REKLAMA

Scarlett Johansson pozywa Disneya za oszustwo przy „Czarnej Wdowie”. Czeka nas proces dekady

Dziś popołudniu Hollywood zatrzęsło się w posadach. Wielka miłość między wytwórnią Disney i Scarlett Johansson odeszła w niebyt z chwilą, gdy gwiazda pozwała firmę za niewywiązanie się z warunków umowy. Chodzi o grubą kasę z box office, którą „Czarna Wdowa” straciła przez jednoczesną premierę na VOD.

czarna wdowa scarlett johansson disney pozew
REKLAMA

Coraz więcej wskazuje na to, że „Czarna Wdowa” okaże się największą finansową wpadką Marvela w ostatnich latach. Weekend otwarcia na poziomie 158 mln dol. zarobionych w box office nie był tragiczny, ale w kolejnych tygodniach produkcja zaliczyła ostry zjazd. Disney szybko przestał się też chwalić, ile prequel poświęcony Nataszy Romanoff zarobił z tytułu pobrań na platformie Disney+. Większość osób założyła, że stało się tak z powodu niezadowalających liczb. Powód mógł być jednak zupełnie inny. Bo w ten sposób wytwórnia dostarczyła broń do ręki Scarlett Johansson.

REKLAMA

Czarna Wdowa box office – kryzys w Hollywood

Aktorka, odgrywająca tytułową rolę, była częścią Marvel Cinematic Universe od 2010 roku. Do niedawna ze strony Disneya płynęły w jej kierunku same zachwyty. Mówiło się nawet o tym, że kiedyś może mimo wszystko powrócić do grania członkini grupy Avengers. Obecnie wydaje się to jednak absolutnie nieprawdopodobne. I nie chodzi wcale o wątpliwą jakość „Czarnej Wdowy” czy hipotetyczny bojkot fanów wściekłych na Marvel Studios za zmarnowanie postaci Taskmastera. Nie, powód jest znacznie bardziej prozaiczny. Chodzi o olbrzymie pieniądze.

Scarlett Johansson weszła na wojenną ścieżkę i pozwała wytwórnię Disney.

Jak podaje portal Wall Street Journal, prawnicy aktorki złożyli dziś w jej imieniu pozew w Sądzie Najwyższym Los Angeles. Johansson oskarża byłego pracodawcę o złamanie warunków kontraktu, który zakładał premierę „Czarnej Wdowy” tylko i wyłącznie w kinach. Dlaczego to takie ważne? Chodzi o niezwykle popularny zapis w umowach podpisywanych przez wytwórnie z największymi gwiazdami. Zakłada on, że znaczna część gaży aktora jest uzależniona od wyników filmu w lokalnym lub globalnym box office. Jeżeli produkcja okaże się hitem, potwierdzając niejako gwiazdorski status obsady, to zarobki takich postaci jak Robert Downey Jr czy Scarlett Johansson osiągają pułap normalnie nieosiągalny. A w przeciwnym wypadku hollywoodzkie studio przynajmniej odbija sobie niepowodzenie swojego filmu wcześniejszą oszczędnością.

REKLAMA

Aktorka twierdzi, że wypuszczenie produkcji otwierającej 4. fazę MCU równocześnie na VOD i w kinach automatycznie obniżyło zarobki „Czarnej Wdowy” w box office. Co równocześnie znacząco zmniejszyło jej gażę. Disney nie skomentował jeszcze całej sytuacji, ale na pierwszy rzut oka stoi na straconej pozycji. Wskazuje na to choćby zachowanie innych korporacji, które zdecydowały się obrać podobną strategię.

WarnerMedia dokładnie z tego powodu renegocjowała umowy wszystkich swoich gwiazd, które miały tam wpisany procent od zarobków z dystrybucji kinowej. Według informacji WSJ firma zapłaciła aktorom z tego tytułu ponad 200 mln dolarów. Co więcej, Scarlett Johansson podobno podejmowała z Marvelem i Disneyem temat renegocjacji kontraktu. Główny prawnik Domu Pomysłów obiecał jej taką możliwość w e-mailu z marca 2019 roku w razie, gdyby doszło do zmiany modelu dystrybucji. Z niezrozumiałego powodu wytwórnia Myszki Miki zignorowała jednak te prośby, a to miało kosztować Scarlett Johansson nawet do 50 mln dol.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA