REKLAMA

Oceniamy "Koniec świata, czyli Kogel Mogel 4". Szwagier, na trzeźwo tego nie wytrzymamy

Oto recenzja filmu "Koniec świata czyli Kogel Mogel 4", z której dowiecie się, dlaczego nie warto jej oglądać. Premiera nowej odsłony serii polskich komedii już za nami.

kogel mogel 4 premiera recenzja opinie
REKLAMA

"Koniec świata, czyli Kogel Mogel 4" to kolejna odsłona serii polskich komedii, które podbiły serca widzów w latach 80. W tych właśnie czasach utknęli twórcy produkcji, bo chociaż mamy już XXI wiek, próbują nas rozśmieszyć filozoficznymi dysputami o opuszczaniu deski klozetowej czy pokazywaniem tyłka. Dlaczego film, zamiast bawić, wprawia w zażenowanie? Dowiecie się z naszej recenzji.

REKLAMA

W 2019 roku Ilona Łepkowska tył na przód założyła czapeczkę z daszkiem, zarzuciła deskorolkę na plecy i zapytała "how do you do, fellow kids?". Wszystko po to, aby po 30 latach przerwy nadać współczesnego blasku serii "Kogel Mogel". "Miszmasz" wyszedł, jak wyszedł. Ku zażenowaniu krytyków wieś sobie potańczyła i pośpiewała w rytm disco polo. A teraz przyszło nam wrócić do Brzózek i tradycyjnie dostać komedię pomyłek z humorem rodem z "Sopockiej Nocy Kabaretowej".

"Koniec świata, czyli Kogel Mogel 4" nie odstaje od poprzednich odsłon serii. Znowu pod pretekstem progresywnego wydźwięku otrzymujemy festiwal żenady. Bo co tam, że w kilku scenach w neutralny sposób pokazano osoby LGBT i nie brakuje tu wyzwolonych kobiet, skoro całość aż pęka od konserwatywnego przesłania. Kolejne sceny to żarty z płciowych stereotypów podszyte morałem, wedle którego szczęście można osiągnąć tylko poprzez ślub.

Koniec świata, czyli Kogel Mogel 4 - recenzja nowej polskiej komedii

Scenariusz Łepkowskiej kręci się właśnie wokół ślubu. Agnieszka i Marcin są gotowi zalegalizować swój związek. Chłopak znajduje się jednak w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie, przez co znana nam już inspektor budowlana Bożenka uznaje, że to przez niego straciła pracę. Zrobi więc wszystko, aby zniszczyć mu życie. Będzie to przyczynkiem do filozoficznych dysput na temat niezdolności mężczyzn do opuszczania deski klozetowej, czy nawet zaprezentowania przez głównego bohatera swojego tyłka.

Tak, to taka komedia, w której twórcy wbrew samym sobie prezentują nam Polskę zaściankową. Dlatego matka mieszkająca w USA postanawia przylecieć do swojej córki Marleny i, nieudolnie naśladując ponglish Joanny Krupy, krytykuje swojego zdziecinniałego zięcia Piotrusia. Zobaczymy ją w najbardziej tandetnych sukniach ślubnych, jakie świat widział, gdyż wróciła do ojczyzny, aby wyjść za poznanego w internecie mężczyznę. Ten oczywiście nie wygląda jak na zdjęciach, co pozwala ponabijać się z jego mikrego wzrostu i poczucia humoru wąsatego wujka z wesela, kiedy robi wszystko, aby zmacać Bożenę. Śmieszne? Nie. Przaśne? Owszem.

Koniec świata, czyli Kogel Mogel 4 - premiera - zwiastun - recenzja

Hasło reklamowe ze zwiastuna "komedia jak dawniej" wydaje się więc jak najbardziej na miejscu. Twórcy "Końca świata, czyli Kogla Mogla 4" utknęli mentalnie w latach 80. ubiegłego wieku. Mechanizm komiczny pierwszych części serii jest tu zachowany. Bohaterowie, zamiast iść z duchem czasu, zachowują się tak jak zwykle, kiedy utykają w pętli sytuacji wyjętych z najgorszego sortu telewizyjnej satyry. Największym przejawem charakteru produkcji jest wtrącony mimochodem nieudolny żart z politycznej poprawności. Kiedy go usłyszycie, już nigdy nie skrytykujecie kabareciarza, który się za babę przebiera.

REKLAMA

Koniec świata, czyli Kogel Mogel 4 - czy warto obejrzeć polską komedię?

Trudno stwierdzić, czy "Koniec świata, czyli Kogel Mogel 4" zadowoli chociażby najbardziej zagorzałych fanów serii. Brak spójności linii ideologicznej i humor najniższych lotów dają bowiem efekt co najmniej dziwaczny i żenujący. "Szwagier, na trzeźwo tego nie zniesiemy" - mówi w jednej ze scen Piotruś do Marcina. Tak samo widzom może być ciężko wytrwać do końca seansu bez alkoholu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA