Zarzuty o transfobię względem Rowling na pewno podbiły sprzedaż „Niespokojnej krwi”. Ale ta książka jest zupełnie nie o tym
„Niespokojna krew”, czyli nowa książka Roberta Galbraitha (a właściwie ukrywającej się pod tym pseudonimem J.K. Rowling), to kolejna, 5. odsłona przygód detektywa Cormorana Strike'a. Czy warto po nią sięgnąć? I czy faktycznie można w niej odnaleźć ślady zarzucanej autorce transfobii?
Niezbyt duży, ale zatłoczony pub, duszny, wypełniony dymem, zapachem chmielu i gwarem wyświetlanego piłkarskiego meczu. Brytyjska flegma, pogoda pod psem, fish and chips i angielski humor. A na to wszystko historia sprzed lat, owiana nicią tajemnicy, niedopowiedzeń i wzajemnie wykluczających się tropów. Jeśli ktoś po tym krótkim szkicu poczuł, że chce zajrzeć do tej atmosfery na dłużej, powinien sięgnąć po nową książkę J. K. Rowling. Autorka, która zyskała sławę dzięki serii o Harrym Potterze, tym razem — pod pseudonimem Robert Galbraith — zaprasza czytelników do piętrowej, pełnej anegdot historii w powieści „Niespokojna krew".
Tę książkę będzie wam trudno przeczytać w tramwaju, więc szykujcie się na długie wieczory w fotelu
Nie jest to lektura krótka (książka liczy prawie 1000 stron), łatwa i lekka, którą można przeczytać gdzieś między podróżą tramwajem do pracy, a krótką chwilą wytchnienia przed snem. W „Niespokojną krew” nie da się zanurzyć z doskoku, bez zanurkowania na całego. Fabuła? Tym, którzy nie znają serii Cormorana Strike'a i Robin Ellacott, wystarczy wyjaśnić, że londyński prywatny detektyw (Strike) zostaje zaciągnięty do wyjaśnienia historii z lat 70., dawno zamrożonej w archiwach brytyjskiej policji. Strike ma w sobie coś z dr. House'a (i to nie tylko ze względu na problem z nogą),więc najbardziej oczywiste odpowiedzi na pytania po prostu go nie satysfakcjonują.
Kryminalna historia zamordowanej (a może tylko zaginionej...?) Margot zmusza detektywistyczny duet do odrobienia tych kilku dekad lekcji. Wraz z nimi czytelnik wertuje więc wycinki prasowe, tropy zaprzepaszczone i zatarte przez niefrasobliwość prowadzącego wówczas śledztwo, wreszcie — rozmawia z nielicznymi świadkami tamtych dni.
Galbraith, jak na sprawnego autora kryminałów przystało, serwuje swoim czytelnikom zarówno fałszywe, jak i prawdziwe tropy (wyjaśniają się one, rzecz jasna, na końcu), a cała historia obfituje w piętrowe, często występujące zupełnie z boku fabuły, anegdoty i dykteryjki. Wszystko to w wypełnionym po brzegi brytyjskością świecie.
Jeśli liczyliście na kolejną inbę z transfobią w tle, to „Niespokojna krew” raczej was rozczaruje — i dobrze
Tuż przed premierą książki — głównie za sprawą wpisów J.K. Rowling na Twitterze — wybuchła stosunkowo niewielka, ale za sprawą siły mediów społecznościowych mocno rozdmuchana burza, w której autorce zarzucono transfobię. Powodem (oprócz pojawiających się pytań o celowe zainteresowanie tematem przy promocji książki...) miał być fakt, że jeden z głównych podejrzanych o zabójstwo tuż przed morderstwem... przebiera się za kobietę.
Czytając „Niespokojną krew" trudno jednak podejść do tych zarzutów poważnie. Nowa powieść J. K. Rowling to po prostu solidnie zbudowana, precyzyjnie skonstruowana fabuła, i szczerze mówiąc, w kontekście książki, zarzuty o transfobię są tu mocno na wyrost (w przeciwieństwie do niesławnych tweetów Rowling).
Kręta droga przez dygresje i żonglerkę wątkami
Autorka wplątuje szereg wątków i otwiera kolejne furtki: mamy tu szalone notatki sprzed lat, niezdrowe zainteresowanie tarotem i wreszcie świadków, którzy czasem bardziej utrudniają niż pomagają rozwikłać główną zagadkę. Sporo jest też mrugnięć okiem do polityczno-społecznej rzeczywistości — otrzymujemy dowcipy wokół dążeń do niepodległości Szkotów czy problemów angielskich klubów piłkarskich.
Wady książki? Trzeba przyjąć pewne wyjściowe założenia, jakie proponuje Rowling; lubiąc zbaczać z głównej trasy, zatrzymując się, żonglując wątkami, a przy tym kreśląc w zasadzie serialową opowieść kryminału. Nie wszyscy — zwłaszcza w dobie szybkich, energicznych, pełnych zwrotów zdarzeń książek-rollercoasterów — muszą kupić ten styl. Ale jeśli damy się przekonać autorce, nie będziemy zawiedzeni.
Kryminalna love story na tle brytyjskiego krajobrazu
Obok całego mechanizmu wyjaśnienia kryminalnej zagadki mamy też historię skomplikowanej relacji dwojga detektywów. Tlące się uczucie obarczone jest serią pogmatwanych wątpliwości i znaków zapytania, ale i miłośnicy romantycznych historii powinni być zadowoleni. Przy tym wszystkim zwyczajnie ciekawie jest pozwiedzać Anglię z taką przewodniczką jak Rowling - i chodzi tu nie tylko o londyńskie zakamarki i wspomniane na początku bary, ale również urokliwą Kornwalię.
Nie zdradzając zbyt wiele z głównej osi, na jakiej oparta jest „Niespokojna krew", przed sięgnięciem po lekturę, trzeba przygotować sobie nie tylko kubek dobrej herbaty, ale przede wszystkim dużo czasu. Bo choć co prawda te ponad 900 stron czyta się naprawdę jednym tchem, to gdzieś na grzbiecie książki powinien być dopisek — niczym na recepcie — że sięgnięcie po nową książkę Rowling/Gablraitha grozi zniknięciem nam kilku dni z kalendarza. Ale warto to zrobić — tym bardziej, że angielski wir, do którego zaprasza autorka, daje naprawdę fantastyczną zabawę.
„Niespokojna krew” Roberta Galbraitha ukazała się nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego.
fot.: screen z YouTube: J.K. Rowling and Stephen Fry, on Fantastic Beasts: A Natural History (BBC One, February 27th 2022)