REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

"Piosenki o miłości" brzmią banalnie? Jesteście w wielkim błędzie, ten film to prawdziwy ogień

"Piosenki o miłości" już na ekranach kin. To skromny, czarno-biały debiut Tomasza Habowskiego z Tomaszem Włosokiem i Justyną Święs w rolach głównych. Opowiada on o dwójce aspirujących muzyków, których różni tak naprawdę wszystko. Niby już to gdzieś widzieliśmy, ale od filmu oczu nie sposób oderwać. Dlaczego? Dowiecie się z naszej recenzji.

25.03.2022
21:04
piosenki o miłości recenzja polskie kino
REKLAMA

"Piosenki o miłości są takie banalne" - słowa otwierające utwór Cool Kids of Death można odnieść zarówno do muzyki, jak i debiutu Tomasza Habowskiego z Tomaszem Włosokiem i Justyną Święs w rolach głównych. Od samego początku atakuje nas klisza za kliszą, frazes za frazesem. Wszystko zmierza w dobrze znanym nam kierunku i widzowi pozostaje tylko relaksować się w wyciszający rytm filmu. Pochłaniając kolejne czarno-białe kadry, łatwo jest dać mu się uwieść i pozwolić otulić swoim ciepłem. Przynajmniej do momentu, kiedy okaże się, że twórcy mają nam coś więcej do zaoferowania niż głodne kawałki o poszukiwaniu samego siebie, które krążą wokół pytania "mieć czy być".

W "Piosenkach o miłości" śledzimy losy Roberta Jaroszyńskiego. Zawsze chciał on być, bo o mieć nigdy nie musiał się martwić. Jako syn słynnego aktora nie ma potrzeby pracować. Tatuś opłaca mu wszystko, co potrzebne do życia, a on chciałby osiągnąć sukces w branży muzycznej. Jak sam stwierdza w jednej ze scen, na koncie ma jedynie "wybitne niedokonania". To może się zmienić, kiedy podczas kolacji na cześć swojego ojca usłyszy śpiew jednej z kelnerek. Alicja pochodzi z małego miasta i w ogóle nie wierzy we własny talent. Odrzuca jak tylko może zaloty głównego bohatera, a na propozycje wspólnej pracy nad płytą, w jej oczach pojawia się przerażenie.

REKLAMA

Piosenki o miłości - recenzja polskiego filmu:

Dziewczyna z czasem ulega jednak namowom adoratora i daje się zaprosić na randkę. Bohaterowie spacerują po Warszawie, poznając się nawzajem i dyskutując o muzyce. Kiedy odwiedzają znajomych Roberta, nagle okazuje się, że Alicja nie pasuje do jego świata. Nie czuje się pewnie wśród tej bananowej, chociaż już wyrosłej młodzieży, na którą Habowski spogląda niewiele przychylniej niż Krzysztof Skonieczny w "Hardkor Disko". Nie podróżowała bowiem po europejskich stolicach, ani nie zna się na luksusowych markach. Kiedy protagonista prosi ją, aby coś zaśpiewała, zamyka się w sobie i ucieka. Potem łatwo daje się przeprosić. Coś ją przy tym chłopaku trzyma, a ich flirt w końcu przeradza się w twórczą współpracę.

Piosenki o miłości - zwiastun - premiera - recenzja

Niczym bohaterowie "Once" Robert i Alicja oddychają muzyką. Dlatego kolorowe nagrania z kolejnymi utworami wytrącają nas z monochromatycznego letargu. Jakby melodie przeganiały szarość dnia codziennego z ich życia. Ona staje się wtedy gwiazdą światowego formatu, a on zapomina, że ojciec ma go za nieudacznika. Problemem jest jednak to, że dziewczyna nie chce, aby ktokolwiek usłyszał ich wspólne utwory. Dochodzi więc do konfliktu interesów, ponieważ Robert ciągle czuje presję, aby jak najszybciej cokolwiek osiągnąć. "Piosenki o miłości" zaczynają się jako crowd-pleaser, ale stopniowo odchodzą od zadowalania gustów masowej publiczności.

Piosenki o miłości - czy warto obejrzeć film z Tomaszem Włosokiem i Justyną Święs z The Dumplings?

Habowski odważnie porusza się po grząskich gruntach. Nadaje swojej opowieści słodko-gorzkiego wydźwięku, ani razu nie wypadając z rytmu. Podobnie zresztą jak aktorzy. Pierwszy raz na ekranie możemy tu zobaczyć Justynę Święs znaną z duetu The Dumplings, która cały czas błyszczy i w niczym nie ustępuje o wiele bardziej doświadczonemu Tomaszowi Włosokowi. Widać, że działają na siebie pobudzająco, przez co chemia między nimi jest iście hipnotyzująca. Nie można natomiast przesadzić z pochwałami ich kreacji, bo całe show finalnie kradnie Andrzaj Grabowski, wcielający się w ojca głównego bohatera.

Piosenki o miłości - soundtrack - recenzja
REKLAMA

Bohater Grabowskiego wyjątkowo przekonująco mówi tu, że przyjmował role, z których jest dumny i takie, o których wolałby zapomnieć. Z wyraźną dumą wbija też szpilę kolegom po fachu niegdyś wyśmiewających go za występy w reklamach i serialach, a dzisiaj robiących to samo. Aktor gra tu tak naprawdę siebie. Jakby rozliczał się z własną karierą.

Może to tylko puszczenie oczka do uważnego widza, ale nadaje filmowi jeszcze bardziej wyrazistego charakteru i potwierdza kunszt jego twórców. Koło "Piosenek o miłości" po prostu trudno przejść obojętnie. Habowski dobrze wie, w jakie tony uderzyć, aby widz zakochał się w stworzonym przez niego świecie przedstawionym. Dlatego chętnie zaśpiewacie z Alicją na koniec "jakie to ładne". Potem pozostanie wam już tylko zaklaskać i poprosić o bis.

"Piosenki o miłości" obejrzycie już w kinach.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA