Polscy scenarzyści chcą strajkować. Mówią, że rząd stanął po stronie korporacji
"Z kim masz przymierze, Panie Premierze?", "My mamy rację, a nie korporacje" - z takimi hasłami na transparentach i ustach polskie środowiska filmowe protestowały przed Kancelarią Premiera Mateusza Morawieckiego. Powodem była walka twórców o prawa do wynagrodzenia z racji eksploatacji ich treści w internecie. Organizatorzy akcji nie wykluczają dołączenia do strajku amerykańskich scenarzystów, który trwa już od początku maja.
Na początku maja amerykańscy scenarzyści wstrzymali Hollywood, bo ze względu na ich strajk stanęły prace nad szeregiem filmów, seriali i programów. Bunt wybuchł z powodu dynamicznego rozwoju streamingu, który - jak sami uważają - żeruje na ich pracy, nie dzieląc się z nimi zyskami w sprawiedliwy sposób i zachwiał ich poczucie bezpieczeństwa zawodowego. Domagają się m.in. większych wynagrodzeń i godziwych umów, a nie śmieciówek.
W środę, 14 czerwca pod hasłem "Screenwriters Everywhere" scenarzyści z całego świata solidaryzowali się ze swoimi kolegami po fachu ze Stanów Zjednoczonych. Z tego właśnie powodu na ulicę w Polsce wyszli przedstawiciele środowisk filmowych, ale, jak podkreślają, wsparcie dla Amerykanów to jedno. Rodzimi twórcy mierzą się bowiem również z własnymi problemami. Dlatego zebrali się pod Kancelarią Premiera Mateusza Morawieckiego, aby domagać się tantiem za eksploatację ich treści w internecie.
Czytaj także:
- Polscy scenarzyści też wychodzą na ulicę. "Pozostajemy bez należnych nam wynagrodzeń"
- Czy w Polsce też szykuje się strajk scenarzystów? "Podobnie jak w Ameryce, streaming dużo u nas zmienił"
- Jest tak źle, że nawet Michael Myers przyszedł na protest. Tak strajkują scenarzyści horrorów
- Wy też powinniście kibicować strajkującym scenarzystom. Nawet jeśli będzie was to kosztować ulubiony serial
- Zebraliśmy seriale wstrzymane przez strajk scenarzystów. Ucierpi nie tylko 5. sezon "Stranger Things"
Manifestacja filmowców - o co walczą twórcy?
Na środowym proteście przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów pojawili się przedstawiciele Gildii Scenarzystów Polskich, Stowarzyszenia Filmowców Polskich, Stowarzyszenia Operatorów Zdjęć Filmowych, Związku Zawodowego Aktorów Polskich i Stowarzyszenia Wydawców i Dziennikarzy REPROPOL. Łącznie w manifestacji udział wzięło ponad 100 osób, co zważając, że była to środa i środek dnia, dla organizatorów jest wynikiem zadowalającym.
To pierwsza taka manifestacja środowisk twórczych i uważamy, że to dobry początek i przyczynek do konsolidacji środowiska. Byliśmy widoczni i słyszalni nie tylko w Kancelarii Premiera, ale zauważyli nas również ludzie na ulicy, czyli potencjalni widzowie naszych filmów i seriali, co jest równie istotne
- mówi nam menadżer Gildii Scenarzystów Polskich, Kamil Chomiuk.
Strajk scenarzystów - fot. materiały prasowe/Katarzyna Średnicka
Wykrzykiwane przez uczestników manifestacji hasła i postulaty skoncentrowane były na opóźnieniu implementacji dyrektywy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, której ostateczny termin wdrożenia do polskiego systemu prawnego upłynął już dawno temu.
Minęły dwa lata od ostatecznego terminu, jaki dała nam Komisja Europejska w zakresie tantiemizacji internetu. Mamy gotową ustawę, ale nie trafiła ona do Sejmu, bo rząd stanął nie po naszej stronie, ale po stronie wielkich korporacji. To dlatego wciąż nie mamy zapewnionego cywilizacyjnego standardu. Będziemy walczyć o jego zapewnienie
- mówił na manifestacji Grzegorz Łoszewski, członek zarządu Gildii Scenarzystów Polskich, scenarzysta seriali, m.in. "Ojciec Mateusz" i "Miodowe lata".
Jak czytamy w przesłanej mediom informacji, strajk zorganizowany przez Gildię Scenarzystów Polskich i Koło Scenarzystów SFP jest kolejną odsłoną wielomiesięcznej walki o uczciwe wynagrodzenie za twórczość wykorzystywaną przez największe platformy streamingowe, takie jak Netflix czy HBO Max. Według strony tantiemyzinternetu.pl rynek VOD w Polsce osiąga przychody na poziomie 2,3 mld zł rocznie. Z tego na tantiemy dla twórców idzie okrągłe zero.
Unijna dyrektywa, która miałaby kwestię tantiemizacji internetu regulować opóźniona jest o 737 dni. Polscy twórcy domagają się, jak najszybszych prac parlamentu nad jej wdrożeniem. Jesteśmy jednym z ostatnich krajów Unii Europejskiej, który jeszcze tego nie zrobił.
Dlaczego polski rząd woli płacić kary za niewdrożenie dyrektywy i stracić te pieniądze, niż sprawić, żeby zagraniczne koncerny dzieliły się swoim zyskiem z tymi, którzy na ten zysk pracują?
- pytała podczas protestu Katarzyna Klimkiewicz, reżyserka filmu "Bo we mnie jest seks" i scenarzystka serialu "Czas honoru".
Strajk scenarzystów - czym grozi w Polsce?
Jeśli prace nad wdrożeniem unijnej dyrektywy nie ruszą w najbliższym czasie, organizatorzy akcji nie wykluczają, że wzorem amerykańskich scenarzystów zdecydują się na długoterminowy strajk.
Sam fakt ogłoszenia strajku jest ostatecznością i najbardziej ponurym scenariuszem. Nikt nie chce go zrealizować. Jednakże zakładając dalszą ignorancję polityków rządzących i straty ekonomiczne twórców, możemy w pewnym momencie znaleźć się pod ścianą. Chcemy mieć wybór, wolimy drogą dialogu i negocjacji. Rządzący nie dają nam takiej możliwości - nie chcą rozmawiać i ignorują ten temat. Jesteśmy ludźmi kultury, ale są momenty, kiedy trzeba przestać być dżentelmenem oraz postawić sprawę jasno. Jesteśmy źle traktowani, wykorzystywani przez korporacje zagraniczne w imię jakichś tajemniczych rozmów jednego biznesmena z polskim prezydentem i premierem. Głównym hamulcowym jest minister cyfryzacji Janusz Cieszyński. To jest nieuczciwe. Należy powiedzieć głośno, że narasta w nas gniew i jako zwykli obywatele Polski jesteśmy zawiedzeni postawą ludzi, którzy rzekomo bronią interesu Polaków
- mówi nam Kamil Chomiuk.
Strajk scenarzystów - fot. materiały prasowe/Katarzyna Średnicka
Z czym strajk scenarzystów będzie się wiązał dla przeciętnego widza? Konsekwencje mogą być bardzo poważne. Kamil Chomiuk zwraca uwagę przede wszystkim na czynnik ekonomiczny, bo jeśli scenarzyści porzucą pracę - tak jak w Stanach Zjednoczonych - stanie produkcja filmów i seriali. Jeśli chodzi o te drugie, to zazwyczaj mają one zapas scenariuszy i "dopóki on się nie wyczerpie, dopóty produkcja będzie trwała". Aż w pewnym momencie fani odczują brak kolejnych odcinków i będą karmieni powtórkami:
W skrajnej sytuacji mogą zacząć bankrutować kolejne podmioty gospodarcze, które zajmują się produkcją. Pamiętajmy w tym wypadku, że przy każdej produkcji filmowej pracują nie tylko tzw. artyści, ale również transportowcy, budowniczy dekoracji, charakteryzatorki, kucharze i kucharki. Reperkusje mogą być druzgocące, zwłaszcza, że może dojść do sytuacji, kiedy do strajku dołączą ine środowiska filmowe. To już się dzieje w USA.
Na koniec Kamil Chomiuk przypomina, że sektor kultury generuje 5 proc. polskiego PKB. Życzyłby sobie więc, aby rządzący w końcu to docenili. "Tantiemy nie są podatkami, ale my płacimy podatki od tatniem - jako od dochodu".
*Wszystkie zdjęcia pochodzą z nadesłanej przez Gildię Scenarzystów Polskich informacji prasowej. Ich autorką jest Katarzyna Średnicka.