REKLAMA

„Taśmy winy” to nadal najlepszy serial dokumentalny Netfliksa. Recenzujemy 2. sezon produkcji

Netflix zasłynął na świecie serialem dokumentalnym „Making a Murderer”. W międzyczasie platforma zrobiła podobny serial - „Taśmy winy”, który nie zrobił jednak podobnego szumu. Niesłusznie, bo to znacznie lepsze dzieło, co udowadnia 2. sezon.

Netflix pokazuje szokujące metody policji w 2. sezonie serialu Taśmy winy
REKLAMA
REKLAMA

Netflix może pochwalić się długą listą oryginalnych produkcji, z których część wyznaczyła zupełnie nowe standardy oryginalności. Dużą popularność z miejsca zyskały sobie choćby seriale dokumentalne poświęcone prawdziwym zbrodniom. Najbardziej znanym był oczywiście „Making a Murderer” poświęcony sprawie Stevena Avery'ego. Autorzy tamtej produkcji bardzo wyraźnie angażowali się po stronie skazanego i z kręcenia dokumentu w 2. sezonie zrobili całkowicie polityczną akcję.

Nie wyszło to na dobre samemu dziełu, ale autorka „Taśm winy”, Kelly Loudenberg za wszelką cenę stara się uniknąć podobnych błędów. Już 1. sezon serialu przyniósł pozytywne oceny, a kontynuacja jest jeszcze lepsza. Choć liczy sobie zaledwie cztery odcinki.

Każdy epizod „Taśm winy” pokazuje inną historię osoby oskarżonej przez amerykański wymiar sprawiedliwości.

Twórcy produkcji koncentrują się na jak najlepszym pokazaniu szczegółów sprawy, pojawiających się wątpliwościach i coraz poważniejszych nadużyciach policji. Dlatego odcinki są w zasadzie w stu procentach pozbawione odautorskiego komentarza. Z jednej strony zwyczajnie nie starczyłoby na to czasu, z drugiej w ocenie własnej roli jako dokumentalistki Loudenberg wyraźnie widać różnice w zestawieniu z twórcami „Making a Murderer”.

Nie pragnie ona być zbawcą i ratownikiem swoich bohaterów, a zamiast tego koncentruje się na rzuceniu światła na szerszy problem związany z amerykańską policją. W 2. sezonie pokazuje kilka różnych spraw: oskarżonego o morderstwo kierowcy ciężarówki, dwóch młodych chłopaków, którzy podobno zabili własnych krewniaków, dziewczynę podejrzewaną o utopienie narzeczonego oraz potencjalnego terrorystę. W każdym z wymienionych śledztw policjanci dopuszczali się ogromnych nadużyć i kierowali przesłuchaniami w taki sposób, żeby zmusić podejrzewaną osobę do przyznania się.

Podobną metodę śledczy zastosowali swego czasu wobec bohaterów innego serialu Netfliksa - „Jak nas widzą”. Można było mieć nadzieję, że w ciągu kolejnych dwudziestu lat cokolwiek się zmieniło. Byłaby to jednak złudna nadzieja. Policjanci nadal zastraszają, okłamują, przetrzymują godzinami i składają fałszywe obietnice. Teoretycznie przesłuchiwani mogą w każdej chwili opuścić pokój, ale wierzą w to, że nikt ich nie oskarży. Dlatego z dobrej woli decydują się na współpracę, by wpaść w pułapkę funkcjonariuszy.

Twórcy serialu Netfliksa wykorzystują oryginalne policyjne materiały, żeby pokazać ich nadużycia.

Nie próbują przy tym wyjaśniać jednoznacznie kwestii niewinności swoich bohaterów. W niektórych z przywołanych spraw wyrok już został zmieniony, a w innych dopiero autorzy dokumentu zasiewają pierwsze wątpliwości. Największą siłą „Taśm winy” jest jednak fakt, że tak naprawdę nie ma to żadnego znaczenia. Bez względu na to, czy dany bohater faktycznie był zamieszany w sprawę, czy nie, nie zostało mu to udowodnione ponad wszelką wątpliwość.

Ostatnio temat domniemanej niewinności stał się głośny również w Polsce. „Taśmy winy” doskonale pokazują, że nie można tego warunku traktować jako czegoś nieważnego lub podważalnego. Dzięki produkcji dostępnej na Netfliksie łatwo możemy wywnioskować co dzieje się z państwem prawa, gdy porzucamy tę podstawową zasadę. I nie jest to przyjemny widok.

Najbardziej przerażający w tym wszystkim jest fakt, że mając do dyspozycji możliwości nowoczesnej technologii amerykańska policja wciąż wszystko robi „na czuja”.

taśmy winy netflix class="wp-image-297761"

W każdej z pokazanych w dokumencie spraw śledczy trzymają się do samego końca przekonania o własnej nieomylności i winie oskarżonych. Nawet jeśli nie wskazują na to żadne dowody, nawet jeśli takim wnioskom przeczą. Najpierw sami okłamują przesłuchiwanych i podają fałszywe twierdzenia na temat ich winy, a z czasem są w stanie sami w te nieistniejące dowody uwierzyć.

REKLAMA

„Taśmy winy” absolutnie nie są najgłośniejszą czy najmocniejszą produkcją Netfliksa. Można to zrozumieć, w końcu mowa o antologii dokumentalnej, a nie pełnym gwiazd serialu fabularnym. Warto im jednak poświęcić swój czas (zwłaszcza, że to tylko cztery odcinki).

„Taśmy winy” znajdziecie na Netfliksie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA