Niepełnosprawne dziecko uniknęło aborcji. Pomóc nie chciała Kaja Godek - robi to para gejów
Kaja Godek, bodaj najpopularniejsza polska aktywistka antyaborcyjna, ma wielu sprzymierzeńców, ale jeszcze więcej przeciwniczek i przeciwników. Co w zasadzie dobrze odpowiada nastrojom społecznym związanym z tą kwestią w naszym kraju. Obie strony sporu patrzą sobie na ręce i punktują hipokryzję - tym razem podobno popisała się nią właśnie Godek.
Kaja Godek to kontrowersyjna aktywistka związana m.in. z Konfederacją, Fundacją Życie i Rodzina, Komitetem Inicjatywy Ustawodawczej "Stop Aborcji" czy projektem "Zatrzymaj Aborcję". Znana z ultrakonserwatywnych poglądów i aktywnej działalności antyaborcyjnej Godek rok temu złożyła w Sejmie projekt ustawy dotyczącej "zakazu promocji LGBT". Również dlatego od lat swoimi postulatami i akcjami doprowadza potężną część polskiego społeczeństwa do czerwoności.
Nic dziwnego, że przeciwni jej światopoglądowi i uznający całą działalność za szkodliwą Polacy nie chcą zmarnować okazji, by wytknąć Godek olbrzymią hipokryzję. Wygląda zaś na to, że ostatnio dała jej ogromny przejaw. Co razi tym bardziej, ze sprawa wiąże się dodatkowo z tematem pomocy Ukraińcom.
Kaja Godek nie pomogła - pomoże para gejów
Historia ukraińskich uchodźców z niepełnosprawnym dzieckiem, którego matka zrezygnowała z aborcji, została opisana na fanpage'u Jakub i Dawid. Prowadzi go para normalizujących nieheteronormatywne związki chłopaków, którzy - jak sami mówią - starają się pokazać, że miłość dwóch mężczyzn nie różni się niczym od miłości innych. Ich najnowszy post nosi tytuł "Kaja Godek zawiodła - my pomożemy!" i w mojej opinii abosulutnie zasługuje na rozpowszechnienie.
Za sprawą Jakuba i Dawida Polska poznała historię Saszy i Iriny - rodziców niepełnosprawnej Aleksandry. W trakcie ciąży dowiedzieli się, że ich córeczka urodzi się chora. Lekarze dawali jej kilka miesięcy życia i sugerowali legalną w Ukrainie aborcję, jednak nigdy do niej nie doszło. Sasza i Irina zdecydowali, że chcą, by Aleksandra się urodziła i tak też się stało. U dziewczynki zdiagnozowano mikrocefalię i wodogłowie, a mimo tego starania rodziców sprawiły, że wkrótce nauczyła się chodzić. Teraz ma już 13 la. Niestety nie mówi, a kontakt z nią jest ograniczony, ale porusza się samodzielnie.
Rodzina uciekła do Polski, gdy z Ukrainy wygnała ją agresja rosyjskich wojsk. Potrzebowała jednak pomocy. Na miejscu trafiła na ludzi, którzy skontaktowali się z Fundacją Kai Godek z prośbą o wsparcie. W końcu chodzi o dziecko "uratowane przed aborcją", czyli cel tej fundacji. Wydawało się, że oni pomogą, bo w końcu czy nie taki jest cel tej organizacji. Prośba została jednak zignorowana.
Gdy Jakub i Dawid dowiedzieli się o całej sytuacji, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Znaleźli dla rodziny nowy lokal (większy od poprzedniego ciasnego pokoju), wymaga on jednak remontu i dostosowania do potrzeb Aleksandry. W związku z tym chłopaki uruchomili zbiórkę na platformie Zrzutka.pl, która ma umożliwić ukraińskiej rodzinie nowy start w Polsce. Zebrane pieniądze pójdą na odpowiednie wyposażenie mieszkania, opłacenie rehabilitacji, a do tego - jeśli uda się zebrać dość środków - specjalną terapię w Izraelu, dzięki której dziewczynka mogłaby kiedyś przemówić.
Sasza, to nasz dobry znajomy, którego poznaliśmy kilka lat temu podczas jego pracy w Polsce. (...) Znamy się na tyle dobrze, że jeszcze w lutym, tuż po wybuchu wojny dzwoniliśmy do niego i oferowaliśmy pomoc. Uniósł się dumą i nie chciał. "U mnie w regionie wojny nie ma - tylko trzy bomby spadły do tej pory" - mówił. Bali się przeprowadzki do Polski głównie ze względu na Aleksandrę. Bo jak wytłumaczyć dziecku, które nic nie rozumie, że musi zostawić swój dom i wyjechać do innego państwa. Najpierw uciekli z miasta na wieś do rodziców Saszy. Po kolejnym bombardowaniu uznali, że czas wyjechać. (...)
- czytamy w opisie zbiórki.
W Polsce chcą zostać na dobre. Ktoś mądry kiedyś powiedział: "Pomoc jednej osobie nie zmieni całego świata, ale może zmienić świat dla jednej osoby". Wzięliśmy to sobie do serca i postanowiliśmy im pomóc. (...) Kaja Godek nie pomogła - my pomożemy!
Niestety, zrzutka na razie nie jest wystarczająco popularna i wpłynęło na nią nieco ponad 1300 zł z potrzebnych 40 tys.
W całej sprawie wielu razi, że Fundacja Kai Godek ostatnio zajmuje się rodawaniem Ukraińcom antyabocyjnych ulotek, a milczy w sprawie podobnych do powyższego przypadków. "Pikiety", "Zatrzymaj aborcję", "Stop LGBT", "Aborcja w szczepionkach", "Ratuj ukraińskie dzieci przed aborcją" - takie zakładki znajdziemy na stronie zycierodzina.pl. A co z pomocą już narodzonym? Dużo mówi się o chęci "ratowania ukraińskich dzieci przed aborcją". Wygląda na to, że nikt nie myśli o pomocy tym, które już zostały "uratowane". A komentujący sprawę internauci prześcigają się w ironicznych i pełnych goryczy opiniach:
Akurat to, że ta pani wypięła się na pomoc dziecku niepełnosprawnemu to żadna nowość. Ich interesują tylko zarodki i płody, jak się urodzi to jest mało interesujące co się dalej dzieje z takim dzieckiem. Zasada antyaborcjonistów jest prosta, ważne że się urodziło a teraz radź sobie sam.
- takie głosy znajdziemy na facebookowym profilu Jakub i Dawid.
Ale to właśnie pokazuje, „prolajferom” typu K.G. i jej podobnym wcale nie chodzi o dzieci. Ani zdrowe, ani tym bardziej chore. Jest mnóstwo ludzi, którzy nadal wierzą w ich dobre serca, w ich fundacje wspierające dzieci i zarodki, i może czas, aby przejrzeli w końcu na oczy. Że to jest jedna wielka bujda i wcale nie o dzieci im chodzi. Mają je gdzieś.
Pani Kaja Godek nie przepuszcza żadnej okazji, żeby szczuć na osoby LGBT i innych ludzi, którzy nie przystają do jej światopoglądu. Z hipokryzją nie da się walczyć inaczej, niż pokazując ją.
Bo Kaja Godek zajmuje się ratowaniem tylko i wyłącznie życia nienarodzonego. Tylko zapomina to podkreślić.