Radziecki musical i "Trzej muszkieterowie" w wersji kobiecej. Tak wyglądają adaptacje słynnej powieści
"Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" - to hasło po raz pierwszy wybrzmiało w serialu literackim Aleksandra Dumasa w 1844 roku. Od tamtej pory posługiwano się nim wielokrotnie - w różnych językach i mediach. X muza tak upodobała sobie "Trzech muszkieterów", że kolejni twórcy mogli adaptować ich przygody 50 razy. Rosjanie przedstawili je nawet w formie musicalu.
Najnowsza adaptacja najsłynniejszej książki Aleksandra Dumasa podbija ekrany kin. "Trzej muszkieterowie: D'Artagnan" to pierwsza część dyptyku, którego łączny budżet szacowany jest na 70 mln dolarów. Twórcy tego ambitnego projektu postanowili przedstawić dobrze znaną nam historię w nowej wersji - brudnej, brutalnej i mrocznej. Dzięki temu stanowi on miłą odmianę po tym, co ostatnio - w 2011 roku - zaserwowało nam Hollywood w osobie Paula W.S. Andersona, wprowadzając do świata przedstawionego... latające statki.
"Trzej muszkieterowie 3D" Andersona to było niedające się oglądać kuriozum, w którym 3D nie dało rady przykryć scenariuszowych mielizn, fabularnych absurdów, ani nawet reżyserskiej nieudolności. No cóż, jeśli na przestrzeni lat sięgało się po powieść Dumasa tyle razy, w adaptacjach musiały trafić się jakieś czarne owce.
Czytaj także:
Trzej muszkieterowie - historia adaptacji
"Może", "mogło być" - tryb przypuszczający, bo to tylko szacunki. Według tych najbardziej brawurowych, od "Premiere", adaptacji "Trzech muszkieterów" mogło być nawet i 50, bo zabierali się za nie nie tylko Francuzi i Hollywood, ale również Rosjanie, Australijczycy, Rumuni czy Japończycy. Przygody Atosa, Portosa, Aramisa i d'Artagnan mogliśmy oglądać w formie filmów pełnometrażowych, seriali, czy animacji (w tym anime). Warto w tym momencie wspomnieć, że aby najmłodszym przybliżyć tę niezwykłą opowieść o braterstwie, lojalności i honorze, za szpady chwytały gwiazdy Disneya Myszka Miki, Kaczor Donald i Goofy, czy - w 2021 roku (w Polsce rok później) antropomorficzny pies Dogtanian.
"Trzej muszkieterowie" są po prostu tak uniwersalni, że dają się czytać w każdej możliwej kategorii i pod różnymi szerokościami geograficznymi, bo po odpowiednich przeróbkach oddają ducha danych czasów i społeczeństw, wpisując się w aktualne trendy. Widzowie mogli się o tym przekonać bardzo szybko, gdyż pierwsza adaptacja powieści Dumasa powstała we Francji już w 1903 roku. Osiem lat później za oceanem po książkę sięgnął Tomasz Edison i nie trzeba było wcale długo czekać na kolejne nieme wersje. W 1921 roku w d'Artagnana z całym swoim zadziornym urokiem wcielił się wielki gwiazdor tamtego okresu Douglas Fairbanks, który chwilę wcześniej miał okazję zagrać Zorro, a niedługo po - Robin Hooda.
Trzej muszkieterowie - Hollywood się bało, Rosjanie zrobili
Z oddaniem szacunku oryginałowi, różnie na przestrzeni kolejnych lat bywało. Do tej pory za najwierniejszą powieści Dumasa adaptację uznaje się wersję z 1948 roku, w której nie brakuje jednak zabiegów fabularnych i formalnych, charakterystycznych dla epoki, w której film powstał. Oprócz dystansującego nas do opowieści slapsticku, te kolory i dekoracje nadają jej ówczesnego, hollywoodzkiego blichtru. Można jedynie żałować, że George Sidney nie zdecydował się na śmiały krok i nie pozwolił wcielającemu się w d'Artagnana Gene'owi Kelly'emu zatańczyć. To jednak, czego nie dostarczyło nam Hollywood, dali Rosjanie.
W latach 70. ZSRR z uporem maniaka podejmowało się przerabiania zachodnich klasyków opowieści przygodowych na własną modłę. Obok "Jeźdźca bez głowy", czy nawet "Strzał Robin Hooda" nie mogło więc zabraknąć "Trzech muszkieterów". Rosjanie zdecydowali, że podejdą do oryginału w dość oryginalny sposób i zrobili z niego musical "D'Artanyan i tri mushketyora", który cieszył się taką popularnością, że doczekał się trzech kontynuacji (powstałych wiele lat później). Powieść Dumasa w tej formule gatunkowej przedstawili ponownie w 2004 roku, tym razem nie tylko łącząc siły z Ukrainą, ale też robiąc ogromny krok naprzód.
Rosyjsko-ukraińscy "Trzej muszkieterowie" są wyjątkową adaptacją powieści Dumasa, nie tylko ze względu na to, że to musical, w którym główną rolę gra obecny prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Twórcy zdecydowali się bowiem również na gender swap. W tej wersji znani nam bohaterowie - Atos, Portos, Aramis, a nawet Richelieu są kobietami, co znacząco zmienia ciężar opowieści, skupionej przede wszystkim na męskim braterstwie.
Trzej muszkieterowie - podrasowanie Dumasa
Chociaż kino eksperymentuje z "Trzema muszkieterami" na różne sposoby, wśród kolejnych adaptacji dominuję mniej odważne reinterpretacje. Hollywood na przykład ciągle lubi powracać do oryginału, aby podrasować go do wymagań współczesnej publiczności. Dlatego, kiedy przeżywało fascynację kiczem, wszystko podając nam z nad wyraz gatunkową naiwnością, bohaterowie nie mieli wyjścia i stali się przerysowanymi kliszami. Z ckliwą piosenką Stinga, Roda Stewarta i Bryana Adamsa na ustach walczyli tak o Francję, jak o miłość. Aż nostalgiczna łezka się w oku kręci, kiedy patrzy się na ten cały ninetisowy urok wersji z 1993 roku.
Niedługo potem, bo w 2001 roku Peter Hyams w "D'Artagnan" postanowił zderzyć ze sobą Zachód ze Wschodem. Dlatego właśnie choreografem walk został Xin-Xin Xiong - aktor znany z hongkońskich filmów sztuk walk. Sceny akcji rzeczywiście wyglądają jak z produkcji spod znaku kung fu, co prawdopodobnie zapewniło tytułowi sukces w Stanach Zjednoczonych. W innych krajach nie było już tak różowo, a zalew negatywnych recenzji dowodzi, że koncepcja brzmi ciekawiej, niż wygląda jej wykonanie.
Trzej muszkieterowie - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego
Ten tekst to tylko krótki wycinek historii adaptacji "Trzech muszkieterów", która przecież ciągle trwa i trwać będzie jeszcze długo. Już w grudniu na światowe ekrany (w Polsce kilka miesięcy później, bo w pierwszyk kwartale 2024 roku) wejdzie druga część francuskiego dyptyku zatytułowana "Milady". Po "D'Artagnan" możemy liczyć na produkcję tak samo majestatyczną i bez zbędnych udziwnień, pomagającą wymazać traumę po wyczynach Andersona w wersji 3D. Krzyżujcie więc szpady bracia muszkieterowie i krzyczcie ile sił w płucach: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
"Trzej muszkieterowie: D'Artagnan" już w kinach.