REKLAMA

„Teściowie” to polski film, którego nie możesz przegapić

Dzisiaj premiera filmu „Teściowie” Kuby Michalczuka. Ta opowieść o konfrontacji dwóch (i więcej) światów okazała się jedną z ciekawszych tegorocznych propozycji, stworzonych przez rodzimych twórców. Oceniamy produkcję.

teściowie film 2021 recenzja opinie
REKLAMA

„Teściowie” są fabularnym debiutem Kuby Michalczuka, opartym na podstawie sztuki teatralnej autorstwa uznanego dramaturga Marka Modzelewskiego pt. „Wstyd”. Akcja filmu rozgrywa się na wynajętej z myślą o weselu sali bankietowej i w okalających ją korytarzach, toaletach, kuchniach i pokojach. Ale ślub nigdy się nie odbył: pan młody, syn dwójki głównych bohaterów (Małgorzaty i Andrzeja, w tych rolach Maja Ostaszewska i Marcin Dorociński), z niewiadomych przyczyn w ostatniej chwili zrezygnował. Nic nikomu nie mówiąc, wrócił do swojego mieszkania i zamknął się w nim, odmawiając wyjaśnień. Załamana panna młoda uczyniła to samo.

Andrzej i Małgorzata, którzy sfinansowali imprezę, stwierdzili, że mimo tego nagłego i nieprzewidzianego zwrotu akcji nie wypada odwołać jej w ostatniej chwili. I tak goście tłumnie przybywają na to dość kosztowne i wystawne wesele, korzystając z opłaconych dobrodziejstw i rzucając się w wir zabawy. Wielu z nich, rzecz jasna, szepcze po kątach, komentując niecodzienne okoliczności i snując przypuszczenia na temat przyczyny rozstania – i nie tylko. Biesiadujący pochodzą z różnych środowisk, podobnie jak osadzone na dwóch przeciwstawnych biegunach – pod względem pochodzenia, majętności, statusu, wykształcenia i przywilejów – małżeństwa teściów.

REKLAMA

Teściowie – recenzja polskiego filmu

REKLAMA

Rodzice uciekiniera sprzed ołtarza, reprezentanci klasy średniej wyższej, spotykają się za kulisami imprezy z rodzicami panny młodej, ludźmi prostymi i znacznie gorzej sytuowanymi. Kwartet rodziców niedoszłych małżonków od słowa do słowa – i mniej lub bardziej fortunnych sformułowań – przechodzi do wzajemnych oskarżeń i inwektyw. Próby przerzucania odpowiedzialności i wskazania najbardziej winnej lub winnego palcem eskalują; podlana wódką czy przez lata tłumionym żalem złość w końcu znajduje ujście w rękoczynach. Owa złość kiełkowała – w zależności od rodzica – z różnych ziaren. Pomiędzy kompleksami, poczuciem wyższości, rozczarowaniem i całym festiwalem innych przywar czy negatywnych emocji, jedną z najczęściej powracających wydaje się wstyd.

Zapowiadany jako komedia obraz, choć niewątpliwie prześmiewczy i momentami wręcz groteskowo zabawny, ostatecznie wybrzmiewa przede wszystkim jako dramat zbudowany z mniej lub bardziej trafnych kontrastów i błyskotliwego punktowania schematów zachowań. Modzelewski stawia bezlitosne diagnozy, a dostaje się właściwie każdemu – bo każdy z rodziców obnaża swoje paskudniejsze oblicze.

„Teściowie” wyszydzają społeczne podziały – najcelniej wtedy, gdy rezygnują z karykatury. Momenty szarży i przerysowania bywają, niestety, przestrzelone – i nie sposób pozbyć się wrażenia, że obyłoby się bez nich. Tak czy inaczej debiut Michalczuka należy do udanych, a w znakomitych kreacjach kwartetu pierwszoplanowej obsady – w słabościach, obawach, wstydzie, kompleksach czy uprzedzeniach głównych bohaterów – przejrzy się wielu widzów.

„Teściowie” już w kinach.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA