Kasia Babis reklamuje Zalando, a fani czują się oszukani. "Za nic nie będę przepraszać"
W niedzielę na instagramowym profilu Kasi Babis, rysowniczki i youtuberki, pojawił się sponsorowany post - materiał reklamowy, będący owocem jej współpracy z firmą Zalando. W sieci zawrzało - zdaniem wielu miłośników artystki popisała się ona hipokryzją i wyjątkową niekonsekwencją w kreowaniu własnego wizerunku.
Miłośnicy Kasi Babis - autorki komiksów, ilustratorki, malarki, rysowniczki, aktywistki i youtuberki - poczuli się oszukani. A przynajmniej spora część z nich - komentarze pod jej wczorajszym instagramowym postem czy na facebookowych grupkach i fanpage'ach mówią same za siebie. O co chodzi?
Sprawa jest dość prosta: Babis zdecydowała się podjąć współpracę z firmą Zalando, reklamując markę na swoim instagramowym profilu. Rzecz w tym, że dość mocno kłóci się to z wizerunkiem artystki i jej oficjalnym stanowiskiem światopoglądowym; dotychczas otwarcie krytykowała fast fashion i mroczne oblicze tego zjawiska (czy raczej: modelu biznesowego), takie jak paskudne traktowanie pracowników (lub wręcz łamanie praw człowieka) czy negatywny wpływ na środowisko.
Zresztą, sama Babis wspomniała kiedyś, że rynek odzieżowy to "straszna patologia". Wszyscy, oczekujący stuprocentowego antykapitalizmu miłośnicy youtuberki, wylali swój żal i rozczarowanie w kolejnych wpisach; temat komentowany jest coraz szerzej, również przez publicystów.
W komentarzach czytamy na przykład: "W późnokapitalistycznym społeczeństwie każdy ma swoją cenę"; "Amazona je*iesz, ale Zalando good? Wiesz, jak tam są traktowani pracownicy?"; "Ta reklama gigantycznej platformy zakupowej żyjącej z fast fashion stawia w zupełnie nowym świetle twoje wcześniej przedstawiane poglądy"; "Jej, wspaniale! Czy w sortowniach Zalando zniesiono zakaz siadania w trakcie pracy?". A to zaledwie wierzchołek tej tryskającej jadem góry lodowej.
Kasia Babis reklamuje Zalando. Influencerka odpowiedziała na zarzuty:
Dajcie spokój, za nic nie będę przepraszać, bo nikomu żadnej krzywdy nie zrobiłam, najwyżej rozczarowałam. Zawsze zakładałam, że nie musicie mnie lubić, podziwiać ani uważać za wzór, żeby lubić mój kontent, ale nie oszukujmy się - trochę tak jest, a przynajmniej musi tak być żeby generował pieniądze. Ta relacja to główny powód, dla którego marki chcą płacić influencerom. Tworzenie na youtube widziałam od początku jako jakąś ścieżkę kariery, szczególnie odkąd zaczęło zajmować mi więcej czasu niż rysowanie. Ale muszę przemyśleć, czy chcę opierać całą moją karierę i to ile zarabiam na tym, za jak fajną osobę ludzie mnie aktualnie uważają. I na tym, z jaką marką ten wizerunek fajnej osoby powiążę. W związku z tym robię przerwę w działalności Babis Media dopóki nie zdecyduję
- napisała Babis.
Część komentujących na jednej z grup postarała się nieco zgrabniej wyjaśnić, o co w istocie może chodzić wszystkim oburzonym i rozczarowanym. W argumentacji możemy przeczytać, że zachowania i wypowiedzi Babis (odrzucenie współpracy z InPostem ze względów etycznych, nawoływanie do unikania fast fashion i przemyślanych wyborów konsumenckich) najzwyczajniej w świecie gryzą się z nagłym udziałem w reklamie Zalando. Problem nie leży, jak twierdzą obrońcy rysowniczki, w samej kwestii zarabiania, a raczej w sposobie tego zarabiania i olbrzymiej niekonsekwencji, będącej brakiem szacunku to własnej społeczności. Ta społeczność to przecież osoby, dzięki którym Kasia Babis miała możliwość monetyzowania swojego kontentu, wspierające ją również za pośrednictwem serwisu Patronite, sympatyzujące nie tylko z twórczością, ale i jej autorką - i wspierające ją również w ramach przekonań.
Nawet ci, którzy we współpracy artystki z Zalando nie widzą niczego zdrożnego, zdają się zgodni, że właśnie strzeliła sobie w stopę w kontekście marketingowym i wizerunkowym. Nic dziwnego, że ostatecznie podjęła decyzję o przerwie w działalności Babis Media. Odpisując atakującym, że "to nie jest jej pierwsza współpraca z podobnymi korporacjami", jedynie dolewała oliwy do ognia; w gruncie rzeczy Babis wydawała się rzeczywiście nie rozumieć, że jej odbiorcy i fani nie oddzielają tworzonego przez nią kontentu od jej osoby. A w przypadku działalności i twórczości tego typu jest to przecież wykluczone.
Kasia Babis - kim jest?
Gwoli przypomnienia, Kasia Babis zaczynała od publikacji swoich komiksów w sieci (2012: "Kącik Kiciputka", od 2016 również anglojęzyczne "Kittypat Daily"). W druku zadebiutowała w roku 2014 komiksem "Tequila" (scenariusz: Łukasz Śmigiel). Ilustrowała książki innych autorów i autorek, a w końcu sama zadebiutowała literacko (książka dla dzieci: "Maja z Księżyca", nominowana do Nagrody Literackiej m.st. Warszawy).
Jej anglojęzyczne komiksy ukazują się w serwisie "The Nib", a od 2019 w magazynie "The New Yorker". Współpracuje z amerykańskim wydawnictwem Macmillan. Jeden z projektów, do którego współtworzyła rysunki, trafił na listę najlepszych powieści graficznych roku "The New York Timesa". "Guantanamo Voices", bo o tym mowa, otrzymało też nagrodę im. Lynda Warda od Biblioteki Uniwersytetu Stanu Pensylwania i nominację do Nagrody Eisnera. Na Youtube Babis zasłynęła popularną serią "Dziady polskiej fantastyki"; współtworzy kanał "Powiedz, siostro" i publikuje materiały z serii "Laboratorium Inby" na kanale "Babis Media Live".