Orły 2020. Paweł Wilczak i Sebastian Stankiewicz opowiadają o nominacjach za role w filmie „Pan T.”
Polskie Nagrody Filmowe, znane jako Orły, przyznawane są regularnie od 1999 roku. Dziś zostaną rozdane po raz 22. Kinomaniacy trzymają kciuki za swoje ulubione rodzime produkcje, a nam udało się porozmawiać z nominowanymi aktorami, których nie tak dawno mogliśmy oglądać na wielkim ekranie w „Panie T.”.
Do Orłów przylgnęła łatka „polskich Oscarów”. Nic dziwnego. Nagrody przyznaje Polska Akademia Filmowa. Grono jej członków powiększa się z każdym rokiem, bo wraz z nominacją twórcy dostają do niej zaproszenie. Otrzymują też szansę, aby dołączyć do Europejskiej Akademii Filmowej. I to właśnie ci uznani filmowcy po raz 22. wybierają najlepsze polskie produkcje zeszłego roku. Wśród nominowanych w najważniejszej kategorii znalazło się miejsce dla „Obywatela Jonesa”, „Supernovy”, „Bożego ciała”, „Ikara. Legendy Mietka Kosza” i „Pana T.”.
„Pan T.” z 12 nominacjami do Orłów 2020.
Ostatni wymieniony tytuł nie tylko ma szansę na statuetkę dla najlepszego filmu, ale również może zdobyć nagrody jeszcze w 11 innych kategoriach. Nominację otrzymali m.in. Paweł Wilczak i Sebastian Stankiewicz. Walczą o Orła za kolejno najlepszą główną i najlepszą drugoplanową rolę męską. Obaj są dobrze znani publiczności i przyznają, że praca na planie „Pana T.” była wyjątkowym doświadczeniem.
W realizacji filmu nie brali udziału ludzie przypadkowi. Wszyscy robili to z miłości do projektu. Nie było mowy o jakichkolwiek trudnościach. Każdemu z nas chodziło o jak najlepszy efekt i każdy dawał z siebie wszystko – mówi Paweł Wilczak.
To była czysta przyjemność. Praca w takim gronie profesjonalistów, gdzie każdy „grał do jednej bramki”. Reżyser bardzo dobrze wiedział czego chce i jak ma być skonstruowany ten świat - dodaje Sebastian Stankiewicz.
Jak ważne są nagrody w życiu zawodowym aktora?
W związku z nominacją do Orłów obaj aktorzy czują się docenieni. Jednakże żaden z nich nie uważa, aby nagrody były najważniejsze w ich zawodzie.
Nie jest to cel, do którego się dąży. Miło jest jednak, kiedy ktoś widzi i docenia to, co robię – mówi Paweł Wilczak.
W jakimś sensie nagrody są ważne. Jeśli chodzi o Orły, każdy nominowany i nagrodzony zostaje wyróżniony przez branżę. W gronie akademików są ludzie, którzy na kinie zjedli zęby. To miłe, ale jednak najbardziej liczą się widzowie i to, czy film im się podoba – dodaje Sebastian Stankiewicz.
Obaj aktorzy są nominowani do Orłów po raz pierwszy w życiu.
Warto jednak zauważyć, że Paweł Wilczak wraz z Olafem Lubaszenko prowadził 5. galę rozdania nagród. I porównując te doświadczenia, zdecydowanie woli być jednym z pretendentów do statuetki:
Prowadzenie takich imprez jest dla mnie dużym, logistycznym wyzwaniem, z którym wiąże się stres. Z byciem nominowanym wiąże się natomiast sporo przyjemności.
Dla Sebastiana Stankiewicza nominacja do Orłów wiąże się nie tylko z przyjemnościami, ale również nadziejami. Dzięki wyróżnieniu liczy na więcej propozycji zawodowych:
Będę szczęśliwy, jeśli ta nominacja wpłynie na to, że dostanę więcej propozycji. Jeśli jeszcze będą to takie projekty, które pozwolą mi uniknąć zaszufladkowania, to będę bardzo szczęśliwy. Zagrałbym rolę tytułową, ale najważniejsze dla mnie na pewno zawsze były i zawsze będą dobre scenariusze i piękne historie.
Czy to marzenie się spełni? Przekonamy się pewnie niebawem.