Planujecie obejrzeć coś na Netfliksie? Niech to będzie "Morska bestia". Pixar może się schować
Netflix zaskoczył mnie produkcją, na którą nie czekałem i której właściwie nie planowałem oglądać. Nieco przez przypadek trafiłem na absolutnie najlepszy film z obecnego TOP 10 serwisu - i jeden z najlepszych filmów animowanych, jakie widziałem od dawna. Zgadza się - mówię o "Morskiej bestii".
Dołącz do Amazon Prime z tego linku, skorzystaj z promocji (30 dni za darmo) i kupuj taniej podczas pierwszego Amazon Prime Day w Polsce. Listy najlepszych ofert znajdziesz tutaj.
Z produkowanymi przez Netfliksa pełnymi metrażami nie było mi w ostatnim czasie po drodze - i nie zamierzam tu silić się na złośliwości, po prostu stwierdzam fakt. Tak już jest, że podbijające listę TOP 10 filmy nieczęsto wychodzą naprzeciw moim oczekiwaniom - tym bardziej rad jestem, że zdecydowałem się obejrzeć "Morską bestię", niepozorną animację od studia Netflix Animation. Już dawno nic nie zaskoczyło mnie tak pozytywnie.
Zaznaczę: to nie tak, że zapomniałem o znakomitym "Klausie", czyli pierwszej produkcji tej zależnej spółki - niestety, przez następne trzy lata kolejne obrazy Netflix Animation nie zachwycały. Nieoczekiwanie Chris Williams (nagrodzony Oscarem za "Wielką szóstkę") i Nell Benjamin opowiedzieli mi wspaniałą historię o legendarnym łowcy morskich potworów i jego małej towarzyszce-gapowiczce.
Morska bestia wygląda przepięknie - i ma wiele do powiedzenia
Po pierwsze - jak to wspaniale wygląda! Żywe, ruchliwe miasta i bogate środowisko naturalne; unikalnie przekonujący (rzekłbym: przekonująco wilgotny) obraz ścian wściekłego oceanu i rozprysków wody; w końcu - majestat bestii. Fotorealizm tańczący z kreskówkowym kolorytem i przerysowaniem.
Po drugie - ważniejsze - ta historia to coś więcej niż prosta opowieść z morałem. W "Morskiej bestii" kapitan Crow wraz z załogą zamierzają upolować legendarnego morskiego potwora - Czerwoną Szalej. Jak można się domyśleć, wkrótce pojawi się ktoś - w tym wypadku młoda Maisie - kto pozna prawdziwą naturę stwora i wraz z członkiem załogi spróbuje go ocalić.
Wbrew pozorom ta baśń nie opowiada - a przynajmniej nie wyłącznie - o szkodliwej niewiedzy i krzywdzących stereotypach. "Morska bestia" podsuwa widzom garść zniuansowanych refleksji na temat historii: pokazuje, że błędy przodków nie muszą wykluczać ich dobroci czy bohaterstwa. Uczy ciekawości, sceptycyzmu, wybaczania i akceptacji przeszłości. Bohaterowie filmu - imponująco wręcz złożeni i autentyczni - rewidują swoje światopoglądy, poszerzają perspektywę, uczą się, żałują i odpuszczają. Tak ludzkich i konsekwentnie ewoluujących postaci nie zaprezentował nam w ostatnim czasie żaden film platformy.
Naprawdę cieszę się, że film nie zdążył paść ofiarą cięć w netfliksowym dziale animacji - dzięki temu, zupełnie nieoczekiwanie, mój rosnący głód niebanalnych animacji (oraz rozczarowanie ostatnimi obrazami Pixara) został tymczasowo zaspokojony. Dlatego też apeluję do was: zróbcie sobie tę przysługę i odpalcie "Morską bestię". Nie pożałujecie.
Disney+ zadebiutował w Polsce. Tutaj kupisz go najtaniej.
Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider’s Web.