jest mniejsza szansa, że zaskoczą cię wszyscy ci, którzy się z tobą nie zgodzą. A że się nie zgodzą, jeśli publicznie wygłaszasz swoją opinię, możesz być pewien. Tak już jest, bo gdyby to było złe, to inaczej świat zostałby stworzony czy jakoś tak to szło, już nie pamiętam.
Nie ma nic dziwnego w tym, że młodszemu pokoleniu nie podoba się taka forma ekspresji czy że jej nie rozumie. Nie ma nic złego w tym, że woli inne rytmy, że nie interesuje go literatura. To może być co najwyżej przykre dla mnie albo dla ciebie, ale nie jest obiektywnie czymś złym, bo być może to dowód na to, że boomerzy odwalili słabą robotę. Co jest w tym wszystkim najgorsze, to wybijające się ignorancja, pogarda, niechęć. I to jeszcze zanim cokolwiek się zobaczyło czy przesłuchało. Kompletna niewiedza, która sprowadza się do zabawnych komentarzy, że Masłowska chciała się inspirować Mery Spolsky, ale jej nie wyszło. Iks, kurde, żeby nie powiedzieć gorzej, de. Trudno to traktować poważnie, choć jest pisane z pełnym dostojeństwem. Bo nie jest złym nie wiedzieć. Ale robić ze swojej niewiedzy swój atut jest śmieszne. To jak te durne pytania w komentarzach pod postami Pudelka "a kto to jest, że o nim piszecie?!". No poklikaj w tym internecie, myszka się nie zepsuje, wskazujący palec służy jeszcze do czegoś innego niż tylko dłubania w nosie.
Dorota Masłowska na to wszystko odpowiedziała. Napisała:
"Nie żeby te hejty mogły jakoś szczególnie zatrząść moją samooceną, bo ta- uwaga, akurat fajna rzecz- jak się jest tak starą to jest zbudowana na rzeczach stabilniejszych niż komentarze w internecie" - te słowa niech będą dla Z-etek dowodem, że 30-stka i 40-stka to dobry czas w życiu, nawet jeśli hejtują cię w sieci. Bardziej lubisz siebie i mniej się przejmujesz, tak zdrowo. I możesz trząść tyłkiem do woli, nawet takim z cellulitem. To i tak poruszy cię bardziej niż pociski w twoją stronę w sieci. Jak będą lecieć, to najwyżej podniesiesz wyżej jedną nogę. Bo jest różnica między hejtem a krytyką. Do tego drugiego potrzeba argumentów i rozpoznania kontekstu, do tego pierwszego z kolei potrzeba tylko ofiary.
A pucowanie się niewiedzą jest zwyczajnie dziaderskie. Pomyślcie o tym, kiedy będziecie się wściekać, że ci starzy to nic nie rozumieją, bo teraz to, a co mi tam, nie ma już czasów.