Nowy hit Netfliksa to jedna z najlepszych wojennych produkcji dekady. Seans obowiązkowy
„Czujecie się bezpiecznie? Ja wtedy też się tak czułem. Tak samo moi koledzy, ale tylko do czasu. 9 kwietnia 1940 r. przyszli Niemcy. Do opanowania Oslo wystarczyło im ośmiuset żołnierzy” - snuje swą opowieść sędziwy Norweg, główny bohater filmu „Numer 24”.
Mężczyzna opowiada grupie młodych ludzi - licealistów - historię sprzed wielu dekad. O tym, jak Gunnar Sønsteby (czyli on sam), młody praktykant z Rjukan, podczas II wojny światowej stawia opór nazistowskim Niemcom, stając się liderem „Oslo-gangu” i jednym z największych bohaterów wojennych Norwegii.
Gunnar Fridtjof Thurmann „Kjakan” Sønsteby (ur. 11 stycznia 1918, zm. 10 maja 2012) w czasie wojny uczestniczył w wielu akcjach sabotażowych przeciw okupantowi, działając w ramach norweskiego ruchu oporu. Był w nich tak skuteczny i zawzięty. że okrzyknięto go bohaterem narodowym - doczekał się największej liczby odznaczeń w historii kraju (jest też jedyną osobą, która trzykrotnie została odznaczona Krzyżem Wojennym). W 2007 r. w Oslo król Harald V odsłonił jego pomnik. A nowy film spod szyldu Netflix Original opowiada jego historię.
Numer 24 - opinia o filmie Netfliksa
„Numer 24” to podręcznikowe kino biograficzno-wojenne (i szpiegowskie zarazem). Nieprzesadnie kreatywne, nieeksperymentujące z formą, ale za to solidne, uczciwe, emocjonujące i szlachetne w swym wydźwięku. John Andreas Andersen odpuścił hollywoodzkie aspiracje; postawił na realizm, na przepięknie zmontowany portret historyczny: nieprzerysowany i szczery, a dzięki temu (paradoksalnie) niebanalny.
Starszy Sønsteby kadrowany jest w sposób dokumentalny: kamera skupia się na sugestywnych zbliżeniach, dzięki którym dostrzegamy wszystkie niuanse: trudne emocje starszego pana, który przed wykładem nerwowo przygryza kawałek drewna, choć przecież snuł już swą opowieść wielokrotnie. Jasne jest, że sięganie do tych bolesnych wspomnień - „piątej szuflady” w jego umyśle - nadal wywołuje w nim żal i niepokój. Z wykładu przeskakujemy bezpośrednio do wspomnień (początkowo - Rjukan w 1937), do ideologicznego rozłamu między przyjaciółmi. Póki co płomienie pochłaniają jedynie książki, ale już wkrótce piekło upomni się o cały kraj.
„Numer 24” w sporej mierze bazuje na motywie zabawy w kotka i myszkę, ale nakreśla ją w tak ekscytujący sposób, że każdy kolejny kwadrans coraz bardziej absorbuje uwagę widza. Buduje napięcie za pomocą fachowo skonstruowanych sekwencji, które wystawiają siłę woli bohaterów na wielką próbę; intryguje również dlatego, że sam Sønsteby jest dość nietypowym, a dzięki temu bardziej interesującym bohaterem.
Nie szczyci się niebywałą charyzmą czy urokiem osobistym, żaden z niego Bond (choć agent pierwszorzędny: posiada wiele nazwisk, paszportów, dokumentów tożsamości i siedzib) - ba, nawet krytykuje towarzyszy i „rozpraszacze” pokroju alkoholu czy kobiet. Jest niepozorny, małomówny, ale zdeterminowany; wytrwały w ten cichy, nierzucający się w oczy sposób. Właśnie dlatego jest tak doskonałym kandydatem na skutecznego członka ruchu oporu.
Nie mniej interesującym wątkiem jest ten współczesny. Uczniowie zadają ex-bojownikowi pytania, które badają moralność jego wojennych operacji (w tym licznych zamachów). Dla niego sytuacja jest czarno-biała: albo to, albo ostateczna niewola. A jednak niektóre z pytań wystawiają jego pozornie niezachwianą ocenę na próbę, ożywiając zakopane w odmętach świadomości niepewności, wątpliwości i obawy. Świetne.
„Numer 24” to w gruncie rzeczy jeden z najciekawszych wojennych obrazów ostatnich lat. Po serii głośnych superprodukcji, które prześcigają się w spektakularnym portretowaniu wojennych potworności po to, by raz jeszcze powtórzyć: „hej, wojna jest zła” (dziękuję, Sherlocku), miło obejrzeć coś z charakterem. Bezkompromisowego, schludnego i szczycącego się swoją prostotą, a zarazem hipnotyzującego, refleksyjnego i głęboko emocjonalnego, przeplatającego patriotyzm z wątpliwością, ścierającego ze sobą perspektywy czasu. Szanuję.
Czytaj więcej:
- Na Netfliksie rozpoczęła się era przemocy. Ale polskich akcentów też nie zabraknie
- Netflix: co obejrzeć w weekend? Do serwisu wpadło mnóstwo mocnych nowości
- Netflix pokazał "Tęsknię za tobą", a ja tęsknię za dobrą adaptacją Cobena
- Widzowie znaleźli "niemal idealny" dreszczowiec na Netfliksie. "Absolutnie genialny"
- Ten bohater "Squid Game 2" wkurzył widzów najbardziej. Gra go bardzo popularny raper