REKLAMA

„Rick i Morty” z najmocniejszym otwarciem od lat. Dostępny od dziś odcinek jest znakomity

Serial „Rick i Morty” wylądował dzisiaj w całości na platformę HBO GO. Do biblioteki serwisu VOD trafił też premierowy odcinek 5. sezonu pt. „Mort Dinner Rick Andre”. Jak wypadło to otwarcie i czy twórcy podtrzymali dobrą formę z końcówki 4. części?

rick i morty sezon 5
REKLAMA

Na ten moment czekały setki tysięcy fanów „Ricka i Morty'ego” ze wszystkich zakątków świata. Powrót jeden z najpopularniejszych seriali ostatniej dekady nastąpił na szczęście szybciej niż w poprzednich latach, bo przerwa między 4. i 5. sezonem trwała tylko nieco ponad rok. A ja po seansie premierowego odcinka mogę powiedzieć, że ten skrócony czas oczekiwania nie wpłynął na szczęście negatywnie na jakość produkcji. Wręcz przeciwnie, Justin Roiland i Dan Harmon podtrzymują na razie zdecydowaną zwyżkę formy z końcówki 4. części.

REKLAMA

Warto w tym miejscu przypomnieć, że polscy widzowie otrzymali poprzednią część „Ricka i Morty'ego” w dwóch osobnych blokach. Pierwszy z nich zadebiutował na Netfliksie pod koniec grudnia 2019 roku, a drugi sześć miesięcy później. I między tymi dwoma grupami (liczącymi po pięć odcinków) dało się zauważyć olbrzymi skok jakości. Animacja stacji Adult Swim między 2017 i 2019 rokiem zaliczyła swój najczarniejszy okres. Kolejne odcinki były coraz bardziej banalne, powtarzalne i zwyczajnie nudne. Wciąż zdarzały się pojedyncze perełki, ale systematycznie ich ubywało. Na szczęście przerwa w trakcie 4. sezonu pozwoliła scenarzystom wziąć się w garść i dostarczyć widzom najlepsze epizody od bardzo dawna (ich recenzję znajdziecie TUTAJ).

Debiutujący dzisiaj na HBO GO odcinek „Mort Dinner Rick Andre” podtrzymuje ten zwyżkowy trend.

Nie jest to może najbardziej inteligentna czy głęboka z opowieści zafundowanych tytułowym bohaterom przez twórców serialu, ale pod względem humoru dawno nie było tak dobrze. Epizod „Mort Dinner Rick Andre” rozpoczyna się na sam koniec jednej z transgalaktycznych podróży Ricka i jego wnuka. Ciężko ranny naukowiec znajduje się w stanie niemalże agonalnym, ale Morty'emu w ostatnim desperackim geście udaje się ich obu uratować. Problem w tym, że zniszczony w trakcie ucieczki statek ląduje na oceanie. A to miejsce znajduje się pod rządami największego wroga Ricka – Pana Nimbusa.

To oczywiście pierwszy raz, gdy ta dosyć oczywista parodia Namora i Aquamana, pojawia się w serialu. Ale podobne chwyty scenarzyści hitowej animacji stosowali już w przeszłości, więc taki obrót sprawy nie powinien raczej zaskoczyć widzów. Zwłaszcza, że Pan Nimbus to jedna z najlepszych pobocznych postaci w historii „Ricka i Morty'ego”. Wszystko jest w nim absolutnie przezabawne: od przeseksualizowanego designu, przez niewytłumaczalną moc panowania nad ziemskimi policjantami, aż po bardzo ciekawie rozwiniętą relację z Rickiem. Co więcej, inaczej niż Windykatorzy z 3. sezonu jego wątek nie stanowi tylko banalnego żartu z tego, jak głupie są historie o superbohaterach. Pan Nimbus tylko na papierze wydaje się bufonowaty i idiotyczny. W rzeczywistości kryje w sobie znacznie więcej.

Jednocześnie nie ma absolutnie przypadku w tym, że jego wątek jest tak naprawdę dosyć poboczny. Główna część „Mort Dinner Rick Andre” kręci się wokół relacji Morty'ego z jego szkolną miłością Jessiką. Dan Harmon i Justin Roiland po raz pierwszy tak wyraźnie pokazali, że choć obaj nastolatkowie bardzo do siebie pasują, to raczej nigdy nie będzie im pisanie się zejść. Co jest w równym stopniu winą samolubności Ricka i negatywnych cech samego Morty'ego. Bo ma on zarazem zbyt miękki kręgosłup i jest za bardzo skupiony na obwinianiu wszystkich dookoła za własne wady.

REKLAMA

Rick i Morty” na start 5. sezonu śmieją się z cyberpunka, superbohaterów, podróży w czasie, tajemniczej przeszłości Ricka i całej rodziny Smithów.

Beth, Jerry i Summer w „Mort Dinner Rick Andre” pojawiają się zasadzie na marginesie obu ważniejszych opowieści, ale ich epizody też potrafią dostarczyć niemało śmiechu. To absolutnie pozytywna wiadomość, bo w najgorszym momencie serialu widać było wyraźnie brak pomysłu na większość drugoplanowych bohaterów. Teraz nawet pojedyncze sceny z ich udziałem bawią, a to świadczy o powrocie „Ricka i Morty'ego” do dawnej formy.

Czy oznacza to, że 5. sezon będzie najlepszym od lat? Wydaje się, że z podobnymi tezami warto się jeszcze nieco wstrzymać. „Rick i Morty” to serial zdecydowanie na puli wznoszącej (co bardzo mu się przyda, bo po zakończeniu słabej 3. serii oglądalność w USA zdecydowanie spadła i póki co się jeszcze nie odbiła). Ale na bazie jednego odcinka nie warto jeszcze chwalić go pod niebiosa. Poczekajmy, co przyniosą kolejne tygodnie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA