Konfederacja jak zwykle w formie. Politycy rozkminiają, czy Królewna Śnieżka została zgwałcona
Codziennie umiera kilkuset Polaków z powodu zakażenia koronawirusem, tysiące podupada na zdrowiu psychicznym przez sytuację, w której się wszyscy znaleźliśmy, a przez bankructwo wielu firm i wspieranie innych z rządowych pieniędzy grozi nam poważna zapaść gospodarcza. Tymczasem politycy Konfederacji Artur Dziambor i Jacek Wilk debatują nad przedwojenną kreskówką.
39-letni poseł Artur Dziambor od dawna przedkłada bajki nad polityke. W marcu rozpaczał nad tym, że króliczce Loli w „Kosmicznego meczu 2” zmniejszono biust. Okazało się, że nie ma racji, bo pomieszały mu się wspomnienia z dzieciństwa. Zestawił design postaci z nadchodzącego filmu z fanartem, a nie oryginałem z lat 90.
Poseł Dziambor teraz oburzył się tematem, który od dawna jest podnoszony w mediach. Chodzi o scenę pocałunku w „Królewnie Śnieżce”.
Przez zmiany kulturowe i dojrzewające społeczeństwo, ta z założenia romantyczna scena z filmu z 1937 (!) roku, bardzo źle się zestarzała i dziś byłaby niedopuszczalna, a dla niektórych widzów nawet traumatyczna. I nie chodzi o to, by wyrzucić animację do kosza, ale wyjaśniać, co jest z nią nie tak. I jak dobrze, że czasy, kiedy nie zauważaliśmy takich rzeczy, mamy za sobą.
Dlaczego tym razem „Śnieżka” ponownie wzbudziła kontrowersje? Jedną z nowych atrakcji w Disneylandzie jest nawiązująca do niej instalacja przedstawiająca „pocałunek prawdziwej miłości”. Nie wszystkim się to spodobało, że takie coś pojawiło się w parku rozrywki dla dzieci.
Poseł Konfederacji nie rozumie, jak można nazywać ten pocałunek „napaścią seksualną”. Ja z kolei nie rozumiem, dlaczego w 2021 roku trzeba dalej takie rzeczy tłumaczyć dorosłym mężczyznom.
Nie trzeba być bowiem simpem, feministą, lewakiem, białorycerzem ani cuckoldem, by zrozumieć, że całowanie w usta nieprzytomnej, w dodatku nieznajomej osoby, nie jest w porządku. W tym wypadku, jest to tym bardziej obleśne, bo wszyscy uważali, że Śnieżka nie żyje. Tak więc, jeżeli mamy wchodzić w tak głęboką analizę, to była nekrofilia, ponieważ książę nie miał oporów przed pocałowaniem trupa.
Oddzielmy jednak na chwilę bajkę Disneya od prawdziwego życia. Jeśli to, co napisałem, nie przemówiło do wyobraźni, to niech pan poseł (i jego zwolennicy) sobie wyobrazi, że ze snu wydobywa go namiętny buziak od nieznajomego mężczyzny. Przyjemne uczucie, prawda?
To, co napisał później niespełna 47-letni były poseł Jacek Wilk, jest jeszcze gorsze.
Niektórzy internauci widzą w tym publiczne pochwalanie molestowania. Z jego komentarza wynika, że przyklaskuje seksowi ze śpiącymi kobietami. A takie nie mają przecież jak wyrazić na to zgody. A jeśli nie ma zgody na seks, to mamy do czynienia z molestowaniem seksualnym lub po prostu gwałtem. Brutalna logika.
No, chyba, że wcześniej pozwoliliśmy sobie wzajemnie na takie igraszki z ukochaną lub – mówiąc „na śpiocha” – Wilk miał na myśli to, że rano budzimy partnerkę pocałunkami w szyję i potem wspólnie przechodzimy do rzeczy. Jednak wtedy nie jest to literalnie „na śpiocha”, prawda? Pewnie ktoś mu to uzmysłowił, bo komentarz został usunięty.
Przypadek „Królewny Śnieżki” Disneya znów jest wyjątkowo bulwersujący z jeszcze innego powodu. Życiodajny pocałunek jest inspirowany baśnią o „Śpiącej królewnie”. W pierwotnej wersji historii książę, który miał zresztą żonę, napastował śpiącą królewnę we śnie, a ta jeszcze przed przebudzeniem urodziła gromadkę dzieci. Totalna patologia.
Tak samo jak to, jak skwitował swoje przemyślenia Jacek Wilk. Według niego kobiety (adresował wypowiedź do „lewaczek”), które nie lubią „na śpiocha” są „smutne”. Niech powie to w twarz ofiarom napaści seksualnych po pigułce gwałtu lub alkoholu. Niestety życie to nie bajka (a może to i nawet lepiej?) i takie sytuacje „na śpiocha” mają miejsce zbyt często.