Leonardo DiCaprio, Meryl Streep, Cate Blanchett i Matthew Perry dołączyli do obsady „Don't Look Up”. Netflix szykuje hit sezonu
Netflix od kilku lat nie waha się wydawać dużych kwot na obsady swoich produkcji, żeby zapewnić im przewagę w stosunku do konkurencji. Żaden dotychczasowy tytuł produkowany przez platformę nie mógł się jednak pochwalić tak fenomenalną obsadą jak „Don't Look Up”. W filmie zagrają m.in. Leonardo DiCaprio, Cate Blanchett, Timothee Chalamet i Jennifer Lawrence.
Amerykańskie środowisko filmowe nie zawsze miało równie pozytywny stosunek do Netfliksa, który był uważany za składowisko filmów nienadających się do dystrybucji kinowej. Od tego czasu zmieniło się jednak wiele, a zeszłoroczne protesty m.in. Stevena Spielberga wydają się jakże odległym wspomnieniem. Netflix z kolei w międzyczasie doczekał się takich głośnych produkcji z gwiazdorską obsadą jak „Historia małżeńska”, „Irlandczyk”, „Proces Siódemki z Chicago” czy „Diabeł wcielony”.
Następnym tytułem na tej liście będzie bezwzględnie „Don't Look Up”. Nowa komedia Adama McKaya („Legenda telewizji”, „Big Short”, „Sukcesja”) opowie o dwóch amerykańskich astronomach zatrudnionych na niskich stanowiskach, którzy wyruszają w podróż po rozmaitych mediach, żeby ostrzec świat przed zbliżającym się uderzeniem potężnej asteroidy. Tego typu produkcja w normalnych okolicznościach zapewne nie miałaby szansy na walkę o Oscary, ale wobec tak długiej listy aktorskich gwiazd wydaje się jednym z najpoważniejszych kandydatów do ważnych statuetek.
Kto dokładnie zagra w „Don't Look Up”? Do zapowiedzianej wcześniej Jennifer Lawrence dołączyli m.in. Leonardo DiCaprio i Timothee Chalamet.
Obok nich ujrzymy zaś takie sławy jak Meryl Streep, Jonah Hill, Matthew Perry, Cate Blanchette, Ariana Grande, Kid Cudi, Tomer Sisley i Himesh Patel. Jak donosi portal Deadline, szczególnie trudno było zapewnić udział DiCaprio. Wszystko dlatego, że aktor jest obecnie mocno zaangażowany w nowy projekt Martina Scorsese pt. „Killers of the Flower Moon” i długo nie miał pewności, czy zdoła pogodzić oba grafiki. Ostatecznie się to jednak udało, co z pewnością ucieszyło właścicieli Netfliksa.
Warto przy tym zauważyć, że nie bez wpływu na całą sytuację pozostała pandemia koronawirusa. W sytuacji, gdy premiery kolejnych filmów są przesuwana na następny i jeszcze kolejny rok, a wiele pozostałych produkcji w ogóle rezygnuje z kinowej dystrybucji, giganci streamingu stają się ostatnią deską ratunku. Bez tego zapewne hollywoodzkie gwiazdy zapewne nie decydowałyby się tak ochoczo na współpracę z platformami VOD.