Trzaskowski użył słowa na d… Jego przeprosiny są do d…
Rafał Trzaskowski był swego czasu przedstawiany jako najważniejsza postać w szeregach opozycji do rządzącego Prawa i Sprawiedliwości. Prezydent Warszawy zaliczył jednak po drodze kilka mniejszych i większych wpadek, które za każdym razem rozpalały opinię publiczną. Najnowsza z nich dotyczy określenia "dupiarz", które padło w wywiadzie Trzaskowskiego z Kubą Wojewódzkim i Piotrem Kędzierskim. Polityk właśnie przeprosił za jego użycie, ale jego oświadczenie też wkurzy ludzi.
Prezydent Rafał Trzaskowski nie od dzisiaj kreuje się na bardziej młodzieżowego polityka. Kogoś wyluzowanego, z dystansem do siebie i potrafiącego poruszać się w przestrzeni internetowej. Wydaje się, że chciał dalej budować taki wizerunek za sprawą rozmowy z Kubą Wojewódzkim i Piotrem Kędzierskim. Wywiad odbył się trzy tygodnie temu i początkowo przeszedł bez większego echa. Wszystko zmieniło się dopiero wczoraj, gdy cały polski internet obiegł fragment dotyczący niesławnego "dupiarza".
W trakcie podcastu Kuba Wojewódzki zapytał prezydenta Warszawy o to, czemu zna słowo "bawidamek" jedynie z opowieści swojej babci. Okazało się, że Trzaskowski po prostu wolał bardziej współczesny odpowiednik w postaci "dupiarza". Polityk Koalicji Obywatelskiej ze śmiechem na ustach potwierdził, że był w przeszłości dupiarzem, co oznacza młodego mężczyznę latającego za kobietami.
Co oznacza słowo "dupiarz"? Rafał Trzaskowski właśnie rzucił z jego powodu ostrym non-apology.
Samo określenie nie jest zbyt popularne i tym bardziej eleganckie, bo sprowadza połowę społeczeństwa wyłącznie do kawałka ciała. Dla wielu internautów było taką nowością, że otwarcie zaczęto się nawet zastanawiać, czy Rafał Trzaskowski sobie go po prostu nie wymyślił. W rozmowie z portalem NaTemat prof. Jerzy Bralczyk podkreślił, że w języku potocznym "dupiarz" faktycznie jest używany, choć rzadko i raczej wyłącznie w męskim towarzystwie. W dzisiejszych czasach używanie go z dumą i radością wypada zaś co najmniej dziwacznie.
Nic więc dziwnego, że internet szybko zaroił się od krytyków Trzaskowskiego. W stronę prezydenta Warszawy popłynęły takie określenia jak "prostak", "cham" czy "rubaszny wujo". Spore używanie mają oczywiście politycy prawicy i konserwatywni dziennikarze, ale nie brak też zwykłych ludzi zażenowanych całą sytuacją. Trudno nie poczuć smutku, gdy prezydent dużej europejskiej stolicy sprowadza kobiety do poziomu "dup". Raczej nie tego powinniśmy oczekiwać od naszych polityków. Inna sprawa, że (jak to bywa ze sporami choć częściowo partyjnymi) nie zabrakło też wiernych żołnierzy formacji politycznej, którzy bronią Trzaskowskiego z uporem godnym znacznie lepszej sprawy.
Sam Rafał Trzaskowski postanowił przeprosić, ale tylko tych, którzy "poczuli się urażeni".
Jeden z najważniejszych polityków Koalicji Obywatelskiej zrzucił całą winę za swoją wpadkę na "nieformalną konwencję rozmowy" z Kubą Wojewódzkim i Piotrem Kędzierskim. Tak jakby to było takie proste. Wytłumaczył ponadto, że dla takich słów nie ma i nie powinno być miejsca w przestrzeni publicznej. Co z kolei brzmi jak napad ostrej schizofrenii, bo przecież dopiero co Trzaskowskiemu nie podobał się przestarzały "bawidamek". "Dupiarz" wydawał mu się bardzo na miejscu, powtórzył to określenie przecież więcej niż raz.
W dzisiejszych czasach powinniśmy się już pewnie przyzwyczaić do podobnych niby-przeprosin. Kiedyś mistrzem non-apology był Filip Chajzer, a dziś do pokaźnego grona "przepraszających ale nie przepraszających" dołączył też prezydent Warszawy. W polskiej polityce każda oznaka słabości jest traktowana jak koniec świata, więc znacznie łatwiej jest udawać głupiego i zrzucać winę na wszystkich dookoła, nawet jeśli zostaniemy przyłapani z ręką w garnuszku z ciasteczkami. Natomiast jeśli Rafał Trzaskowski naprawdę uważa, że tym oświadczeniem przekona kogokolwiek z odrobiną obiektywizmu i krytycznego myślenia, to trochę współczuję.
* Zdjęcie główne Longfin Media, Shuttersotck.