Andrzej Sapkowski wzbudził falę kpin nowym wywiadem. Dlaczego polscy fani nie lubią autora „Wiedźmina”, a kochają Geralta?
„Wiedźmin” to dla wielu Polaków prawdziwy skarb narodowy, być może największy w całej historii naszej popkultury. Ciepłe uczucia w stosunku do dzieła zdecydowanie nie przekładają się na podobne nastawienie do jego twórcy. Andrzej Sapkowski właśnie po raz kolejny wywołał salwę kpin i żartów. Skąd tak wielka niechęć do pisarza?
Nie będzie żadnym zaskoczeniem stwierdzenie, że serial „Wiedźmin” okazał się z perspektywy Netfliksa olbrzymim sukcesem. Najnowsza adaptacja prozy Andrzeja Sapkowskiego zgromadziła przed ekranami olbrzymią widownię na całym świecie i sprawiła, że o platformie po raz kolejny mówiono w kontekście lidera rynku VOD. Oczywiście, sam poziom 1. sezonu mógł być zdecydowanie wyższy, a Lauren S. Hissrich nie do końca sprawdziła się w roli showrunnerki, ale potencjał do wzrostu w kolejnych seriach wciąż istnieje.
Powodów do niezadowolenia nie ma też z pewnością Andrzej Sapkowski. Popularność serialu tak mocno przełożyła się na zainteresowanie książkami Sapkowskiego w Stanach Zjednoczonych, że wydawnictwo musiało zamówić wielki dodruk egzemplarzy. Zwiększone zainteresowanie polskim pisarzem wykazały też amerykańskie media. Najnowszy wywiad udzielony portalowi io9 odbił się jednak dosyć dużym negatywnym echem.
Andrzej Sapkowski przyznał, że nie lubi pracować, a na większość pytań dziennikarki odpowiadał pojedynczymi, powtarzanymi w kółko zdaniami.
W teorii powinno to wywołać falę oburzenia przede wszystkim w USA, a nie w naszym kraju, gdzie każdy zna styl Sapkowskiego. Jest jednak zupełnie na odwrót. Cały rodzimy internet żyje dzisiaj kpinami z autora „Wiedźmina”, które do pewnego stopnia mają zamaskować poczucie wstydu za takie zachowanie pisarza. Wśród komentarzy można nawet znaleźć stwierdzenia, że to najbardziej polski wywiad, jaki można było kiedykolwiek przeczytać w zagranicznej prasie. Dlaczego jednak w ogóle odczuwamy takie uczucia wobec wywiadu, w którym tak naprawdę nie padło nic przesadnie kontrowersyjnego czy ciekawego?
Moim zdaniem są dwa główne powody takiego stanu rzeczy: ogólna niechęć do Andrzeja Sapkowskiego i poczucie, że uosabia ona krytykowane cechy Polaków wyjeżdżających za granicę (nie ma tu znaczenia fakt, że wywiad został przeprowadzony mailowo). Popkultura jak każdy inny produkt eksportowy może być źródłem dumy i kompleksów. „Wiedźmin” jest dla nas ogólnonarodowym sukcesem, ale jego autor nie aspiruje do bycia postacią choćby lubianą, a co dopiero wielbioną.
Rzecz w tym, że to wyobrażenie na temat Sapkowskiego jest w dużej mierze fałszywe. Autor wiedźmińskiej sagi jest specyficzną postacią. Mam dosyć wysoki poziom samozadowolenia, lubi się chwalić, nie bawi się w konwenanse i ma dowcip cięty jak brzytwa (nawet jeśli nieco niedostosowany do obecnych czasów). Co ciekawe, właśnie w taki sposób odebrała go przeprowadzająca wywiad Beth Elderkin. W świecie amerykańskiej popkultury, gdzie wszystko jest wyreżyserowane, a każdy przejaw prawdziwych emocji przyjmowany jest ze zdziwieniem, taka postawa wydała się... odświeżająca.
Prawda jest jednak taka, że Andrzej Sapkowski nie ma już szans zmienić nastawienia Polaków do siebie. Po prostu nie przystaje do współczesnej popkultury.
Jego stosunek do graczy, czytelników należących do młodszego pokolenia i twórców adaptacji nie pasuje do obecnych czasów. Dlaczego Henry Cavill i Joey Batey zostali przyjęci tak pozytywnie przez widzów? Znaczenie ma oczywiście ich gra w serialu, ale równie ważne jest uznanie fandomu. W czasach, gdy wszyscy wielbiciele wielkich marek są wrzucani do jednego worka z toksycznymi trollami, rasistami i seksistami, takie podejście zdobywa serca i umysły. Sapkowski nie bawi się tego typu podchody.
Nigdy w życiu nie grał w gry i nie ma zamiaru opowiadać, że produkcje CD Projekt RED cokolwiek zmieniły w jego życiu. A jednocześnie ma czelność uważać się za głównego autora światowego sukcesu „Wiedźmina”. W oczach fandomu gier i serialu to straszna arogancja. Prawda jest taka, że fani (jak to fani) sami chcieliby najchętniej przypisać sobie główną zasługę w tym temacie. Dlatego nie mają oporów, żeby naśmiewać się z błędów Sapkowskiego, z których najsłynniejszym jest oczywiście przyjęcie pieniędzy za prawa do grywalnych ekranizacji „Wiedźmina” z góry. Choć przecież olbrzymia większość osób będących na jego miejscu w 1997 roku, gdy polski przemysł gier wideo był powijakach, podjęłaby podobną decyzję. Łatwo oceniać ją z perspektywy 2020 roku, ale prawda jest trochę bardziej skomplikowana.
Andrzej Sapkowski do pewnego stopnia sam jest winien obecnej niechęci fandomu do jego osoby. Więcej o jego przewinach pisałem w tekście poświęconym reakcjom na jego finansowy spór z CD Projekt RED (niedawno rozwiązany w sposób polubowny). Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że obecne żarty z jego niechęci do pracy to przejaw zadawnionych ran i ogólnonarodowych kompleksów. Bo przecież tak naprawdę większość z nas zareagowałaby ekstatycznie na wieść, że Sapkowski jednak chwycił znowu za literackie pióro i stworzył kolejną książkę z Geraltem z Rivii. Wtedy nie śmialibyśmy się z jego lenistwa, a raczej chwalili pracowitość.
* Zdjęcie tytułowe to screen nagrania wywiadu Lauren S. Hissrich z Andrzejem Sapkowskim.