„Spider-Man. Uniwersum” to jeden z najlepszych filmów o superbohaterach w historii. Nie tylko wśród animacji
Znajomi recenzenci popsuli mi niespodziankę. Wiedziałem, że animacja „Spider-Man. Uniwersum” się udała jeszcze przed seansem. Nie spodziewałem się jednak, że będzie aż tak dobra.
OCENA
Już pierwsze zwiastuny i opisy fabuły „Spider-Man. Uniwersum”, czyli najnowszego filmu animowanego od Sony, niezmiernie mnie zaciekawiły. Peter Parker i to w dwóch odsłonach! Miles Morales! Spider-Noir! Sp//dr! Spider-Ham! Spider-Gwen!!! I co z tego, że wygenerowani komputerowo - musiałem ich zobaczyć na ekranie.
O co w ogóle chodzi w „Spider-Man. Uniwersum”?
Recenzenci, którzy widzieli film wcześniej, chwalili animację za świetną kreskę, angażującą historię i świetne kreacje aktorskie. Okazało się, że w zachwytach nie było ani krztyny przesady. „Spider-Man. Uniwersum” jest jednym z najlepszych filmów na podstawie komiksów w historii.
Animacja utrzymana w niepowtarzalnym stylu bazuje luźno na serii komiksowej „Spider-Verse”, w ramach której współpracują ze sobą najróżniejsze inkarnacje Petera Parkera… i nie tylko. Okazuje się, że w multiwersum jest cała masa Spider-Ludzi.
„Spider-Man. Uniwersum”, czyli Parkerów dwóch.
W trakcie filmu poszczególni bohaterowie będą się przedstawiać, a są na tyle różnorodni, że nie sposób ich ze sobą pomylić. Film zaczyna się od pokazania nam Petera Parkera - a właściwie jednego z Peterów Parkerów. Nie jest to żadna z poprzednich inkarnacji Człowieka-pająka.
Peter Parker z bazowego uniwersum w „Spider-Man: Into the Spider-Verse” został przedstawiony jako jeden z najbardziej kompetentnych Spider-Manów w historii Marvela. Łączy w sobie cechy bohaterów, których w filmach kinowych grali Tobey Maguire, Andrew Garfield i Tom Holland.
Widzę w nim nawet trochę Spider-Mana z najnowszej gry na konsolę PlayStation 4.
Petera z animacji wcześniej jednak nie znaliśmy - ten konkretny Parker ma 26 lat i jest u szczytu swojej superbohaterskiej kariery. W jego świecie żyje też Miles Morales, który jest kandydatem na kolejnego człowieka-pająka. W komiksach, został nim po śmierci Petera z alternatywnego wymiaru Ultimate.
Tutaj historia toczy się nieco inaczej niż w materiale źródłowym, ale w wyniku niespodziewanego zwrotu akcji ten pierwszy poznany przez widzów Peter nie może stać się mentorem młodego Milesa. Chłopak, który dopiero co został ugryziony przez radioaktywnego pająka, obawia się, że został na lodzie.
I wtedy wchodzi on, cały na czerwono: Peter B. Parker.
Drugi z Parkerów, którego zobaczymy w animacji „Spider-Man. Uniwersum”, dotarł do miejsca akcji filmu z innego wymiaru. To zupełnie inny Peter niż ci młodzieńcy, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Jest starszy, dużo bardziej doświadczony przez życie, zgorzkniały. Miła odmiana.
Twórcy mieli nawet zamysł, by w tej roli obsadzić Tobeya Maguire’a. Aktor wiekiem pasowałby już do podstarzałego Petera po rozwodzie - takiego z piwnym brzuszkiem i niechlujnym zarostem. Uznali jednak, że nie robią kontynuacji filmów Sama Raimiego (a Peter B. Parker ma mechaniczne wyrzutnie sieci).
Miles Morales i Peter B. Parker próbują wspólnie rozwikłać zagadkę mieszania się ze sobą różnych wymiarów.
Na ich drodze stają kultowe łotry Spider-Mana - Doctor Octopus (ale z twistem), Scorpion, Prowler oraz Kingpin. Miłym zaskoczeniem jest to, że nie chcą oni po raz n-ty opanować świata. Motywacje króla zbrodni, który odpowiada za cały wielowymiarowy bajzel, są tym razem dużo bardziej osobiste.
Z pomocą bohaterom przychodzą inni Spider-Ludzie, którzy również trafili do ojczystego wymiaru Milesa ze „Spider-Man. Uniwersum”. To naprawdę barwne postaci. Ich wyrazista stylistyka nie pasuje co prawda do tej, w której narysowani są Peterzy i Miles, ale różne style ładnie ze sobą współgrają.
Kto jest kim w „Spider-Man. Uniwersum”?
Oprócz dwóch Parkerów i Milesa Moralesa w nowej animacji Sony pojawia się jeszcze czwórka Spider-Ludzi, a w zasadzie trójka i Spider-Chrum Spider-Ham, czyli Peter Porker z wymiaru animowanego - czyli nic innego, jak… gadająca świnka. Plejadę postaci uzupełniają:
- Spider-Noir - alternatywna i mroczna, czarno-biała wersja Spider-Mana z czasów drugiej wojny światowej;
- Peni Parker i Sp//dr - dziewczynka z przyszłości, która korzysta z pająko-bota, stylizowana na postaci anime;
- Spider-Gwen - ugryziona przez radioaktywnego pająka Gwen Stacy z alternatywnej rzeczywistości, w której Peter zginął.
Szósta bohaterów współpracuje, by powrócić do swoich rzeczywistości. Miles z kolei musi w ekspresowym tempie znaleźć dla siebie miejsce w nowym, niebezpiecznym świecie, który stanął przed nim otworem. Jest też metaforą dla trudów dojrzewania, które były lub będą udziałem nas wszystkich.
„Spider-Man. Uniwersum” to animacja dla małych i dużych dzieci.
Film kierowany jest oczywiście do najmłodszych, ale osoby, które wychowały się na komiksach i kreskówkach o Peterze Parkerze, powinno obowiązkowo obejrzeć „Spider-Man. Uniwersum”. Fabuła jest prosta i przewidywalna, ale w przypadku animacji nie jest to żadnym problemem. Wszystko tu bowiem zagrało.
Opowiadana przez twórców Sony historia wciąga i chwyta za serce. Nie mogę się teraz doczekać, aż „Spider-Man: Into the Spider-Verse” zobaczę ponownie. Jak na razie widziałem film w wersji z dubbingiem, ale po prostu muszę usłyszeń Nicholasa Cage’a jako Spider-Noira, więc planuję ponowny seans wersji z napisami.
Obsadę uzupełniają w dodatku takie nazwiska jak Mahershala Ali, Liev Schreiber, Chris Pine i Zoe Kravitz, a małe cameo miał Oscar Isaac. Co ciekawe, każdy z wymienionych aktorów brał już wcześniej udział w produkcjach na podstawie komiksów o superbohaterach.