Nowy numer Maty zatytułowany "JESTEM POJ384NY" okazał się oczywiście wielkim hitem. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że raper stoi w miejscu i skupia się przede wszystkim na tym, jak bardzo jest pokrzywdzony. Szkoda.
W sieci zadebiutował kilka dni temu nowiutki kawałek Maty pt. "JESTEM POJ384NY". Raper jest właśnie na półmetku trasy Mata Tour - w klipie możemy zobaczyć fragmenty nagrań ze zorganizowanych dotychczas w jej ramach koncertów. Numer buja, nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, że Matczakowi - wybaczcie - zacięła się płyta. Jak długo będzie jeszcze trąbić o tym samym?
Mata zaprezentował właśnie klip do nowego numeru - wideo do "JESTEM POJ384NY" podsumowuje połowę odbytych w ramach Mata Tour koncertów. To pierwszy kawałek, który Matczak wydał od czasu, gdy ogłosił, że zamierza kandydować na prezydenta Polski (do teraz nie wiadomo, czy to był jakiś dziwny performance, czy on tak serio). Utwór, jakżeby inaczej, błyskawicznie zyskuje na popularności - liczba wyświetleń rośnie w zawrotnym tempie.
Pod względem producenckim - jak to zwykle u Maty - mamy do czynienia z pierwszą ligą; absolutnie nie da się do niczego przyczepić. Całość brzmi świetnie, a bit buja, jak trzeba. Mata tym razem nie płynie po nim z typową dla znacznej części swojej sztuki lekkością i gracją - postawił na wściekłość, wokalny rage i mocno akcentowane głoski. Osobiście nie lubię jego zabaw głosem - maniera w nowym tracku raczej mnie nie przekonuje. Największy problem mam jednak z warstwą liryczną.
Mata wpadł w obsesję
O czym tym razem nawija Mata? Cóż, właściwie o tym samym, co ostatnio (znajdując też trochę miejsca na wspomnienie o paskudnej sytuacji, kiedy ktoś podszywający się pod Centralne Biuro Śledcze poinformował państwa Matczaków o śmierci syna). Braggowe wersy przerywane są aluzjami do policji i głośnego zatrzymania; pojawiają się oskarżenia o szantaż i wgranie na telefon podsłuchu - Pegasusa. Do zatrzymania rapera doszło w styczniu, a ja mam wrażenie, że od tej pory chłopak nie mówi o niczym innym. Odwołania do problemów z prawem zdominowały jego kawałki, artystyczną narrację i cały wizerunek.
Ja widzę to tak - chłopaka zgarnęli na dołek za gram, czyli spotkała go dokładnie ta sama sytuacja, która niemal codziennie spotyka wielu innych rekreacyjnie palących trawę młodych ludzi. Jasne, sprawy nie umorzono (przy takich ilościach zdarza się to bardzo często), nie doszukiwałbym się jednak w ciąganiu rapera po sądach wielkiej zemsty PiS-u, któremu raper rzekomo "zaszedł za skórę", a raczej konsekwentnej prawnej reakcji na bezczelność i brak skruchy.
Nie zrozumcie mnie źle - nie mówię, że to jest w porządku.
Przeciwnie: moje stanowisko odnośnie posiadania marihuany jest bardzo liberalne; sam jestem zresztą zwolennikiem depenalizacji i wkurza mnie, że zwykłe dzieciaki za kilka skitranych w kieszeni zielonych sztuk mają problemy i brudy w papierach.
Mam jednak wrażenie, że Mata wpadł w spiralę obsesji, manii prześladowczej - ze zwykłego pospolitego zatrzymania uczynił swój sztandar, nieustannie wracając do tematu i nie mówiąc właściwie o niczym innym. "Wyspa nadziei", "Patoprohibicja", "JESTEM POJ384NY" - wszędzie wersy o policji, więzieniu, zatrzymaniu czy przeszukaniach. Ba, policja i trawa to potężna część jego "prezydenckiego orędzia" (tak jakby kraj nie mierzył się z poważniejszymi problemami). Chłopie, uspokój się, po prostu zgarnęli cię na cztery-osiem.
Powtórzę: to nie tak, że ja się z tym wszystkim nie zgadzam - szkoda tylko, że jedna głupia sytuacja zredefiniowała twórczość tego chłopaka, który udowodnił już, że lubi i potrafi z luzem opowiadać o różnych aspektach otaczającego go świata. I choć zdaję sobie sprawę, że wspomniany incydent mógł bardzo go dotknąć (może odrobinę zbyt bardzo - cóż, wrażliwa dusza), ze zniecierpliwieniem czekam na powiew świeżości w wersach w kolejnych numerach i rezygnację z tej monotematyczności.