Disney ma kłopoty. Szef Marvela wściekły przez sprawę z Johansson, a Emily Blunt i Emma Stone szykują swoje pozwy
Prawny konflikt między Scarlett Johansson a wytwórnią Disney zatacza coraz szersze kręgi w Hollywood. Oficjalnych głosów wsparcia jest na razie mało, ale Emma Stone i Emily Blunt rozważają wniesienie swoich pozwów. Zachwycony wojną z dawną gwiazdą nie jest też Kevin Feige. Dlatego Disney planuje przenieść sprawę poza zasięg opinii publicznej.
Nie milkną echa prawnej batalii, którą Scarlett Johansson oficjalnie wytoczyła Disneyowi kilkadziesiąt godzin temu. Podobne starcia zdarzają się od czasu do czasu w Hollywood, ale w tym wypadku mówimy o bezwzględnej wojnie, która ma szansę zmienić relacje między wielkimi studiami i gwiazdami w postpandemicznej erze. Robi się coraz bardziej prawdopodobne, że za przykładem Johansson pójdą kolejne postaci. Jak podaje portal Variety, Gerald Butler pozwał wczoraj producentów „Olimp w ogniu”, którzy rzekomo są mu winni 10 mln dol.
Kolejne w kolejce są zaś Emma Stone i Emily Blunt, które podobno również czują się oszukane przez Disneya za hybrydowy model dystrybucji filmów „Cruella” i „Wyprawa do dżungli”. Obie wstrzymują się jeszcze z decyzją dotyczącą wniesienia pozwu przeciw firmie Myszki Miki, ale ewentualny sukces Scarlett Johansson bez najmniejszych wątpliwości byłby dla nich olbrzymią zachętą. Być może dlatego największa korporacja branży rozrywkowej odpowiedziała tak agresywnie. Disney w oficjalnym komentarzu próbuje przedstawić gwiazdę „Czarnej Wdowy” jako osobę chciwą i bezduszną. Jeżeli taka strategia zadziała, to podobny los z pewnością czekałby cieszące się mniejszą popularnością Stone i Blunt. Co tłumaczy ich obecne wyczekiwanie. Inna sprawa, że Disney ma obecnie problemy tak na zewnątrz, jak i w środku swojej organizacji.
Publicznych głosów wsparcia dla Scarlett Johansson jest mało, ale za kulisami wrze. Wściekły ma być Kevin Feige.
Jedną z niewielu osób, które publicznie wsparły aktorkę jest Alec Baldwin. On nie ma jednak szczególnych powiązań z Disneyem i mógł sobie pozwolić na tak publiczny komentarz. Do sprawy odniósł się też znany z ciętego języka i krytycznego podejścia do Disneya Dave Bautista, ale wybrał dosyć bezpieczne wyjście. Nie stanął po którejś ze stron konfliktu, tylko zażartował, że wytwórnia powinna była pójść za jego radą i zrobić solowy film o Draksie. Reszta Hollywood wygląda jakby zamarła, ale to tylko złudzenie. Pod powierzchnią dzieje się bardzo dużo, a telefony agentów przez cały dzień były rozgrzane do czerwoności. Każdy aktor w Los Angeles zadaje sobie pytanie: „Co w takim razie z moim filmem i ile powinien był za niego dostać?”.
Wytwórnia Warner Bros. postanowiła obrać ugodową ścieżkę i zapłaciła swoim gwiazdom potężne pieniądze, tak jakby ich tegoroczne nowości okazały się wielkimi hitami w box office. Disney uznał inaczej i poszedł na otwartą wojnę, co podobno nie spodobało się szefowi Marvel Studios. Jak donosi były redaktor The Hollywood Reporter Matthew Belloni, Kevin Feige jest zażenowany i zły na swoich szefów. Amerykanin zbudował sukces Marvel Cinematic Universe na rozpoznawalnych nazwiskach i nie chciał wojny z byłą gwiazdą. Miał też stać na stanowisku, że hybrydowa forma dystrybucji w przypadku „Czarnej Wdowy” to błąd. Gdy film po mocnym początku zaczął notować zawstydzające spadki w globalnym box office, a prawnicy Scarlett Johansson zagrozili pozwem, Kevin Feige miał namawiać do porozumienia. Został jednak zignorowany, co bardzo go zabolało. Belloni spekuluje, że może to doprowadzić nawet do przejęcia filmowca przez konkurencję z DC.
Disney spróbuje rozwiązać sprawę za pomocą arbitrażu, ale lawina już ruszyła i nic jej nie powstrzyma.
Szczegóły zaplanowanej strategii korporacji przedstawił portal Variety w dużym artykule, rzucającym trochę światła na kulisy sporu między Johansson i Disneyem. Według branżowych ekspertów podawana przez prawników kwota 50 mln dol., które aktorka miała stracić przez decyzję firmy, jest mocno zawyżona. W obecnej sytuacji branży kinowej mogła liczyć co najwyżej na połowę tej kwoty. I bardzo prawdopodobne, że ją dostanie, bo właściwie wszyscy dziennikarze zgadzają się co do jednego – pozew najpewniej zakończy się jakąś ugodą.
- Czytaj także: Jak wyglądają zarobki Scarlett Johansson w porównaniu do innych gwiazd MCU?
Rzecz w tym, że trwające miesiącami przepychanki z teamem Johansson mogą kosztować Disneya sympatię opinii publicznej. Dlatego jego adwokaci będą apelować o przeniesienie sprawy pod arbitraż. W ten sposób wszystkie szczegóły negocjacji stałyby się niejawne. Nie poznalibyśmy też szczegółów pierwotnej umowy podpisanej przez obie strony, ale od jej treści zależy tak naprawdę, kto ma tu rację. Bo jeśli Disney zobowiązał się tylko do światowej dystrybucji kinowej i nie obiecał dostępności na wyłączność, to argumenty Scarlett Johansson zdecydowanie stracą na sile. Pytanie tylko, czy aktorka faktycznie szłaby na czołowe zderzenie z największą firmą branży rozrywkowej, gdyby nie miała olbrzymiej wiary w zwycięstwo. Natomiast jakkolwiek zakończy się tej spór, Hollywood z pewnością czekają olbrzymie zmiany.