REKLAMA

"Sisu", czyli krew, flaki i walka z naziolami. Czy można sobie wyobrazić przyjemniejszy seans na weekend?

Przeczesując ostatnio dodane do biblioteki HBO Max nowości natknąłem się na pewną fińską produkcję, o której istnieniu kompletnie zapomniałem, a na którą od pewnego czasu ostrzyłem sobie zęby. „Sisu” to wojenny western z dużą dozą brutalnej akcji - prosty, niezbyt odkrywczy, ale za to napisany z polotem, pomysłowo niedorzeczny i... całkiem zabawny. Daje widzowi dokładnie to, co wzorowe kino akcji dawać powinno: rozrywkę i satysfakcję. 

sisu film hbo max opinie recenzja weekend co obejrzeć
REKLAMA

Sisu” to pochodzące z języka fińskiego pojęcie, które nie posiada jednoznacznego polskiego odpowiednika. W uproszczeniu: obejmuje ono zbiór cech takich jak determinacja, wytrzymałość, siła woli, duma i odwaga - wszystko to, co umożliwia zawzięte, uparte dążenie do swojego celu, nawet pomimo największych przeszkód zewnętrznych czy fizycznych ograniczeń. Taki właśnie jest główny bohater obrazu Jalmariego Helandera - żywa legenda, były komandos, a obecnie poszukiwacz złota. 

Pod koniec 1944 r. Aatami znajduje pokaźne złoże cennego kruszcu, którego część próbuje później przetransportować do dość odległego miasta. Na lapońskich pustkowiach trafia na nazistowski szwadron śmierci dowodzony przez bezwzględnego oficera SS: Obersturmführera Bruno Helldorfa. Nie ma wyjścia: trzeba zacząć mordować. I zabić ich wszystkich.

Czytaj więcej o ciekawych nowościach w streamingu na łamach Spider's Web:

REKLAMA

Sisu: opinia o filmie na HBO Max

W „Sisu” możemy dopatrywać się samoświadomego, jadącego po bandzie akcyjniaka w stylu najlepszych współczesnych gatunkowych obrazów: dialogi zredukowane do minimum, absurd podkręcony do szaleńczych rejestrów, zemsta, krwawa frajda, konwencyjna uczciwość. To soczyście pulpowy rarytas, na którym się odprężycie, rozerwiecie, pośmiejecie i wprowadzicie się w stan ciepłego zadowolenia - bo kto nie lubi widoku pozbawianych flaków nazistów? Gwarantuję: trup ściele się tu bardzo, bardzo gęsto.

Fiński obraz jest zatem - siłą rzeczy - ubogi w narrację. Znaczy się: zgrabny, prosty i zwięzły, ale wciągający. To krwawa, niemal natchniona jazda bez trzymanki. Zwariowany pastisz, który docenią wszyscy fani kina akcji - czy to klasycznego, czy bardziej dzisiejszego (twórca nie kryje miłości do staroszkolnych rozwałek). Co ważne, nie boi się nonsensu - pozwala sobie na niedorzeczności, choć oczywiście wyłącznie takie, które pozwalają czerpać z seansu więcej przyjemności, nie zaś wywracać oczami. Nieziemska siła i determinacja głównego bohatera to źródło czystej radości; bohater zapewnia widzowi ogromną frajdę z rzezi i nadmiaru posoki, a „odmawiając śmierci” po wielokroć wzmacnia swój mit i udowadnia, że zasługuje na wszystko to, co się o nim mówi.

Tak, wiem, jak to brzmi. I podtrzymuję to, co napisałem. Ten dziwny film, który nie widzi potrzeby wyjaśniania każdego fragmentu fabuły i chętnie nabija się sam z siebie, wywołuje uczucie specyficznego komfortu. A przy tym jest pozbawiony cienia pretensji.

REKLAMA
Sisu

Co ciekawe: mimo całej tej prostoty, obraz nie jest emocjonalnie płaski. Nie są też płaskie przewijające się w nim wątki. I tak na przykład fińskie kobiety stają się zasobem, który posiedli kolonizatorzy-naziści. Twórca dba o to, by za tego typu symboliką stało coś więcej: udręczone twarze, porażający obraz cierpienia i tortur, jakich doświadczyło tak wiele wziętych do niewoli osób (i którym - na szczęście! - również pozwala rozliczyć się z nieprzyjacielem). Dzięki temu nawet najzabawniejsze i najbardziej niepoważne komponenty produkcji w żaden sposób nie umniejszają dramatowi historii. Poważnych tonów nie zabrakło.

Na koniec dodam, że fani „Sisu” mogą już zacierać ręce. Jakiś czas temu Jalmari Helander zapowiedział, że jeśli film zarobi w USA, to weźmie pod uwagę kontynuację. W grudniu 2023 r. potwierdził, że wyreżyseruje sequel, a Fińska Fundacja Filmowa przyznała mu już wstępne wsparcie pod postacią 50 tys. euro. Jorma Tommila od początku był zainteresowany powrotem do roli, w związku z czym raz jeszcze zobaczymy na ekranie jego Aatamiego.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA