REKLAMA

To nie Harry Potter, ale dobry przykład magii telewizji. Cormoran Strike od J.K. Rowling - recenzja

J. K. Rowling znana jest głównie z jej serii o młodym czarodzieju. Ma ona jednak na swoim koncie serię detektywistyczną, która jakiś czas temu doczekała się ekranizacji. Cormoran Strike właśnie pojawił się w HBO.

Dobry serial detektywistyczny. Cormoran Strike od J.K. Rowling - recenzja
REKLAMA
REKLAMA

To historia, jakich wiele, chociaż ma swój niezaprzeczalny urok. Cormoran Strike (Tom Burke) jest prywatnym detektywem. Był na wojnie, stracił nogę, jego związek legł w gruzach, śpi w swoim biurze. W jego agencji zatrudniła się właśnie młoda, bardzo inteligenta i ambitna dziewczyna – Robin (Holliday Grainger znana między innymi z roli Lukrecji w serialu Rodzina Borgiów). Między bohaterami wybucha przyjaźń mimo otwartości bohaterki i niesympatyczności bohatera. Wszystko w tej relacji jest do bólu przewidywalne, chociaż należy docenić, że tło i charaktery zostały naszkicowane uczciwie. Przykładowo Cormoran jest synem bardzo znanego muzyka rockowego i niemal codziennie musi radzić sobie z tą etykietką.

 class="wp-image-168511"

Serial Cormoran Strike to adaptacja powieści i czuje się to od pierwszych minut.

Miniserial bierze na warsztat powieści Wołanie kukułki, Jedwabnika i Żniwa Zła. Mamy więc krótkie zamknięte fabularne całostki, które prowadzą nas od zawiązania śledztwa aż do zamknięcia sprawy. Trzeba przyznać, iż oglądając tak skonstruowaną opowieść ma się dokładnie takie wrażenie, jakby czytało się kolejne tomy kryminalnej serii. Może to poczucie jest trochę ulotne, ale towarzyszyło mi przez praktycznie cały seans.

To zarówno wada, jak i zaleta serialu.

 class="wp-image-168508"

Z jednej strony jest pokazane wielowątkowe śledztwo. Bohaterowie drugoplanowi przewalają się przez ekran, za każdym z nich stoi jakaś historia, a relacje między nimi są bardzo skomplikowane. Z drugiej dostajemy powoli rozwijających się protagonistów. Twórcy - a pewnie nawet sama Rowling - rzucają od niechcenia informacjami o Cormoranie, a my, widzowie, wiemy, że te informacje jeszcze wybrzmią, że przeszłość nie da o sobie zapomnieć. Sama autorka Pottera grozi, że ma w głowie jeszcze 10 książek o tym bohaterze, więc okazji do rozwinięcia wszystkich wątków będzie jeszcze niemało.

To wszystko sprawia, że Cormoran Strike jest dość... banalny.

Jest to jednak banał akceptowalny, bo wynika z obostrzeń gatunkowych. W pewien sposób przypomina on serial Luther, w który na pozór nie wyróżniał się na tle konkurencji, był jednak opowiedziany na tyle uczciwie i skonstruowany tak dobrze, że stanowił bardzo przyzwoitą telewizyjną rozrywkę. Tu jest podobnie, chociaż Cormoran wymaga od widza jednak znacznie więcej uwagi. Zbrodnie są nieoczywiste i gęste, a ich sercem są relacje międzyludzkie. Ma się często wrażenie chaosu, bo bohaterów i ich motywacji jest tak wiele, że nie da się zbyt szybko rozsupłać tego węzła. Detektywowi się jednak to udaje i – co mi się szalenie podoba – widz może sam rozwiązać omawiane zagadki. Poszlak i tropów jest dużo, ale nie ma tu zaskakiwania widza tanimi zagraniami, w których odpowiedź spada nagle i to ze źródła, które nie było nawet wspomniane w trakcie rozwoju fabuły.

 class="wp-image-168502"

Konstrukcyjnie, aktorsko i fabularnie trudno mieć do serialu zarzuty. Czasem widać jedynie, że twórcy muszą iść na skróty, aby uzasadnić jakąś kontrowersyjną decyzję fabularną. Nie jest to jednak coś, co przekreślałoby całą przyjemność ze seansu.

Jeśli lubicie niezobowiązujące seriale detektywistyczne, to Cormoran Strike jest dla was.

REKLAMA

Nie da się ukryć, że to dojrzała, sympatyczna telewizyjna rozrywka, która nie udaje, że jest czymś więcej. Ale przecież czy zawsze musi chodzić o coś więcej?

Serial Cormoran Strike obejrzycie w HBO GO.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA