Reżyser "Shazam! Gniew bogów" chciał do swojego filmu wprowadzić dwóch kluczowych superbohaterów DC - Batmana i Supermana. Jak zdradził w niedawnym wywiadzie, doszedł jednak do wniosku, że nie ma to sensu. Dlaczego?
"Shazam! Gniew bogów" już na ekranach kin. Krytycy nie przyjęli go entuzjastycznie. Na Rotten Tomatoes film ma bowiem zaledwie 54 proc. pozytywnych opinii (nasz recenzent uważa, że są w błędzie). Dla porównania w przypadku jedynki liczba ta sięga aż 90 proc. Czy jakby w dwójce udało się zawrzeć dwa cameo kluczowych postaci z uniwersum DC, byłoby lepiej? Może nie wysnuwajmy aż tak dalece idących wniosków. Pozostańmy przy tym, że widzowie na pewno zapiszczeliby z radości.
Nie, żeby w nowym "Shazamie!" cameo żadnego nie było. "Gniew bogów" opowiada historię Billy'ego Batsona, który po wypowiedzeniu jednego słowa zyskuje supermoce. Łączy on siły z pięciorgiem rodzeństwa (również o nadnaturalnych zdolnościach), aby stawić czoła potężnym wrogom. Na ekranie, w krótkim epizodzie, pojawia się Wonder Woman - grana, oczywiście, przez Gal Gadot.
Czytaj także:
Shazam! Gniew bogów - czemu w filmie nie ma Batmana i Supermana?
Prócz Wonder Woman w "Shazam! Gniew bogów" mogliśmy jeszcze zobaczyć Batmana i Supermana. W wywiadzie dla portalu ComicBook David F. Sandberg powiedział, że chciał ich na krótką chwilę wprowadzić. Mieli bowiem zderzyć się z polem siłowym - kopułą, jak zdradza reżyser, zainspirowaną "Simpsonami":
(...) jeszcze na bardzo wczesnym etapie myślałem, że powinniśmy mieć scenę, albo przynajmniej pokazać telewizyjnego newsa, takiego z oddali, w którym Superman próbuje się przez nią przedostać, albo Batman stoi przed nią i w nią uderza. Szybko rozstaliśmy się jednak z tym pomysłem, bo kiedy zaczęliśmy się nad tym zastanawiać, pojawiło się wiele pytań. No bo tak, skoro tam są, to o co tak naprawdę chodzi?
Biorąc pod uwagę, że James Gunn i Peter Safran wprowadzają w Kinowym Uniwersum DC (będzie DCU) nowe porządki, cameo Batmana i Supermana rzeczywiście mogłoby wprowadzić więcej zamieszania niż to warte. Po początkowym zachwycie fani zaczęliby scenę z ich udziałem analizować, a potem i tak wszystkie te teorie trzeba by wyrzucić do kosza. Może więc dobrze, że reżyser się powstrzymał?
"Shazam! Gniew bogów" już w kinach.