Duże ilości Disneya w Disneyu! "Pinokio" to hołd złożony magii klasycznych animacji wytwórni
Z okazji Disney+ Day na platformie Myszki Miki pojawiło się mnóstwo nowości. Wśród premier nie zabrakło miejsca na reimaginację klasycznej animacji Walta Disneya. Nowy "Pinokio" rozgrzeje wasze serca, przynajmniej w takim samym stopniu co kultowy oryginał.
OCENA
Disney+ w rekordowo niskiej cenie. Subskrypcję możesz wykupić tutaj - tylko do 19.09.
"Pinokio", który właśnie pojawił się na Disney+ to jeden z aktorskich remaków klasycznych animacji Disneya, które wytwórnia produkuje od kilku lat. Warto przy tym zaznaczyć, że produkcji bliżej do również dostępnego na Disney+ filmu "Chip i Dale: Brygada RR" niż na przykład do "Kopciuszka". Tak tytułowy bohater, jak i wiele innych postaci zostało bowiem wygenerowanych komputerowo. CGI nie kłuje tutaj jednak w oczy, a pozwala wybrzmieć znanej wszystkim opowieści z pełną siłą.
Nawet jeśli jakimś cudem nie czytaliście oryginalnej powieści Carla Collodiego, to z pewnością natknęliście się na którąś z jej licznych adaptacji. Wiecie więc jak to wszystko się toczy. Marzący o synu Dżepetto struga sobie pajacyka i nazywa go Pinokio. Drewniana lalka nagle ożywa zza sprawą magii. Główny bohater zrobi wszystko, aby stać się prawdziwym ojcem, ale droga do osiągnięcia celu będzie długa i kręta.
Czy po tylu latach eksploatowania na wszelkie możliwe sposoby, historia ta może nas jeszcze czymś zaskoczyć? Czy w ogóle musi to robić? Nowy film Disney+ pokazuje, że nie do końca. Stawia sobie bowiem zupełnie inny cel. Reżyser "Pinokia: chce nasz przede wszystkim zachwycić.
Pinokio - recenzja filmu Disney+
Za kamerą filmu Disney+ stanął Robert Zemeckis. Już samo nazwisko twórcy "Powrotu do przyszłości" i "Forresta Gumpa" powinno wam zasugerować, że nie ma co spodziewać się realizmu znanego z "Pinokia" Matteo Garrone. Najwybitniejszego ucznia Stevena Spielberga interesuje magia historii o Pinokiu. Obecna tak opowieści Collodiego, jak i klasycznej animacji Disneya. Nowa produkcja to właściwie hołd złożony tej ostatniej, a także innym tytułom wytwórni z jej najpopularniejszej ery.
Przekonacie się o tym już kiedy intro wytwórni nie dobiegnie jeszcze końca, a wy usłyszycie śpiew Jiminy'ego Świerszcza. Jeśli będziecie oglądać produkcję uważnie, to potem zobaczycie nawet Kaczora Donalda, Złą Królową ze "Śpiącej królewny", czy Rafikiego z "Króla lwa".
Sama narracja filmu zbudowana jest według starych disneyowskich zasad. Każdy moment jest dobry, aby bohaterowie zaczęli śpiewać. Dzięki temu usłyszycie tu znane z animowanego pierwowzoru piosenki i przy I've Got No Strings nogi same wam poderwą się do tańca. Nie mamy jednak do czynienia z tanim graniem na nostalgii, tylko podaniem magii oryginału w nowym opakowaniu. I kto, jak kto, ale Zemeckis mający olbrzymie doświadczenie z kinem Nowej Przygody dobrze wie, w jakie tony uderzyć, aby działało to, jak należy. Dlatego "Pinokio" zachwyca niezależnie od wieku widza.
Pinokio, czyli duże ilości Disneya w Disneyu
"Pinokio" to tak uroczy film, że nawet na smutnego Dżepetto, który dryfuje samotnie po morzu reaguje się rozczulonym westchnieniem. Wcielający się w niego Tom Hanks dobrze rozumie przyjętą przez reżysera konwencję, dlatego gra przerysowanymi ruchami i mimiką. W jego interpretacji ojciec głównego bohatera jest rozdygotanym, ale uroczym staruszkiem. Jak tu nie zawiesić niewiary, kiedy wraz z rybką i kotem rusza na poszukiwania zaginionego syna? W tej kreacji pełno jest wdzięku i humoru, przez co perfekcyjnie zgrywa się z animowanymi postaciami.
W "Pinokiu" nie znajdziecie ani grama fałszu. To film zrobiony z ogromnym serduchem. Każdą swoją sceną produkcja zachęca nas, abyśmy rozsiedli się wygodnie w fotelu i po prostu dobrze bawili. Jeśli się na to zdecydujecie, bądźcie jednak ostrożni. Takie ilości Disneya w Disneyu sprawią, że uśmiech nie zejdzie wam z twarzy przez kilka następnych dni.
Film "Pinokio" obejrzycie na Disney+.
Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.