Powiedzieć, że rapsy dla Masłowskiej są idealne, to nie powiedzieć nic. Pisarka, autorka takich głośnych powieści jak "Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną", "Paw Królowej" czy "Inni ludzie", udowodniła nie raz i nie dwa, że jest świetną obserwatorką i ma talent do składania słownych wygibasów. Dała temu też wyraz jako Mister D., swoje muzyczne alter ego. A teraz rapuje nam jako Dorota w kawałku Motyle.
Nie będę udawać - uwielbiam Dorotę Masłowską, choć nie bezkrytycznie. Wciąż nie mogę przeboleć, że nigdy nie udało mi się z nią spotkać na jakimś autorskim wieczorku. Do dziś pamiętam swój zawód, kiedy okazało się, że nie pojawi się na Targach Książki w Krakowie. Nie muszę chyba dodawać, że przyjechałam tam głównie dla niej. To jej twórczości poświęciłam swoją pracę magisterską i zawsze zachwycała mnie swoboda, z jaką pisze, bawiąc się słowem. Nie wszystkie książki, które wyszły spod jej pióra, dążę taką samą sympatią, czasem rozczarowywała mnie w nich pewna wtórność wątków. Po nową, czyli "Bowiego w Warszawie", jeszcze nie sięgnęłam, choć "Inni ludzie" mi się podobali (co przypomina mi, że muszę w końcu nadrobić film powstały na jej podstawie). W każdym razie Masłowska, mimo różnych potknięć, ostatnio też pijarowo-reklamowych, jest wybitną autorką, wyjątkową.
Sprawdziła się nie tylko w literaturze, ale i w muzyce. Myślę, że i doskonale poradziłaby sobie jako prezenterka, patrząc na to, jak kiedyś zdissowała Bosaka w programie Najsztuba i ile ironii znajduje się w jej DNA. Wracając, Mister D. to było dla mnie objawienie. Oto moja ulubiona polska autorka wkracza na scenę muzyczną i - mimo pewnej wady wymowy, która po prawdzie dodaje jej tylko uroku i pazura - zmiata z niej inne wokalistki. Jasne, nie przebiła popularnością jakiejś Sanah czy innej gwiazdki od smacznych kabanosów czy parówek, ale jest wydarzeniem. Jest obłędna. Świetne teksty, bezkompromisowa narracja, odjechane - ktoś tak w ogóle jeszcze mówi? - teledyski, docierające do brzuszka brzmienie... to było coś. Słuchałam tej płyty na okrągło.
Dziś Mister D. wraca jako Dorota w singlu Motyle
Motyle to nowy singiel Doroty. Za produkcję odpowiada Solar, a artystka reprezentuje label SBM A. Kawałek to nic innego jak to, w czym Masłowska jest najlepsza, a więc opowieść o sytuacji, która się wydarza, ale nie jest tylko anegdotką, a mówi coś więcej o ludziach. Jakichś ludziach, może innych, a może takich samych jak my. Tutaj mamy historię miłosną, ale jest też trochę pie*dolenia, więc trochę w nurcie kobiecego współczesnego rapu. I choć to brzmi, jakbym się nabijała, to tak nie jest. Wręcz przeciwnie, młode raperki nie boją się teraz bezkompromisowości i mówienia o własnej cielesności. Chcą zaznaczyć swoją obecność na swoich własnych zasadach.
Jasne, Dorota nie będzie nową Young Leosią ani Oliwką Brazil. I dzięki bogu. Nie zrozumcie mnie źle - lubię Young Leosię. Co prawda słabe jest to, że tworzy jakiś kawałek pod promocję napoju energetycznego, bo mam wrażenie, że to ogłupia dzieciaki niczym jakaś Ekipa Friza i ich pranki. Ale jej album "Hulanki" mi siada, znam na pamięć Szklanki i Jungle Girl. Oczywiście jest to powodem podśmiechujek nawet moich kolegów z redakcji, bo "to nie jest muzyka", ale ok, boomer, give me a break. Masłowska ma szansę wbić się w potrzeby wapniaków (wiem, na bank już nikt tak nie mówi), którzy jeszcze nie czują się starzy, ale nie kumają za bardzo tych wszystkich TingTongów i tego, że ktoś przesadza z autotune'em.
Kanapki, klapki, siatka na motyle
- śpiewa Dorota w singlu Motyle.
I ja wam mówię, że za chwilę to będzie śpiewała cała Polska, ta bardziej moja, ale jednak. Bo to jest dobre jak Chleb. Również taki, z chrupiącą skórką.
Reakcje na nowy kawałek Doroty są krytyczne, ale szczerze? No nie zaskoczyliście mnie, drodzy komentujący, przejmujący jutuba. Asłuchalna, przy tej nucie to Mata i Oliwka Brazil krule, "piosenka" i takie tam. A mnie się podoba. Mnie się podoba, bo Masłowska - uwaga, czas na niepoprawne stwierdzenie, za które wywiozą mnie do lasu - ma jaja. Ona się bawi tym, co robi. Jest trochę odrealniona, ale bardziej w punkt. Tylko trzeba się wsłuchać. Spróbujcie. Kanapki, klapki, siatka na motyle...