„The Confession Killer” to najlepszy serial dokumentalny Netfliksa o seryjnym mordercy. Tej historii nie dało się zmyślić
Netflix od czasu hitowego „Making a Murderer” stara się zachowywać stały dopływ produkcji dokumentalnych poświęconych słynnym sprawom kryminalnym. Nowy miniserial „The Confession Killer” opowiada historię seryjnego mordercy, którego nie było, a mimo to na jego punkcie oszalała cała Ameryka. Czy warto obejrzeć produkcję?
OCENA
Rozmowy o serialach dokumentalnych poświęconych znanym z historii sprawom kryminalnym nie sposób rozpocząć bez wspomnienia o „Making a Murderer”. Dokument, który do tej pory doczekał się dwóch sezonów (recenzję 2. serii znajdziecie TUTAJ), cieszył się niespotykaną popularnością jak na to medium i był wymieniany jednym tchem obok najważniejszych oryginalnych produkcji Netfliksa. Rzecz w tym, że z perspektywy sztuki tworzenia dzieł non-fiction zdecydowanie nie było to arcydzieło. W „Making a Murderer” więcej było bowiem spekulacji i subiektywnych teorii niż profesjonalnej dziennikarskiej roboty. Sprawiło to, że jeden z negatywnych bohaterów dokumentu pozwał serwis VOD za rzekome naruszenie dobrego imienia.
W międzyczasie na platformach streamingowych pojawiło się jednak wiele innych produkcji tego typu np. „Taśmy winy”, „Kocham Cię, teraz umieraj”, „Rozmowy z mordercą. Taśmy Teda Bundy'ego” a ostatnio „The Confession Killer”. Oba miniseriale dostępne na Netfliksie stoją na niezwykle wysokim poziomie i mogą się pochwalić znacznie bardziej rozbudowanym materiałem dowodowym, który świadczy o prawdziwości ujawnianych przez nich spraw.
„The Confession Killer” opowiada historię Henry'ego Lee Lucasa. Mężczyzna miał w latach 80. zamordować od 360 do ponad 600 osób.
Tak makabryczny wyczyn uczynił go najgroźniejszym seryjnym mordercą w historii Stanów Zjednoczonych. Rzecz w tym, że Lucasa paradoksalnie wcale nie było trudno złapać, a potem udowodnić mu wszystkich przewin. Poszedł on bowiem na całkowitą współpracę ze strażnikami Teksasu i przyznawał się lawinowo do następnych zbrodni (stąd taki a nie inny tytuł serialu). Kolejni śledczy z całego kraju zjeżdżali się z tego powodu, żeby porozmawiać z podejrzanym i „odhaczyć” którąś ze swoich dotychczas nierozwiązanych spraw.
Podawana przez służby liczba zabójstw dokonanych przez jednego człowieka, który w dodatku posługiwał się wszystkimi znanymi sposobami na zamordowanie swoich ofiar, szybko wzbudziła zainteresowanie mediów. Niesławne dokonania Henry'ego Lee Lucasa szybko zaczęły być jednak poddawane w wątpliwość. Mężczyzna potrafił dobrze wyczuć zamiary odbiorcy i budzić przyjemne odczucia, ale jednocześnie nie był zbyt inteligenty i nie bywał brutalny. I choć podczas wypraw na miejsce zbrodni podawał wiele szczegółów, to popełniał też niezrozumiałe błędy.
Obecnie sprawę pokazaną w „The Confession Killer” uważa się za najbardziej wstydliwe oszustwo amerykańskich służb policyjnych.
W obawie przed spoilerami nie zdradzę, na czym dokładnie polegała cała sprawa, ale trzeba przyznać, że „The Confession Killer” w doskonały sposób igrają z wiedzą widzów i ich zaciekawieniem. Większość z pośród 5. epizodów produkcji kończy się swego rodzaju cliffhangerem, a odpowiedzi udzielone w kolejnym nie zawsze są tak oczywiste jak się wydaje.
Twórcy nowego miniserialu Netfliksa nie przedstawiają zbyt wielu nowych dowodów w sprawie, ale za to pokazują fascynujący obraz słabości i grzechów policji, cierpienie rodzin rzekomych ofiar Henry'ego Lee Lucasa i wszelkie meandry tej fascynującej opowieści. Warto docenić ogrom zebranych materiałów jasno wskazujących na przewiny niektórych bohaterów, a także prowadzenie historii za pomocą wyjątkowo sprawnego montażu. Być może z perspektywy amerykańskiego widza znającego sprawę nowy miniserial platformy Netflix dostarcza za mało nowych doniesień na temat Henry'ego Lee Lucasa. Ale polscy użytkownicy z pewnością nie będą mogli narzekać na nudę.