REKLAMA

Było ich trzech, w każdym z nich inna krew. Kto jest najlepszym Spider-Manem?

Na przestrzeni lat w Spider-Mana wcielało się trzech aktorów, pomińmy kuriozalny serial z Nicholasem Hammondem. Bohater niby ten sam, ale każda seria inaczej stawiała akcenty i różnie przedstawiała Człowieka Pająka. Kto jest najlepszym Peterem Parkerem?

spider-man andrew garfield
REKLAMA
REKLAMA

Zadajemy sobie to pytanie w dniu, w którym Polsat wyemituje „Niesamowitego Spider-Mana 2”. Odpowiedź jednak nie jest prosta, bo każda z serii, ta z Maguirem, Garfieldem czy Hollandem miała swój urok. Duża w tym zasługa poszczególnych reżyserów kolejnych odsłon, ale po kolei.

Spider-Man to dziecko nieodżałowanych Stana Lee oraz Steve’a Ditko. Po raz pierwszy pojawił się w 15. numerze „Amazing Fantasy” wydanym w 1962 roku. Obdarzony nadludzkimi pajęczymi mocami, Peter Parker boryka się nie tylko z namacalnym złem, ale też z typowymi problemami codziennego życia. W założeniach miał być osobą, z którą mimo fantastycznych mocy, można się utożsamić.

Oprócz codziennej walki ze światem przestępczym – opiekuje się chorą ciotką, znosi zniewagi w szkole i w pracy. Poniekąd jest po prostu zwykłym człowiekiem. Jego siła pomaga mu czynić dobro, ale jednocześnie utrudnia karierę i komplikuje relacje z bliskimi. Nie rezygnuje jednak ze swojej krucjaty przeciwko złu i przestępczości. Pojawiające się w filmie Raimiego słowa wujka Bena, o tym, że Z wielką siłą idzie w parze wielka odpowiedzialność, można potraktować jako motto młodego Parkera.

Pajączkowi najbliżej do człowieka z krwi i kości było w serii „Niesamowity Spider-Man”.

To właśnie do filmu Marca Webba i jego interpretacji marvelowskiego superherosa, najłatwiej chyba odnieść wyżej wspomniane słowa wuja Bena. Bo jak bądź scenarzyści w dziele z 2012 roku idą wydeptaną ścieżką - od licealnych korytarzy, po ukąszenie pająka i starcie ze szwarccharakterem - to jednocześnie udaje im się opowiedzieć pełną dramatyzmu, ale i humoru historię inicjacyjną.

The Amazing Spider Man 2 andrew garfield class="wp-image-241444"

Trudniej było mi uwierzyć w przystojnego Garfielda, z czupryną w stylu Jamesa Deana, jako szkolnego jajogłowego pogardzanego przez resztę dzieciaków. Wiarygodniej w tej roli wypadał Tobey Maguire. Ale to właśnie seria filmów z Garfieldem jako całokształt jest bardziej przekonująca i lepiej oddaje charakter postaci. Może i nie było tu tego ciężaru co w „Mrocznym Rycerzu”, bo i kto by tego oczekiwał, ale czuć w nim było bagaż doświadczeń, który dźwiga na barkach. Po prostu człowieka skrytego za maską. Udowodniła to już scena, w której mały Peter odkrywa splądrowany gabinet ojca, ale i sekwencja, w której w stroju Spider-Mana odbiera telefon od ciotki zlecającej mu zrobienie zakupów. Zabawne, ale przecież też takie ludzkie.

Webb świetnie rozegrał też wątek relacji między Parkerem a Gwen Stacy, graną przez Emmę Stone.

Wszak reżyser wywodzi się z kina niezależnego i miał już na koncie ot choćby „500 dni miłości”, więc był wręcz predestynowany do tego zadania. Rodzące się uczucie między bohaterami jest ukazane w intymny sposób. W ich gestach, spojrzeniach, pauzach czuć realną, nastoletnią pasję. Ach, te dzieciaki.

niesamowity spider man 2 andrew garfield class="wp-image-241447"

Co prawda zdążyłem już wytknąć Garfieldowi, że ni w ząb nie wyglądał na szkolnego kujona, tak jednocześnie trzeba mu oddać, że jego smukła sylwetka to wypisz wymaluj komiksowy Spider-Man. Do znanego z papieru pierwowzoru pasowały także arogancki styl bycia Petera z „Niesamowitego Spider-Mana”, jak i rzucane co i raz onelinery i dowcipy. Tego zabrakło w kreacji Maguire’a. Musieli to rozumieć też scenarzyści zatrudnieni do „Spider-Man: Homecoming” z Tomem Hollandem.

Disney, podobnie jak Webb, dobrze wiedział, co jest najważniejsze w postaci Człowieka Pająka.

Po swoim udanym cameo w superprodukcji „Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów”, Spider-Man w wydaniu Toma Hollanda był na ustach wszystkich fanów kina superbohaterskiego. Skrzętnie wykorzystały to Sony Pictures i Marvel Studios, racząc nas niekończącą się kampanią promocyjną. I w końcu stało się. Nastała premiera „Spider-Man: Homecoming”, a Tom Holland skradł nasze serca.

Tu twórcy poszli o krok dalej w ukazaniu Petera Parkera jako szkolnego gołowąsa. W tym przedstawieniu bohater to narwaniec, ale i zwykły zakompleksiony dzieciak. W języku angielskim jest na to właściwe określenie… loser. Bohater jawi się jako niefrasobliwy młodzian z przystającymi do jego wieku problemami podkręconymi przez supermoce, które otrzymał - jego dar, ale i przekleństwo. Nie ma też ratowania świata, a raczej pomaganie maluczkim. To po prostu przyjazny sąsiad Spider-Man.

Spider Man Homecoming tom holland class="wp-image-241450"

Również wątek czarnego charakteru został ukazany w podobny, ludzki sposób. Vulture Michaela Keatona to żaden szaleniec pragnący przejąć kontrolę nad światem. Zależy mu tylko na tym, aby zapewnić godziwy byt rodzinie, środki nie grają roli, ważne, aby jego najbliższym wiodło się tak, jak na to zasługują.

REKLAMA

Tych wszystkich elementów zabrakło w filmach Raimiego, kiedy Spider-Man po raz pierwszy wkroczył na ekrany w wysokobudżetowej produkcji. Oczywiście ciężar opowieści był gdzieś tam dostrzegalny, ale niepotrzebnie przysypano go prawidłami kina nastawionego na spektakularność i rozrywkę. Na szczęście dla Pajączka nastały dobre czasy i nie widać na horyzoncie ich kresu. Zaledwie w grudniu do kin weszło chwalone „Spider-Man Uniwersum”, a w tym roku doczekamy się jeszcze drugiego solowego filmu z bohaterem granym przez Hollanda, czyli „Spider-Man: Daleko od domu”. Niech sieć będzie ci lepką, a żywot lekkim, bo dobrze wiem, jak bardzo to bywa uciążliwe. Przecież jesteśmy tacy sami.

„Niesamowity Spider-Man 2” obejrzycie na antenie Polsatu już dziś, 11 stycznia 2019, o godzinie 21:45.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA