Twórca "Zombie Express" powraca na Netfliksa z nowym hitem. "Spadek" jest mroczny i gęsty
Niedawno w bibliotece Netfliksa debiutował południowokoreański serial pt. „Spadek”. Tytuł cieszy się już całkiem niezłą oglądalnością, sprawnie torując sobie drogę na liście TOP 10 najpopularniejszych produkcji odcinkowych w serwisie. Czy ten napisany przez Yeona Sang-ho thriller z motywami okultystycznymi to kolejna udana koreańska propozycja platformy?
Serial „Spadek” - adaptacja webtoonu od Kanga Tae-kyunga (czyli, pisząc najprościej, cyfrowego komiksu) - to opowieść o dość nietypowym dziedzictwie. Główna bohaterka, wykładowczyni Yoon Seo-ha, dowiaduje się, że jej zmarły stryj wskazał ją jako jedyną spadkobierczynię rodzinnego cmentarza. Począwszy od pogrzebu, na którym zjawia się przyrodni brat kobiety, Kim Young-ho, Seo-ha doświadcza serii dziwacznych, mrocznych wydarzeń, które nie pozwolą jej spać spokojnie. W tym samym czasie pewien detektyw prowadzi w okolicy sprawę morderstwa, stopniowo dochodząc do wniosku, że nie ma do czynienia ze zwykłym zabójstwem. Wkrótce jednak skupione również wokół cmentarza i głównych postaci śledztwo zostaje przyblokowane, a w wiosce dochodzi do kolejnych zbrodni. Codzienność mieszkańców wsi i okolic staje na głowie, a wiele wskazuje na to, że jedną z przyczyn jest właśnie dziedzictwo Seo-ha. Tłem rodzinnych sporów (okazuje się, że ziemią są zainteresowani również inni członkowie familii) okazują się m.in. związki miasteczka z szamanizmem i mroczna historia rodu Seo-ha.
Czytaj więcej o nowościach Netfliksa na Spider's Web:
Spadek - opinia o koreańskim serialu Netfliksa
Yeon Sang-ho to ceniony twórca - jego „Zombie Express” zachwycił widzów i krytyków, „Psychokineza” okazała się komedią pełną zgrabnych dowcipów, a unikatowy „Hellbound” cieszył się na Netfliksie ogromną popularnością. Niestety, jest przy okazji twórcą nierównym: sequel „Expressu” to niewypał, a „Jung_E” pozostawia, pisząc delikatnie, wiele do życzenia. Trudno było zatem odpalić „Spadek” z jakimkolwiek założeniem - miałem nadzieję, że jeśli filmowiec i tym razem niezbyt dobrze poradzi sobie z metaforami i komentarzami społecznymi, to może przynajmniej zainteresuje mnie samą opowieścią. Zazwyczaj potrafił.
Udało się. „Spadek” to, w moim odczuciu, sprawnie budujący napięcie thriller kryminalny, który rozlewa na widza swoją gęstą, niepokojącą atmosferę, będąc jednocześnie obrazem znacznie bardziej intymnym, niż większość dotychczasowych dzieł Sang-ho. Koreańczyk nakreślił tu również specyficzną dynamikę między bohaterami i rodzinne spory, pochylając się przy okazji nad żałobą jako całym procesem. I jak to u niego bywa, elementy dramatyczne wypadły... nieco słabiej.
Każdy z sześciu epizodów prezentuje naprzemiennie różne perspektywy, skupiając się na dwóch równolegle prowadzonych głównych wątkach. Jeden z nich dotyczy zakwestionowania dziedzictwa bohaterki, drugi zaś - wspomnianego policyjnego dochodzenia. Co ciekawe, oba mają podobne problemy - zagadkowo nieempatyczne postacie z czasem stają się frustrujące, główni bohaterowie właściwie w żaden sposób się nie rozwijają, a epilog wydaje się doklejony na ślinę. Całości zdaje się brakować odpowiednio satysfakcjonującego zamknięcia - nie tylko tematycznego, ale i emocjonalnego.
Dramat rodzinny wypada tu zatem znacznie słabiej, niż wątek kryminalny.
Na szczęście sama intryga okazuje się na tyle złożona i ciekawie poprowadzona, że chce się ją śledzić - wciąga i interesuje; kusi i sprawnie buduje w odbiorcy potrzebę poznania zakończenia. A zakończenie - jeśli chodzi o samą tajemnicę - jest naprawdę w porządku. Dlatego też, choć finalnie można poczuć pewną pustkę, niedosyt i rozczarowanie, sama droga - przygoda, którą tytuł zapewnia - jest wystarczająco ekscytująca i trudno oprzeć się pokusie binge-watchingu całości. Oczywiście, rosnąca liczba pytań i niedostatek odpowiedzi wymagają cierpliwości - to jeden z tych nieśpiesznych tytułów, który z miejsca zniechęci wielbicieli wartkiej akcji. Pozostali mogą spróbować - serial zapewne was nie zachwyci, ale powinien zagwarantować solidną rozrywkę; w żadnym wypadku nie określiłbym obcowania z nim mianem straty czasu. Tym bardziej, jeśli przepada się za stylem Yeona (ta scenografia!), który czuć tu na każdym kroku - i to mimo tego, że nie zasiadł na fotelu reżysera.