REKLAMA

"Transformers" bez Michaela Baya? Nie ma tak dobrze, ale "Rise of the Beasts" i zacznie nową trylogię

"Transformers: Rise of the Beasts" to już 7. część w niezwykle popularnej i nienawidzonej przez dużą część widowni serii "Transformers". Produkcja nie będzie jednak kontynuować historii opowiadanej w poprzednich odsłonach i zamiast tego cofnie się do przeszłości. W ten sposób na przestrzeni aż trzech filmów Paramount Pictures chce opowiedzieć historię opartą na słynnej serii "Beast Wars". Michael Bay tym razem jest "tylko" producentem.

transformers rise of the beasts film nowa trylogia kiedy
REKLAMA

"Transformers" jest marką przeżywającą w ostatniej dekadzie bardzo zmienne szczęście. Filmowa seria zarządzana przez Michaela Baya woła o pomstę do nieba, bo właściwie każda kolejna część mogłaby się znaleźć na liście najgłupszych science fiction XXI wieku. Z drugiej strony na Netflix Polska trafił w 2019 roku świetny serial animowany "Transformers: Wojna o Cybertron", który stanowił idealną odtrutkę na bezsensowne wybuchy Baya. Dobrze wyszedł też spin-off "Bumblebee", którego pośrednim sequelem ma być "Transformers: Rise of the Beasts".

Znany ze swojego ikonicznego żółtego koloru Autobot pojawi się 7. części serii, ale kto inny spełni rolę głównego bohatera. Uwaga "Transformers: Rise of the Beasts" skupi się na liderze tej frakcji, czyli Optimusie Primie. Reżyser Steven Caple Jr podkreślił w rozmowie z portalem Variety, że zależy mu na pokazaniu kim ten bohater jest i jak przyjął swoje przenosiny na Ziemię. Akcja filmu toczy się w 1994 i obejmie takie lokacje jak Brooklyn i znajdujące się na terenie Peru Machu Picchu, Cusco i Tarapato. Oprócz Optimusa Prime'a i Bumblebee spośród Autobotów w "Transformers: Rise of the Beasts" pojawią się też Mirage i Arcee. Nie zabraknie też nowych ludzkich bohaterów.

REKLAMA

Film "Transformers: Rise of the Beasts" zapoczątkuje nową trylogię.

Nowe informacje na ten temat przekazano w trakcie wydarzenia dotyczącego przyszłości Paramount Pictures i usługi Paramount+. Decyzja o ogłoszeniu kolejnych dwóch części jasno pokazuje, że wiara wytwórni w "Transformers: Rise of the Beasts" jest bardzo wysoka. Daje też nadzieję na trylogię, w której kolejne sequele będą bardziej ze sobą powiązane niż miało to miejsce do tej pory. Fabuła w kolejnych częściach "Transformers" od Michaela Baya miała trzeciorzędne znaczenie. Liczyła się tylko akcja. Nowy film ma być podobnie epicki w skali, ale przy tym bardziej zainteresowany swoimi bohaterami.

REKLAMA

Steven Caple Jr podkreśla swoje olbrzymie przywiązanie do animowanego serialu "Beast Wars: Transformers", który nadawano w latach 90. Produkcja do dzisiaj cieszy się olbrzymią nostalgią w fandomie, nie tylko ze względu na przemiany Transformersów w zwierzęta (często prehistoryczne), ale też bardzo intrygującą i pełną zwrotów akcji fabułę. Dlatego obietnica bliskiej inspiracji tamtą serią w nowej trylogii automatycznie wzbudziła spory entuzjazm wśród widzów. Co ważne, w nowym filmie nie zobaczymy kolejnej odsłony klasycznego konfliktu między Autobotami i Decepticonami. Zamiast tego istotną rolę będą tam pełnić Terrorconowie i Predaconowie, którzy zmierzą się z Maximalsami.

W obsadzie filmu pojawią się Anthony Ramos, Dominique Fishback, Luna Lauren Velez, Tobe Nwigwe, a głosy pod postaci podłożą m.in. Peter Cullen i Ron Perlman. Premiera "Transformers: Rise of the Robots" została wyznaczona na 9 czerwca 2023 roku. Oprócz tego fani Transfomersów mogą się szykować na dodatkowe produkcje. Jeszcze w tym roku stacja Nickelodeon rozpocznie emisję nowego serialu, a w 2024 roku do kin trafi pełnometrażowy film animowany.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA