Tyle było krzyku i protestów, a dokument o Harrym i Meghan wypadł po prostu blado
No i się doczekaliśmy. Pierwsza część serialu dokumentalnego o Meghan i Harrym trafiła już na Netfliksa. Sussexowie chcieli dokładnie opowiedzieć historię po swojemu. W pierwszej części dokumentu dostajemy jednak wszystko to, o czym już wiedzieliśmy z prasy czy serwisów internetowych na temat życia Meghan i Harry'ego, tyle że całość została wzbogacona większą ilością zdjęć czy filmów archiwalnych. Jest jednak kilka wątków, poza samą love story Meghan i Harryego, które w serialu wypadają ciekawie.
Jeszcze w październiku tego roku media pisały, że nie wiadomo, kiedy ostatecznie wyląduje dokument o Meghan i Harrym na Netfliksie. Jedne informowały, że produkcja dostępna będzie na platformie dopiero w przyszłym roku, inne, że jeszcze w grudniu tego roku. Powodem przesunięcia premiery miały być kontrowersje wokół "The Crown" i liczne poprawki, których cały czas dokonywali Meghan i Harry w produkcji. Wobec tego odcinkowy serial dokumentalny wciąż nie był gotowy.
Pierwsza część dokumentu o Meghan i Harrym wypada nudno i przewidywalnie.
Dokładnie miesiąc po premierze "The Crown" pojawiła się pierwsza część wyczekiwanego dokumentu w postaci prawie godzinnych trzech odcinków. Druga zagości na Netfliksie 15 grudnia. Pierwsza odsłona nie wstrząsa, a jest po prostu nudna, rozwleczona i trochę przewidywalna. Już na samym początku Harry i Meghan zdradzają, że chcą opowiedzieć tę historię po swojemu i najwyraźniej ze wszystkimi szczegółami. Dlatego bardzo dokładnie w pierwszym odcinku przyglądamy się ich związkowi, pierwszym romantycznym randkom, wyjazdowi do Botswany, gdzie mają szansę lepiej się poznać, bez udziału kamer i fleszy aparatów fotograficznych. Widać, że faktycznie od razu między nimi zaiskrzyło i chcieli budować swoją relację, co wiadomo, że będąc w rodzinie królewskiej nie jest takie proste.
Miłosna historia opowiedziana jest na nowo, z większymi szczegółami i większą ilością materiałów archiwalnych: zdjęć czy wideo ze wspólnego życia książęcej pary Sussexów. Jak to w tego typu dokumentach bywa, wypowiedzi Meghan i Harry'ego dopełnione są komentarzami ich znajomych, rodziny, zaprzyjaźnionych w przypadku Meghan, aktorów z serialu "W garniturach". W dokumencie o Meghan i Harrym widzowie lawirują między współczesnością, materiały zostały nagrywane między 2020, a latem 2022 roku, ale też przeszłością.Bo w międzyczasie przyglądamy się dorastaniu Harry'ego na oczach świata, walce z natrętnymi paparazzi, którzy czyhają na każdym kroku, aby tylko ustrzelić fotkę komuś z rodziny królewskiej. Harry poświęca w filmie miejsce swojej ukochanej mamie - księżnej Dianie i jest przekonany, że gdyby żyła, to na pewno polubiłaby się z jego żoną - Meghan. Mogłyby ze sobą konie kraść - mówi 38-letni Harry. Porównuje też Meghan do swojej matki, podkreślając, że żona ma tyle samo empatii, dobra i ciepła w sobie, co Diana.
Nie ma kontrowersji. Za to jest kilka ciekawych wątków społecznych
Ci, którzy czekali na wielkie kontrowersje, póki co mogą być zawiedzeni, bo w filmie nie pada nic, o czym byśmy nie wiedzieli na przestrzeni lat z życia Royalsów. No może z wyjątkiem tego, iż Meghan rozwiązuje się język, mówiąc o pierwszym spotkaniu z bratem Harry'ego - Williamem i jego żoną - Kate. Amerykanka, która przyzwyczajona była do luźnego trybu życia, a przytulaniem witała się z ludźmi, była zdziwiona, jak wielki formalizm bije od Kate i Williama, nawet w prywatnej sytuacji.
Kiedy William i Kate przyszli na kolację, pamiętam, że byłam boso i w podartych dżinsach. Zawsze lubiłam się przytulać na przywitanie i nie zdawałam sobie sprawy, że jest to dla niektórych tak irytujące. Bardzo szybko zaczęłam rozumieć, że formalność na zewnątrz przenosi się do wewnątrz. To było dla mnie zaskakujące
wspomina Meghan.
W odcinkowej produkcji nie brakuje też wspomnień z dzieciństwa Meghan czy dorastania w Los Angeles. Wszystkich wątków nie będę wymieniać, lecz oglądając te trzy odcinki ma się wrażenie, że ale to już było, my znamy tę historię z mediów. W produkcji widać też montażowy chaos, ciągłe przeskakiwanie w latach sprawia, że trochę można się pogubić w tych losach rodziny królewskiej. Całość jest zdecydowanie za długa i zbyt rozciągnięta. Gdyby uporządkować wszystkie wątki i je skrócić, byłby naprawdę przyzwoity dokument. Wiele elementów jest zdecydowanie niepotrzebnych, tak jak chociażby przedstawianie widzom dalszej rodziny Markle, czy skupianiu się na złych relacjach Meghan z przyrodnią siostrą.
Poza samą historią Sussexów wyciągniętych zostało kilka interesujących wątków związanych z rasizmem czy układzie rodziny królewskiej z mediami. Zarówno Meghan i Harry opowiedzieli o atakach prasy na Markle na tle rasistowskim. W czasach, gdy dopiero co zaczęła spotykać się z Harrym wyciągano non stop na światło dzienne jej mieszane pochodzenie, a tabloidy wręcz karmiły się tym, że ukochana Harry'ego nie jest białą kobietą. Zresztą w filmie przytoczona została też afera, gdzie jedna z członkiń rodziny królewskiej założyła na odświętną kolację...rasistowską broszkę.
Sporo miejsca w dokumencie Netfliksa poświęcono tabloidom. To trochę toksyczna relacja brukowców i rodziny królewskiej, w której rządzą układy i układziki. Dlaczego jest tak toksyczna, nie będę zdradzać, ale moim zdaniem to bardzo ciekawy wątek poruszony na początku trzeciego odcinka. Harry zdradził też, w jaki sposób zostaje się królewskim korespondentem. I tu znów wszystko kręci się wokół dobrego public relations wokół rodziny królewskiej. Przez takie smaczki dokumentalną produkcję ogląda się znacznie ciekawiej.
Choć nie jest to najlepszy dokument, jaki widziałam o rodzinie królewskiej, z pewnością będzie hitem Netfliksa. Po komentarzach fanów w mediach społecznościowych widać też, jak bardzo ludzie podzieleni są do osób Meghan i Harry'ego. Najczęstszym zarzutem pojawiającym się jest fakt, że z jednej strony Meghan i Harry odcięli się od rodziny królewskiej, wyjechali do Ameryki, aby tam być sobą, z drugiej wciąż jednak zarabiają na tym temacie, kręcąc film i udzielając wywiadów. Oczywiście, chcą opowiedzieć swoją historię właśnie po swojemu, mając już dość bycia zaszczutym przez media. Jednak mimo iż od ponad dwóch lat nie są w rodzinie królewskiej, ciągle się przecież na niej bogacą. Trochę jak mieć ciastko i zjeść ciastko.