REKLAMA

Kit Harington musiał odchorować „Grę o tron”. Problemy psychiczne aktora zaczęły się podczas pracy nad finałem

To już będą ponad dwa lata po zakończeniu „Gry o tron”. Dla ekranowego Jona Snowa praca na planie skończyła się problemami psychicznymi, ale teraz na serial i wszystko co z nim związane spogląda przychylniejszym okiem.

kit harington gra o tron hbo
REKLAMA

Blichtr, sława i uśmiech na czerwonym dywanie. Może się nam wydawać, że gwiazdy dużego i małego ekranu mają życie idealne. Ale to tylko fasada. Za kulisami rozgrywają się prawdziwe dramaty. To hollywoodzki standard, bo nie każdy jest w stanie wytrzymać presję związaną z popularnością. Szczególnie kiedy ta przychodzi nagle i z hukiem, gdy gra się w produkcji nazywanej ostatnim wielkim serialem telewizji. Przekonał się o tym Kit Harington.

O problemach Jona Snowa z „Gry o tron” wiadomo było nie od dziś. W jednym z zeszłorocznych wywiadów aktor wyznał, że podczas zdjęć do finałowego sezonu serialu dużo płakał na planie. Był on przemęczony i zastanawiał się, czy w ogóle chce być jeszcze aktorem. Zaraz po pracy przy produkcji postanowił nawet wykorzystać przerwę w grafiku i wybrał się na odwyk, aby podreperować swoje zdrowie.

REKLAMA

Kit Harington – problemy jeszcze na planie „Gry o tron

Teraz, ponad dwa lata po zakończeniu emisji „Gry o tron”, przyszło mu zrobić rachunek sumienia. Jak podaje Deadline, podczas niedawnego występu w „The Jess Cagle Show” powiedział:

Jak już było wiadomo, gra w „Grze o tron” zaczęła ciążyć Haringtonowi po tym jak jego postać powróciła do życia, a fabuła serialu zaczęła toczyć się wokół niego. Fani skupiali się na nim, co przypłacił wspomnianymi problemami psychicznymi. Z perspektywy czasu jest jednak zadowolony, że wziął udział w tym projekcie. Ba, jest nawet z tego dumny:

REKLAMA

Jak zauważył sam aktor „Gra o tron” miała wielki wpływ na popkulturę, ale również na jego życie. Na planie poznał przecież swoją przyszłą żonę Rose Leslie (serialowa Ygritte), z którą mają dziecko. Dodatkowo wciąż utrzymuje kontakt z poznanymi podczas pracy przyjaciółmi.

Jak więc mówi stare porzekadło, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Ciekawe, czy przynajmniej część fanów poszła drogą Haringtona i z perspektywy czasu przychylniejszym okiem spogląda na finałowy sezon „Gry o tron”. A może na to jeszcze za wcześnie i dopiero nadchodzący prequel „House of the Dragon” zatrze całe złe wrażenie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA